Czy selekcjoner powinien pracować w klubie? "Tylko Heynen jest w stanie to zrobić"
Trener Vital Heynen przejmując posadę selekcjonera reprezentacji Polski zaprzeczył wszystkim zasadom, które przed kandydatami stawiał Polski Związek Piłki Siatkowej. Nie był Polakiem, pracował w klubie, a jednak znalazł uznanie w oczach włodarzy. - Jest w stanie połączyć te wszystkie obowiązki. Nikt inny by nie potrafił - powiedział dziennikarz Przeglądu Sportowego Kamil Drąg.
Praca w reprezentacji i klubie to ogromne obciążenie dla trenera. Taka sytuacja budzi wątpliwości, czy selekcjoner rzeczywiście będzie w stanie w pełni poświęcić się pracy z drużyną narodową. Prezes Jacek Kasprzyk i jego współpracownicy podjęli jednak ryzyko.
- Mam wrażenie, że Heynen złożył Polskiemu Związkowi Piłki Siatkowej propozycję nie do odrzucenia. Wzamian za to, że pracował na dwóch etatach oczekiwał pensji o pięć, może siedem razy mniejszej niż pozostali kandydaci, którzy nie pracowali w klubach - powiedział Drąg.
Heynen jest trenerem, który swoim zaangażowaniem przewyższa wielu konkurentów. - Zawsze byłem przeciwnikiem łączenia posad przez selekcjonerów, bo to bardzo ciężka i odpowiedzialna praca. W przypadku Heynena jestem skłonny zrobić odstępstwo od reguły. To człowiek, który ma ADHD, ogląda kilka spotkań jednocześnie, bo jednym się nudzi. Jest w stanie połączyć te wszystkie obowiązki. Nikt inny by tego nie potrafił. Dla niego przejechanie 800 kilometrów po meczu ligowym, by obejrzeć finał Pucharu Polski, czy obejrzenie wszystkich spotkań PlusLigi z odtworzenia nie stanowi dla niego problemu. Czegokolwiek byśmy nie powiedzieli o Heynenie to zawsze pozostają dwa pytania. Kto jest mistrzem świata? Kto był trenerem tej reprezentacji? - dodał.
Inny aspekt tej sprawy dostrzegł rzecznik Polskiej Ligi Siatkówki S.A. Kamil Składowski. - Z reguły nie godziliśmy się na pracę na dwa etaty. Dotyczyło to jednak Polski. Bano się, by trener reprezentacyjny nie był łączony z tym, co robi w klubie. Każda jego decyzja byłaby odbierana tak, że może to mieć wpływ na pracę w klubie. Heynen ma klub za granicą - powiedział.
- Anastasi przychodząc do pracy w kadrze znał reprezentantów i widział setki meczów. Nie wiedział jednak, kto gra w Radomiu czy innych miastach. Heynen pracował w PlusLidze. Widział, co mamy pochowane za kulisami i uwierzył, że może zrobić coś dużego. Ten facet to strzał w dziesiątkę - ocenił.
Fragment dyskusji z magazynu #7strefa w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze