Z narożnika PG: $$$, pogrzeb HBO i mniejszy Matrix
Smutne (bardzo) pożegnanie z HBO, braki w kasach World Boxing Super Series oraz małe zejście na ziemię geniusza ringu, Wasyla Łomaczenki - oto główne tematy dzisiejszej edycji z narożnika PG. Zapraszam!
Umarł król, niech żyje król!
Podczas zakończenia 45-letniej przygody z boksem stacji telewizyjnej HBO, na uwagę zasługiwał tak naprawdę tylko 21-minutowy montaż/podsumowanie wszystkiego, co zrobiło stację najważniejszym przekaźnikiem najważniejszych walk na świecie. Ale to było kiedyś, bo widok kompletnie pustego obiektu StubHub w Los Angeles był naprawdę przygnębiający. Po raz kolejny okazało się, że liczenie na to, że panie - nawet te najlepsze - udźwigną zainteresowanie fanów boksu jest błędem. Cecilia Braekhus i Claressa Shields nigdy nie przegrały, mają wspólnie siedem mistrzowskich pasów, ale przyciągnęły zaledwie kilkuset płacących za bilety kibiców. Zamiast wielkiej gali, była bardzo smutna stypa stacji,która zdała sobie sprawę, że nie będzie w stanie rywalizować z serwisami streamingowymi.
Bo koniec HBO wcale nie oznacza końca boksu w USA. Paradoksalnie - wprost przeciwnie. Nigdy po tej stronie oceanu nie było pokazywanych/organizowanych więcej walk. Serwisy płatne jak ESPN+ ($4.95 za miesiąc) i DAZN (9.95 za miesiąc) pokazują kilkakrotnie więcej boksu (plus wiele innych dyscyplin sportowych) niż robiło to HBO u szczytu swojej popularności - nawet po kilka imprez w tygodniu. I najważniejsze dla przeciętnego odbiorcy sportu - 15 dolarów wydane na ESPN+ i DAZN to dokładnie tyle samo, ile trzeba płacić miesięcznie za HBO. Dodajmy do tego bardzo dobrze radząca sobie z wielkimi galami stację TV Showtime i nowy kontrakt produktu Al’a Haymona - Premier Boxing Champions. Darmowa telewizja FOX, wspólnie z PBC zapowiedziała na najbliższe miesiące ponad 30 walk - w tym wiele pojedynków z udziałem mistrzów świata. Wygrywa kibic.
WBSS - gdzie są $$$?
Pierwsza edycja turnieju World Boxing Super Series była wielkim sukcesem. Może nie finansowym, ale na pewno sportowym, bo turniej w wadze junior ciężkiej przeszedł już do historii. Już wtedy były głosy, że przy wypłatach dla zawodników i braku partnera telewizyjnego w USA nie bardzo było wiadomo, jak to się może opłacać, ale sezon się udanie zakończył. W tegorocznym już nie jest optymistycznie. Po pierwszej serii walk półfinałowych pojawiły się problemy z zapłaceniem bonusów dla wygranych, po raz pierwszy publicznie (między innymi w rozmowach z dziennikarzami magazynu “Ring”), wypowiadali się przedstawiciele niezadowolonych inwestorów. Sprawa dotyczy nie dziesiątków tysięcy, ale prawie 2 milionów na które czekają zwycięzcy. Nie ma też dat ani miejsc rozgrywania kolejnych walk, a te mają się odbyć już w połowie lutego. Przedstawiciele WBSS na razie milczą, co na pewno sytuacji nie uspokaja. Tak czy inaczej, szkoda już została wyrządzona - nawet jeśli pieniądze na wypłaty się znajdą, to do ewentualnej trzeciej edycji wszyscy zaproszeni podejdą ze sporym dystansem.
Loma to ciągle Matrix, czy…?
Kiedy jesteś jednym z najlepszych pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe, poprzeczka jest ustawiona bardzo wysoko - przekonał się o tym Wasyl Łomaczenko. Przeciwko mistrzowi świata, Jose Pedrazie ciągle był znakomity, bez problemu wygrał walkę, ale - także dla części dziennikarzy - pokazały się limity Ukraińca. W pierwszej części walki w Madison Square Garden, Pedraza był równym rywalem i dopiero w ostatnich trzech rundach Łomaczenko miał okazję pokazać wszystko co potrafi. Powodów jest pewnie kilka. Wspominany przez jego zespół jest temat pierwszej walki po kontuzji barku, ale przyczyna jest chyba bardziej prozaiczna - Łomaczenko walczy teraz w wyższej o dwa kilogramy kategorii wagowej, gdzie jego ciosy nie mają już takiego dynamitu, a przeciwnicy są więksi i silniejsi. Ukrainiec zdecydował się na ten krok bo szukał wyzwań sportowych i oczywiście gwarantujących lepsze wypłaty rywali. I pewnie będzie nadal wygrywał, ale czy tak spektakularnie jak kiedyś? Przekonamy się już wkrótce.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze