Kto następny dla Usyka?
Ukraniec Ołeksandr Usyk znokautował Tony’ego Bellew, ale pierwsze rundy tego nie zapowiadały. Teraz chce odpocząć, a później pomyśli o wadze ciężkiej.
31-letni Usyk jest czarodziejem zawodowych ringów, tak jak jego serdeczny przyjaciel Wasyl Łomaczenko, czy Amerykanin Terence Crawford. Jako amator zdobył olimpijskie złoto w Londynie (2012), był mistrzem Europy i świata. Od lipca tego roku, po zwycięskim finale pierwszej edycji turnieju WBSS (World Boxing Super Series) należą do niego cztery najważniejsze pasy (WBC, WBA, IBF, WBO) oraz pas The Ring w wadze junior ciężkiej, które właśnie obronił nokautując w Manchesterze popularnego na Wyspach Brytyjskich, 36-letniego Tony’ego Bellew.
Pięściarz z Liverpoolu zaprezentował się lepiej niż oczekiwali wyznawcy talentu Usyka, w tym niżej podpisany. Nie do końca zgadzam się z punktacją sędziów, których dwóch widziało po siedmiu rundach niewielką przewagę Anglika, a jeden z nich, Jurij Kopcew, punktował remis. Dla mnie minimalnie lepszy był Usyk, ale to nie ma większego znaczenia. Zgadzam się z tym, że Ukrainiec miał spore problemy z odpowiednim dystansowaniem w pierwszej fazie walki, nie trafiał lewą ręką.
Właściwy rytm znalazł dopiero w szóstej rundzie, gdy jego prawy prosty (Usyk jest mańkutem) zaczął częściej dochodzić celu. W tym momencie byłem już przekonany, że Bellew niczym go nie zaskoczy. Przypomniały mi się najlepsze walki Dariusza Michalczewskiego, który lewym prostym (walczył z normalnej pozycji) rozbijał rywali. Jak zaczynał trafiać lewym, to komentując jego pojedynki byłem spokojny.
Bellew w pierwszych kilku rundach walczył mądrze i co było zaskoczeniem, nie ustępował Usykowi szybkością. Kiedy jednak zaczął tracić siły stał się łatwym celem.
Myślę, że ten ciężki nokaut, który zafundował mu Ukrainiec odeśle go na zasłużoną emeryturę, że dotrzyma słowa i nie wróci na ring. Zrobił więcej niż sądzono: był mistrzem Europy, mistrzem świata, dwukrotnie znokautował w wadze ciężkiej byłego czempiona kategorii cruiser i ciężkiej, Davida Haye’a. Zarobił sporo pieniędzy i zyskał naprawdę wielką popularność.
Teraz choć przegrał, będzie jeszcze bogatszy i bardziej kochany. Przed i po walce z Usykiem zachowywał się bardzo elegancko. Podkreślał mistrzostwo Ukraińca, uznał go z najlepszego z tych, z którymi walczył w swojej karierze, twierdził że stać go na wielkie sukcesy w najcięższej kategorii. Mam świadomość, że to tylko słowa, ale bardzo miłe słowa. Przed tym pojedynkiem z obu stron nie było złej krwi. Było natomiast dużo dobrego boksu, co dziś nie jest często spotykanym połączeniem.
Usyk nie tylko w ringu zaprezentował się z mistrzowskiej strony. I choć nie mówi po angielsku, pokazał świat cennych wartości wśród których szacunek do rywala zajmuje miejsce szczególne.
O tym, że Usyk, to Pan Bokser wiemy już od dość dawna. Ci, którzy liczyli na sensację, być może są zawiedzeni, ale prawdę mówiąc była ona mało prawdopodobna. Takich jak Usyk jest niewielu, to prawdziwy czarodziej, taki większy Wasyl Łomaczenko. Niby nie ma nokautującego ciosu, a nokautuje, a sam nie daje się zranić, choć walki nie unika.
Pytany o najbliższą przyszłość powiedział, że chce odpocząć, dać sobie i swemu ciału czas na regenerację. Ale wiemy, że przejdzie do wagi ciężkiej, że podpisał kontrakt na trzy walki z Eddiem Hearnem i jak dobrze pójdzie, to zobaczymy go w starciu z Anthonym Joshuą.
Jakie ma szanse w walce z takim gladiatorem? Tacy jak on szanse mają zawsze, jest zbyt dobry, zbyt wyjątkowy, by ktokolwiek mógł co lekceważyć. Nawet Joshua czy Deontay Wilder. Moim zdaniem nie będzie w takich pojedynkach faworytem, ale nie będę zaskoczony jeśli wygra na punkty.
Na razie zrobił kolejny krok na drodze do wielkości, podbił znaczący bokserski, brytyjski rynek. Eddie Hearn, który czuje ten biznes jako mało kto, wiedział co robi organizując ten pojedynek w Manchesterze.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze