Michniewicz: Obiecałem statuetkę teściowej
Sobotni wieczór był bardzo owocny dla Czesława Michniewicza, który podczas Gali Tygodnika Piłka Nożna odebrał nagrody w dwóch kategoriach - trener roku oraz drużyna roku. Selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21 w poprzednim roku wywalczył awans na młodzieżowe mistrzostwa Europy.
Szymon Zaworski: Co pan teraz czuje? I która statuetka jest cięższa?
Czesław Michniewicz: Bez tej statuetki (drużyna roku) nie byłoby tej statuetki (trener roku). To drużyna kreuje trenera, a nie trener drużynę. Oczywiście trener w dużym stopniu pomaga pewne rzeczy przewidzieć, ale najważniejsi są piłkarze i dzięki temu, że oni wywalczyli statuetkę, ja też wywalczyłem swoją.
Czyli rozumiem, że większy powód do dumy jest z tego, że udało się wprowadzić reprezentację młodzieżową do Euro?
Satysfakcja jest duża z jednej i drugiej nagrody. To olbrzymie wyróżnienie. Tylko raz w roku wybiera się najlepszego trenera. Tym razem zostało wybranych dwóch. Gratulację dla Piotrka (Stokowca przyp. red.). Ja mam olbrzymią satysfakcję z tego, ponieważ wielu spisywało nas na straty w tych eliminacjach, które się różnie układały. Na koniec dnia - jak to się teraz mówi, to my możemy podnosić statuetki, a Portugalia musiała zostać w domu. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ta chwila nie będzie wiecznie trwała, ale cieszmy się z niej, bo w życiu trenera i zawodnika jest więcej przykrych momentów, w których człowiek się zamartwia. Są kontuzje, są słabsze momenty, przegrywasz mecze, zwalniają cię. Czasami musisz zapłacić za to, że ktoś popełnia błąd, ale teraz ja odbieram te nagrody.
Jeżeli chodzi o statuetkę dla Trenera Roku, to komuś tę nagrodę pan obiecał?
Obiecałem to teściowej, która bardzo, bardzo interesuje się piłką. Zna zawodników, pisze od lat w zeszyciku mecze, wyniki, składy wszystkich zespołów, w których pracowałem. Zależało jej na tym, żeby zobaczyć mnie na scenie, dlatego mam dużą satysfakcję, że miała tę okazję. Długo czekała, bo 20 lat - tyle się znamy. Ale doczekała się.
Na scenie powiedział pan, że każdy ma swoje Wyspy Owcze.
To powiedział nauczyciel mojego syna w liceum po Wyspach Owczych (reprezentacja Polski dwukrotnie zremisowała z tą drużyną w eliminacjach przyp. red.), że "przekaż tacie, że każdy ma w swoim życiu swoje Wyspy Owcze". Powiem szczerze, że to mnie trochę podniosło na duchu. Ale nie spodziewałem się, że to przydarzy mi się dwa razy (śmiech). Teraz podchodzimy do tego humorystycznie. Piękna wyspa, ale ciężko się z nimi grało.
Cała rozmowa w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze