Kowalski: Papszun obnażył warsztat Sa Pinto
„Pod wodzą Sa Pinto Legia zrobiła postęp!” – grzmi prezes Legii Dariusz Mioduski i udowadnia swoją tezę w długich wywiadach, które ukazały się w tym tygodniu. Intensywność z jaką właściciel klubu ruszył do tzw. opinii publicznej, aby ocieplić wizerunek klubu każe przypuszczać, że nie był to ruch przypadkowy.
Jakoś trzeba było tę huśtawkę nastrojów i gęstą atmosferę wokół trenera spróbować uspokoić. I prawie się udało, bo prezes zawsze brzmi przekonywująco, jest dobrym mówcą. Można by mu nawet uwierzyć, że portugalscy piłkarze, których ostatnio ściągnięto do Legii to był pomysł skautingu Legii zanim Sa Pinto się w klubie pojawił, a trener jedynie ułatwił kilka spraw. Tyle, że całą narrację wywrócili trener i piłkarze. Swoim występem podczas Pucharu Polski w Częstochowie.
Jasne, że rywalizacja o Puchar to są specyficzne rozgrywki. Tutaj dosyć często jakiś klub z niższej ligi eliminuje kogoś z wyższej. Taki jest ich urok, nie tylko w Polsce. Tyle, że nie o samą porażkę i suchy wynik z pierwszoligowcem tu chodzi. Ale raczej o to co było wybijane w nagłówkach wywiadów z prezesem Mioduskim, czyli rzekomy sportowy postęp jaki Legia zdobiła pod wodzą Sa Pinto. Że drużyna jest lepsza pod względem mentalnym, fizycznym i personalnym. A sam Portugalczyk jest jednym z najlepszych trenerów w klubie w ostatnich latach. Okazuje się, że można te opowieści miedzy bajki włożyć. Bo nic takiego w grze mistrza Polski nie widać.
Zwycięstwo Rakowa nad obrońcą trofeum nie było żadnym przypadkiem. Drużyna Marka Papszuna pokonała legionistów właściwie na każdym polu. Nawet przygotowanie fizyczne, które w pewnym momencie wydawało się być po stronie Legii jednak okazało się atutem Rakowa. W dogrywce to właśnie gospodarze złapali drugi oddech, byli bardziej wytrzymali i załatwili sobie awans bez konieczności rzutów karnych. Mało tego oddali więcej strzałów na bramkę, przez długi czas prowadzili grę, mieli więcej okazji do zdobycia gola, więcej stałych fragmentów gry. No i przede wszystkim pomysł na mecz, jakiś realny plan, który wprowadzali w życie. Marek Papszun, trener który dopiero drugi sezon pracuje w pierwszej lidze (wcześniej w tylko w niższych klasach) po prostu obnażył trenera z Portugalii. I to wcale nie przy pomocy jakiegoś niezwykłego szczęścia, zbiegu okoliczności, wyjątkowej słabości przeciwnika akurat tego dnia, ale metodycznie. Na chłodno. Przecież o tym, że pierwszoligowiec może wyrzucić mistrza z Pucharu Polski mówiło się właściwie od czasu, kiedy los skojarzył tę parę. Dlatego takie tłumy waliły na stadion Rakowa, dlatego zabrakło biletów po trzech godzinach sprzedaży, a przed stadionem pojawiły się koniki. Ludzie wiedzieli, że Papszun ma realne argumenty, aby sprawić niespodziankę. Jego nieoczywiste pomysły, jak choćby przesuwanie do przodu nie tylko przy stałych fragmentach gry, swoich wysokich środkowych napastników, mogą przynieść efekt w meczu z Legią. I tak się stało, bo zwycięskiego gola strzelił przecież obrońca Andrzej Niewulis (wybrany zresztą niedawno najlepszym pierwszoligowcem w plebiscycie „Piłki Nożnej”).
Legia przegrała zatem z pierwszoligowcem na niwie czysto sportowej, ale także mentalnej. Sposób w jaki piłkarze Rakowa walczyli z legionistami, jak nawet rozbijali sobie głowy walcząc o piłkę, jaką presję wywierali na rywalach, jak nie odpuszczali w żadnej sytuacji był imponujący. Ludzie bili brawa na stojąco. Żenujące obrazki widzieliśmy za to, kiedy już po przegranej zawodnicy z Warszawy rzucili się do szarpaniny z wiwatującymi graczami Rakowa. I to miał być ten charakter zaszczepiony przez Portugalczyka?
Argument, że Legia wydaje 60 mln złotych na pensje dla zawodników, a Raków to przy legionistach „bidoki” jest oczywiście populistyczny i zawsze prezes Legii może przypomnieć, jak w ostatnim wywiadzie, że Real Madryt również potrafi przegrać z Gironą, ale… trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że taki zespół jaki Sa Pinto przywiózł do Częstochowy to można sklecić za znacznie mniejsze pieniądze.
Postawa samego trenera, mimo że tym razem był dużo spokojniejszy niż zwykle, też raczej nie przypadła nikomu do gustu. Zamiast uznać klasę rywala, pogratulować i przyznać, że trzeba będzie jakoś swoją drużyną wstrząsnąć, Sa Pinto uznał, że… jego drużyna niezasłużenie straciła drugiego gola, statystyk nie widział i nie będzie komentował, a żadnego problemu wiosną nie ma, bo na tym etapie rozgrywek w poprzednim sezonie Legia miała mniej punktów…
WYNIKI I TERMINARZ TOTOLOTEK PUCHARU POLSKI
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze