Rębecki: Chcę się bić jak Fedor i Belfort
W trakcie kariery byłem w opresji może przez 15 sekund. Lubię wyzwania - przyznał Mateusz Rębecki (7-1, 2 KO, 4 SUB), mistrz FEN w wadze lekkiej. "Chińczyk" już w sobotę zmierzy się z Daguirem Imavovem (12-2-1NC, 3 KO, 1 SUB) na gali FEN 23.
Maciej Turski: Jakie to były przygotowania? Różniły się od ostatniego okresu przygotowawczego?
Mateusz Rębecki: Według mnie na walkę z Marianem Ziółkowskim byłem źle przygotowany. Przynajmniej fizycznie. Dorzuciłem teraz treningi motoryczne i to pozwala mi wykorzystać cały potencjał zapasach, stójce i parterze. Jestem szybszy i silniejszy, co można zobaczyć na walkach.
W każdej kolejnej walce pokazujesz coraz więcej. Jesteś coraz bardziej przekrojowy. Jak oceniasz swoją karierę w FEN? Masz tutaj pięć wygranych z rzędu.
Czuję, że rozwijam się wraz z organizacją. Byłem na samym dole, zaczynałem kartę wstępną, teraz mam walkę wieczoru. Można zobaczyć moje pierwsze walki - były dużo gorsze. Trenuję MMA 10 lat, a największy progres zrobiłem w ostatnich czterech latach. Jestem bardziej wszechstronnym zawodnikiem i do tego dążyłem. To było moje marzenie. Jestem fanem Fedora Emelianenki oraz Vitora Belforta i chcę bić się jak oni.
Stajesz się wizytówką organizacji Fight Exclusive Night. To dodatkowo napędza?
Bardzo się cieszę, że ludzie tak mówią. To wyróżnienie. Obawiam się tego, że jedno potknięcie spowoduje, iż spadnę z wysokiego konia. To może zaboleć. W sporcie trzeba się jednak wszystkiego spodziewać.
Zaprzątałeś sobie głowę rywalem? Mówiło się o Normanie Parke'u, ostatecznie padło na Daguira Imavova.
Chciałem zawalczyć z Parkiem. Nakręciłem się na to, zacząłem nawet przygotowania pod niego. Jakiś czas temu stwierdził, że nie będzie się bił. Miałem wtedy wielki głód walki. Jestem taką osobą, która założy sobie cel, to muszę go osiągnąć. To nic przyjemnego, kiedy jest się tak porozbijanym. Później przeciwnik nie był dla mnie istotny. Chcę po prostu zobaczyć, jak to jest być w opresji. Nie oszukujmy się - w trakcie kariery byłem w opresji może przez 15 sekund, kiedy oddałem pozycję i zostałem ubity młotkami (porażka w 2014 z Pawłem Kiełkiem - przyp.red.). Tak naprawdę nie byłem w sytuacji, kiedy cofam się przed rywalem. Jestem tego ciekawy, lubię wyzwania. Imavov takim jest.
Imavov to "łowca polskich głów". Pokonał już Bartłomieja Koperę oraz Kamila Łebkowskiego, tyle że jeszcze w kategorii piórkowej. Oglądałeś te walki?
Z Kamilem oglądałem. Miał tam sporą przewagę, ale nie przesadzajmy. Kamil napsuł mu trochę krwi i obnażył jego braki. Według mnie nie można patrzeć tymi kategoriami, że ubił dwóch Polaków i ja będę trzeci. Nastawiam się na dobrą bitkę. Nie pozwolę na to, by łatwo oddać pas.
Ma to znaczenie, że do tej pory walczył w niższej kategorii wagowej?
Jestem ciekawy. Wydaje mi się, że to zawodnik, który zbija wiele kilogramów i będzie miał problem nawet z osiągnięciem limitu wagi lekkiej. Jego atutem jest stójka, dobrze się w niej porusza, nieźle narzuca presję. Ma dobry zasięg rąk i chyba tego najbardziej się obawiam. Nie zdarzyło się jeszcze, by ktoś był ode mnie silniejszy. Według mnie jest do wywrócenia, więc w zapasach nie powinno być problemu. Jeśli jednak będę prowadził w stójce, to będę bił się w stójce. To jest fajne w przekrojowości, że mogę wybierać płaszczyznę, w której chcę się bić.
Cała rozmowa w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze