84. Plebiscyt Przeglądu Sportowego i Polsatu: Józef Szmidt - śląski kangur. Najstarszy żyjący zwycięzca
Józef Szmidt, najstarszy żyjący zwycięzca Plebiscytu – rekordzista świata, mistrz olimpijski z Rzymu i Tokio.
W 1960 roku Józef Szmidt przekroczył ówczesną barierę marzeń w trójskoku (17,00), pofrunąwszy w Olsztynie na odległość 17,03 m. Jego fenomenalny rekord świata został pobity dopiero w IO 1968 w rozrzedzonym powietrzu Ciudad de Mexico na wysokości 2240 m n.p.m. Mający już 33 wiosny na karku Józef Szmidt zajął tam siódme miejsce, nie zdoławszy powtórzyć zwycięstw z Rzymu 1960 i Tokio 1964, zwieńczonych triumfami w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na 10 Najlepszych Sportowców Polski. „PS” przyznał mu jednak w 1968 tytuł Honorowego Sportowca Roku, a pamiątkową statuetkę wręczyliśmy Szmidtowi na Balu Mistrzów Sportu w warszawskiej restauracji Kongresowa. Dziś 83-latek jest najstarszym żyjącym zwycięzcą Plebiscytu, choć na oko niemal się nie zmienił – bo to wciąż smukły przystojniak (1,84 m, 77 kg) z gęstą, tyle że już trochę posiwiałą czupryną.
Mistrzowski trzeci sus
Do uprawiania lekkoatletyki namówił go będący w latach 50. ubiegłego wieku jednym z najlepszych sprinterów w Polsce starszy brat Edward (metrykalnie Eberhard Schmidt), reprezentant Polski w IO 1956 w Melbourne. Wykonujący zawód ślusarza samochodowego i zmuszony do zrywania się codziennie o piątej rano Józef (metrykalnie Josef Schmidt – zgodził się na spolszczenie) od razu okazał się sportowym objawieniem. Miał na setkę 10.4 s i – podobnie jak brat – wspierał niekiedy reprezentacyjną sztafetę 4x100 m. W skoku w dal ustanowił w 1963 rekord Polski 7,84 m, ale od początku kariery najlepsze wyniki osiągał w trójskoku, detronizując w 1958 wynikiem 16,06 Ryszarda Malcherczyka jako rekordzistę kraju, by w tym samym roku sięgnąć w Sztokholmie po pierwszy tytuł mistrza Europy.
Przed Szmidtem na olimpijskich arenach (1952 i 1956) królował w trójskoku Brazylijczyk Adhemar Ferreira da Silva, który – w przeciwieństwie do swego następcy – nie był szybki. Dlatego ustanawiając po raz ostatni rekord świata (nomen omen w Meksyku), uzyskał w swoim „hop, step and jump” na odległość 16,56 kolejno: 6,28 – 4,95 – 5,33 m. Tymczasem trenujący pod okiem Tadeusza Starzyńskiego i stosujący nowatorskie „boczne lądowanie” Józef miał niebywały ciąg jeszcze przy ostatnim skoku. Stąd na jego 17,03 – przy wietrze w plecy 1,0 m/s na rozmiękłym po deszczu rozbiegu Stadionu Leśnego w Olsztynie – złożyły się następujące trzy susy: 5,99, 5,02 i wreszcie wprost niewiarygodne 6,02 m!
Całość dostępna na stronie Przeglądu Sportowego!
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze