Kaczmarek: Krychowiak w formie będzie kluczem do sukcesu w Wiedniu

Piłka nożna

Reprezentacja Polski już w czwartek zmierzy się z Austrią na inaugurację el. Euro 2020. Spotkanie w Wiedniu może być kluczowe dla końcowego układu sił, a dla Jerzego Brzęczka będzie to okazja do... pierwszego zwycięstwa za sterami reprezentacji Polski. Kto będzie najważniejszym ogniwem w jego układance? Na to pytanie postarał się odpowiedzieć Bogusław "Bobo" Kaczmarek.

Cezary Kowalski: W 2008 roku po meczu z Austrią w Wiedniu skończyła się w Polsce mit Leo Beenhakkera. Odpadliśmy z turnieju, a w następnych eliminacjach w grupie wyprzedziliśmy tylko San Marino. Co pan pamięta z Wiednia?
 
Bogusław "Bobo" Kaczmarek: Łzy Beenhakkera. Siedział na pierwszym siedzeniu w autokarze, obejmował dłońmi tę swoją siwą głowę i łkał. Było mi go autentycznie żal, chociaż ja już w tamtym czasie właściwie byłem w kadrze zimny, na bocznym torze, wiadomo było, że odchodzę, nie miałem już na niego jako asystent takiego wpływu jak w wcześniej w eliminacjach. Ale faktem jest, że tym wyrównującym golem Austriacy skończyli nam pewien etap w piłce.
 
Można dziś znaleźć jakieś podobieństwa patrząc na obie drużyny?
 
W naszym przypadku nie. Teraz Jerzy Brzęczek ma o wiele większy wybór z zawodników, którzy odgrywają kapitalną rolę w swoich wielkich klubach. My opieraliśmy swoje nadzieje na Rogerze Guerreiro, który deptał kapustę.
 
Co deptał?
 
Kapustę. Podobnie, jak w późniejszym czasie inny nasz lider Ludovic Obraniak miał tylko dwa biegi. Wolny i bardzo wolny.
 
Dzisiaj na środku mamy Grzegorza Krychowiaka.
 
I to jest kluczowy zawodnik. Wrócił do formy w Rosji po tym jak tracił czas w Paryżu. To nie jest przypadek, że kłopoty drużyny Adama Nawałki zbiegły się z jego problemami w klubie. Myślę, że może być znów tym Krychowiakiem z eliminacji Euro 2016. Gdzie grał agresywnie, idealnie odbierał piłkę, regulował tempo gry, potrafił precyzyjnie podać piłkę do przodu albo groźnie strzelić. We współczesnej piłce posiadanie dobrego zawodnika na jego pozycji ma największy wpływ na wyniki drużyn. To jest klucz do sukcesu.
 
Brzęczek postawił w bramce na Wojciecha Szczęsnego, a nie Łukasza Fabiańskiego. Zgadza się pan z tym wyborem?
 
Obojętne kto staje w bramce, to gwarantuje odpowiednią jakość. To nie jest żaden problem reprezentacji i od dawna nim nie był. Ale porównać oczywiście obu tych fachowców można. Moim zdaniem Szczęsny przy takich obrońcach jakich ma w Juventusie czyli przede wszystkim Giorgio Chielinim i Leonadro Bonuccim, nie ma tylu możliwości wykazania się i nie jest przyzwyczajony do ciągłych interwencji. Nawet w Lidze Mistrzów zdarzały się mecze, w których się nudził. Z drugiej strony można powiedzieć, że jest jednak zawodnikiem mocniejszego klubu. Tyle, że West Ham to też nie jest zły klub i co kilka dni Fabiański broni świetnie w starciach z rywalami najlepszej ligi w Europie. Brzęczek postawił na młodszego, ale czy w przypadku bramkarzy w okolicach trzydziestki można mówić o braku perspektyw, skoro w Lidze Mistrzów grał facet 40-letni czyli Gianluigi Buffon?
 
Szczęsny i Fabiański mają jeszcze jeden wspólny mianownik. Trudno wskazać mecz, po którym można byłoby powiedzieć, że właśnie bramkarze nam go wygrali…
 
Ostatnim takim, który potrafił takie cuda robić był Artur Boruc, ale trzeba pamiętać, że klopsy mu się też zdarzały. Jednak naprawdę nie ma co marudzić. Cieszmy się z tego co mamy.
 
Brakuje właściwie tylko dobrego lewego obrońcy…
 
Zawsze brakowało. Pamiętam jak Kuba Wawrzyniak powiedział, że chwilowo w kadrze zastępuje obrońcę, którego wszyscy szukają i dokładnie wiedzą, że go nie znajdą, bo go nie ma. Tutaj potrzeba jasnego pomysłu i konsekwencji w stawianiu na takie rozwiązanie. Tak, aby poukładać grę, nabrać automatyzmów.
 
Co by pan polecił?
 
Ustawiłbym na prawej stronie Roberta Gumnego, bo to jest nasza nadzieja i ogromny talent na lata. Prędzej czy później musi w kadrze grać, więc po co czekać, niech się wprawia. A na lewą na stałe przesunąłbym Bartosza Bereszyńskiego, który już pokazywał, że potrafi tam grać i wydaje się bardziej uniwersalny.
 
Remis, taki jak wasz w 2008 roku, teraz będzie dobry?
 
Niby tak, na początek eliminacji na wyjeździe remis z najsilniejszym zespołem nie będzie zły, ale z drugiej strony… czego tu się bać? Austriacy mają jednego wybitnego gracza Davida Alabę, a reszta to po prostu solidni zawodnicy. My mamy lepszych. Trzeba wyjść i grać z nimi w piłkę. Brzęczek ma w kadrze taki potencjał, jakim nie dysponował żaden selekcjoner w ostatnim czasie. Do tego dziesięć lat spędził w Austrii, więc zna właściwości działania rywala. Jeśli nie zawiedzie go intuicja, będzie spokojny, nie spanikuje i podejmie właściwie decyzje przed meczem oraz podczas jego trwania to może wygrać.
 
Ile?
 
3:1.
Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie