Pindera: Wilder – Breazeale, czyli zgodnie z planem

Jest tak jak miało być. O tej walce mówiono od dawna, i choć pojawiały się też inne opcje, Deontay Wilder i Dominic Breazeale walczyć będą 18 maja w Nowym Jorku.
Adam Kownacki miał rację, kiedy w lutym był w Warszawie i pytałem go o szansę walki z Wilderem powiedział, że musi uzbroić się w cierpliwość, bo „Bronze Bomber” zapewne zmierzy się z Breazealem, który jest obowiązkowym pretendentem.
Informacje z USA oznaczają też, że wydłuży się oczekiwanie na bokserski megahit Joshua – Wilder, ale to nie powinno być zaskoczeniem.
Owszem może zaskakiwać fakt, że Wilder odrzucił wartą 100 mln dolarów propozycję DAZN, ale zbyt mało wiemy o szczegółach, by o tym dyskutować. Al Haymon z którym związany jest mistrz WBC wciąż odgrywa na tyle ważną rolę w tym biznesie, by go Wilder i jego ludzie mogli lekceważyć. A wszystko wskazuje na to, że decydujące było jego zdanie.
Na razie więc będziemy się emocjonować dwoma ciekawymi walkami z udziałem mistrzów wagi ciężkiej: Deontaya Wildera, czempiona WBC, który 18 maja w Barclays Center zmierzy się z Breazealem, oraz Anthony’ego Joshui, posiadacza trzech pasów (WBA, IBF, WBO) w starciu z Jarrellem Millerem do którego dojdzie dwa tygodnie później ( 1 czerwca), też w Nowym Jorku, tyle że w Madison Square Garden.
Mistrzowie w obu tych starciach będą faworytami, a ciśnienie będzie rosło. A kiedy już sięgnie zenitu, to specjaliści od robienia wielkich pieniędzy siądą do rozmów i rozpoczną się negocjacje.
Mierzący 201 cm Dominic Breazeale (dokładnie tyle co Wilder), urodzony w Glendale (Kalifornia) były gracz futbolu amerykańskiego był zdolnym quarterbackiem w Northern Colorado University, ale wybrał boks. W 2012 wystąpił na igrzyskach olimpijskich w Londynie, ale przegrał pierwszą walkę z Rosjaninem Magomiedem Omarowem i odpadł z turnieju. Omarow też wrócił bez medalu, bo w ćwierćfinale pokonał go trzykrotny dziś mistrz świata kategorii superciężkiej Magomiedrasuł Medżidow z Azerbejdżanu, a tego z kolei złoty medalista z Pekinu, Włoch Roberto Cammarelle. W olimpijskim finale sędziowie opowiedzieli się z Anthonym Joshuą, choć minimalnie lepszy był Camarelle, ale to już historia.
Dominic Breazeale miał już okazję na zawodowym ringu walczyć o mistrzowski pas z Joshuą. Trzy lata temu, choć bił się w Londynie twardo, został znokautowany w siódmej rundzie przez Anglika. To jego jedyna porażka przy dwudziestu zwycięstwach (18 przed czasem).
W starciu z Wilderem też nie będzie faworytem. Przecież niewiele brakowało, by w lutym 2017 roku w Birmingham (Alabama) przegrał z Izu Ugonohem, Polak uświadomił mu wtedy, że ma sporo słabych punktów.
Ale opcja walki z Wilderem, po pierwsze, jest logiczna, a po drugie Breazeale jest oficjalnym pretendentem, więc można powiedzieć, że to sprawiedliwe rozwiązanie. Przy okazji będzie można wytoczyć sporo złej krwi przypominając zajście w hotelu w Birmingham, dwa lata temu, gdzie ludzie Wildera, jego brat i on sam zaatakowali Kalifornijczyka w obecności jego żony i dzieci. Interweniowała policja, wybuchł skandal, a takie historie w dzisiejszym świecie dobrze się sprzedają.
Nie sądzę jednak, by 18 maja w Barclays Center doszło do sensacji. Zdecydowanie więcej atutów po swojej stronie ma Wilder, ale to przecież waga ciężka.
Większe szanse może mieć Jarrell Miller w walce z Joshuą w MSG, tyle że to też wróżenie z fusów, gdyż pogromca Tomasza Adamka nie miał jeszcze w karierze wymagających testów, a Joshua to czempion pełną gębą, i może go potraktować tak, jak Lennox Lewis w tej samej słynnej hali, 19 lat temu potraktował Michaela Granta.
Mam świadomość, że ostatnie decyzje związane z Wilderem, to część większej gry i planu biznesowego jego doradców, ale nie zmienia to faktu, że zarówno walka z Breazealem, jak też starcie Joshui z Millerem powinny dostarczyć, bez względu na wyniki, sporo emocji. I to chyba dla tych, którzy będą te walki oglądali, najważniejsze.
Przejdź na Polsatsport.pl