Kariera Mourinho chyli się ku upadkowi
Zwolnienie Jose Mourinho z Manchesteru United to największe wydarzenie piłkarskie w końcówce 2018 roku. Jeśli za rok znów gdzieś straci pracę, to już w tych kategoriach nie będzie ono rozpatrywane. Kariera niedawnego „The Special One” chyli się ku upadkowi.
To jest kanalia, zły człowiek – tak w 2010 roku powiedział o Jose Mourinho Manuel Preciado, nieżyjący już trener Sportingu Gijon. Wtedy Mou był trenerem Realu Madryt, świeżo po swoim drugim zwycięstwie w Lidze Mistrzów z Interem Mediolan, licząc na trzecie z „Królewskimi”. U szczytu sławy, jeszcze przed pięćdziesiątką. Riposta Preciado dotyczyła wypowiedzi Portugalczyka, który zarzucił mu, że ten wystawił rezerwowy skład na mecz z Barceloną.
Dwa lata później Mourinho zaprosił „Manolo” do siebie do Madrytu, pierwszy wyciągnął rękę na zgodę, pokazał Real z bliska, a ten stanął przed kamerami i powiedział: - Kiedy widzisz jego sposób pracy i motywację, dostrzegasz, że jest numerem jeden. Mam do niego ogromny szacunek, jestem wdzięczny za jego zachowanie. Jose to wielki trener.
Ta historia jak ulał oddawała w tamtym czasie Mourinho. Nieznośny, arogancki, obrazoburczy, wietrzący spiski i także sam je kreujący, ale jednocześnie trenerski geniusz. Nie ma takiej możliwości, aby Preciado wypowiadał się jedynie kurtuazyjnie. Charyzmatyczny trener po prostu powiedział co dostrzegł w ciągu tych kilku dni w ośrodku Valdebebas. I był warsztatem Mourinho autentycznie zafascynowany.
Portugalczyk tak wysoko zawiesił sobie poprzeczkę i zdobył tak wiele trofeów, że zwycięstwo w mniej prestiżowej od Ligi Mistrzów Lidze Europy z Manchesterem United w 2017 roku zostało prawie niezauważone i w powszechniej opinii w ciągu 2,5 roku pracy na Old Trafford Mou nie osiągnął praktycznie nic. Cały teatr, czy nawet często cyrk, który wokół siebie tworzył to było coś ekstra. Coś co podkreślało jego osiągnięcia, nadawało smaku. Media, z którymi przecież tak często wojował powinny być mu dozgonnie wdzięczne. Bez przerwy dostarcza im amunicji, jest inspiracją, z Mou nigdy nie było nudno.
Analizując na chłodno, wydaje się, że Mourinho nie jest taki, na jakiego się kreuje. W rzeczywistości ani nie jest kanalią, ani złym człowiekiem, ani zarazą, jak nazwał go dawny wiceprezydent Barcelony. Wchodząc w rolę „genialnego złego” ryzykował jednak bardzo wiele, bo przecież było oczywiste na jakiej pozycji się znajdzie, kiedy zacznie przegrywać, a taki moment musiał nadejść prędzej czy później. Nikt się jednak nie spodziewał, że aż tak się rozjedzie jego zawadiacki styl piłkarskiego bycia z wynikami, a właściwie nie tylko wynikami, ale przede wszystkim zdolnościami czysto trenerskimi, które byłyby na czasie. W tej kwestii nie wpadł on w zwykły sportowy dołek, Mourinho wpadł w przepaść.
Jego Manchester United, a także w pewnym stopniu wcześniejsze zespoły prezentowały futbol nieprzystający do obecnych czasów. Mówiąc wprost: świat Mou odjechał. Nie było w tej grze żadnego powiewu świeżości, nic odkrywczego, nic zaskakującego. Bazowanie na sferze mentalnej graczy, motywacji też zresztą już nie przynosiło efektów jak dawniej. Współczesne gwiazdy już ten :”farmazon” przestały kupować. To są już po prostu piłkarze innej generacji, ci z którymi osiągał największe sukcesy i na których działał przynajmniej do pewnego czasu, już przestali grać. Taki Paul Pogba śmiał mu się w twarz, a trener zamiast gasić pożary jeszcze dolewał benzyny do ognia.
Przecież było oczywiste, że starcia z tak dużą liczbą niechętnych mu świetnie opłacanych graczy po prostu nie wygra. Mourinho zamiast się rozwijać, bo wciąż jest jeszcze stosunkowo młodym trenerem, pogrążył się w swoich dziwactwach, skupiał się na otoczce, a nie na meritum. W tym czasie koncentrujący się wyłącznie na robocie tacy trenerzy jak Pep Guardiola czy nawet Mauricio Pochettino wyprzedzili go o kilka długości, a pojawiła się też całą grupa nowych bardzo zdolnych, którzy już są wyżej w rankingach klubowych działaczy wyżej od Mourinho. Portugalczyk po prostu się zużył, rywale go przeczytali, podopieczni najpierw nie kupowali, a później sportowo zdradzali.
W tej sytuacji dawne gesty i prowokacje, które robiły wielkie wrażenie, dziś wyglądały na groteskowe. Bo jak inaczej nazwać to rozwalanie bidonów po wymęczonym zwycięskim golu nad Young Boys Berno czy pretensjonalne nadstawianie ucha do publiczności i strojenie głupich min w Turynie po niezwykle fartownej końcówce słabego meczu z Juventusem? Trener sadził się jakby wygrał kolejny Puchar Europy, a tymczasem ledwo wyszedł z grupy.
Także przez takie zachowania Mourinho stał się chyba jedynym zwolnionym trenerem na świecie, którego kompletnie nikt nie żałuje. Nie żałuje też chyba sam Jose, bo za tę niedogodność wzbogacił się o 24 mln funtów. Twierdzenie jednak, że to jego koniec jest stanowczo przedwczesne. Nie ma takiej możliwości, aby ktoś z takim nazwiskiem, z takim CV i takim ego nie spróbował jeszcze raz zagrać o pełną pulę. Pytania są jednak dwa. Czy Jose potrafi się przystosować do nowej rzeczywistości w świecie piłki, nadrobić czas który stracił na wygłupy? I kiedy zatrudni go znów klub mający realne możliwości walki o najważniejsze trofea?
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze