Iwanow: Frenkie Goes to Barcelona
Telenowela ta trwała długo. De Jonga chce Pep Guardiola w Manchesterze City, De Jonga widzi u siebie Thomas Tuchel w PSG, bo przecież może korzystać z pieniędzy szejków, o De Jongu marzy też Barcelona. Jak napisał kilka tygodni temu magazyn „Voetbal International” tę historię można by określić nazwą świetnego niegdyś zespołu Frankie Goes To Hollywood. Nasz Frenkie Goes to Barcelona.
Najbardziej znanym przebojem wyżej wymienionej formacji było „The Power Of Love”. Tu zadecydowała nie tylko siła miłości… do pieniędzy. Bo każdy się zgodzi, że stolica Katalonii, jej „Duma” jak i klasa rozgrywek Primera Division są lepsze pod każdym względem od tego co oferuje Paryż i Ligue 1. Do tego dochodzi jeszcze zbieżność filozofii obu klubów. Wszystko pasuje. A na końcu zgadza się i kasa.
Marc Overmars stał się mistrzem w przeprowadzaniu transferowych transakcji. I nie przypadkowo sam stał się ich obiektem: interesuje się nim Arsenal. Były skrzydłowy Ajaksu, a dziś dyrektor klubu, najpierw wynegocjował stawkę 75 mln euro, na którą przystało PSG, ale w pewnym sensie zostawił furtkę na podbicie ceny. Tym bardziej, że Do Jong i tak zostawał w Holandii do czerwca. Barcelona się skusiła. I z tego faktu skorzystała.
I tu przypomina mi się historia z Arkadiuszem Milikiem. Wyciągniętym przez Overmarsa „za drobne” bo 2,8 mln z Bayeru Leverkusen. Sprzedanego dwa lata później za… 32 mln, choć – umówmy się - jego wartość rynkowa była wtedy na pewno niższa. Polak ani razu nie był w Eredivisie królem strzelców, ani nie przyczynił się w Amsterdamie do długo wyczekiwanego tytułu, nie trafiał też w „klasykach”. Overmars długo odmawiał propozycjom zastrzegając, że Arek nie jest na sprzedaż. Ale gdy Napoli zgarnęło fortunę za Gonzalo Higuaina nagle okazało się, że sprawa nie jest wcale zamknięta. Transakcji dokonano. Marc znów wyszedł na „mistrza”. Podobnie jak teraz.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze