PlusLiga: ZAKSA pokonała PGE Skrę na koniec sezonu zasadniczego
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała 3:1 (25:23, 38:36, 19:25, 23:25) z PGE Skrą Bełchatów w ostatnim meczu fazy zasadniczej PlusLigi. W drugim secie groźnie wyglądającego urazu doznał kapitan mistrza Polski Mariusz Wlazły.
Oba zespoły przed rozpoczęciem meczu wiedziały już, na których pozycjach w tabeli zakończą rundę zasadniczą. ZAKSA miała zapewnione pierwsze miejsce gwarantujące udział w półfinale rozgrywek. Po sobotnim zwycięstwie Aluronu Virtu Warty Zawiercie bełchatowianie nie mieli możliwości awansować z szóstego miejsca. Żadna z drużyn nie miała więc na sobie presji.
Lepiej rozpoczęli kędzierzynianie szybko uzyskując prowadzenie 5:2. Siatkarze PGE Skry z akcji na akcję grali coraz lepiej i szybko doprowadzili do remisu 11:11. Przez dłuższy czas rywalizacja toczyła się punkt za punkt. W końcówce nieco lepsi okazali się gospodarze i to oni wygrali pierwszego seta 25:23.
Po zmianie stron początek partii układał się po myśli mistrzów Polski. Prowadzili trzema (9:6), potem pięcioma punktami (13:8). Wydawało się, że podopieczni Roberto Piazzy będą w tej odsłonie nie do zatrzymania, lecz ZAKSA pokazała, że potrafi wychodzić z największych opresji. Mimo, że PGE Skra miała piłkę setową (24:22) to ekipa Andrei Gardiniego po niezwykle emocjonującej końcówce wygrała 38:36.
Przy stanie 20:17 w drugim secie bełchatowscy kibice zamarli po zderzeniu Wlazłego z bandami reklamowymi. Atakujący mistrzów Polski z rozpędu uderzył o nie barkiem, który nie tak dawno przez dłuższy czas rehabilitował. Udowodnił jednak, że jest twardym zawodnikiem i wrócił do walki.
Niewykorzystana szansa wyraźnie zdenerwowała przyjezdnych. Całą swoją sportową złość przełożyli na parkiet, co pozwoliło im szybko wyjść na wysokie prowadzenie (9:4). Mistrzowie Polski nie mają w zwyczaju powielać błędów. Tym razem nawet na moment nie stracili koncentracji i pewnie wygrali 25:19 przedłużając losy spotkania.
Do czwartego seta bełchatowianie podeszli z trzema nominalnymi przyjmującymi w składzie. Wlazły najwyraźniej odczuł skutki przykrego incydentu z drugiego seta i nie był w stanie kontynuować gry. Na jego miejsce przesunięty został Milad Ebadipour, a za przyjęcie wraz z Milanem Katićem odpowiadał Piotr Orczyk. Nie zmieniło to jednak znacząco obrazu gry. Bełchatowianie radzili sobie bardzo dobrze. Na początku prowadzili dwoma punktami, potem dali rywalom zniwelować przewagę. W końcówce gospodarze zachowali więcej zimnej krwi i to oni mogli cieszyć się ze zwycięstwa w całym spotkaniu.
PGE Skra w ćwierćfinale play-off zmierzy się z Jastrzębskim Węglem. Pierwsze starcie rozegrane zostanie w środę Jastrzębiu (transmisja od 17:30 w Polsacie Sport). ZAKSA, jako lider, do rywalizacji dołączy dopiero w półfinale. Zagra w nim z wygranym z pary Auron Virtu Warta Zawiercie - Cerrad Czarni Radom.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 3:1 (25:23, 38:36, 19:25, 23:25)
ZAKSA: Aleksander Śliwka, Mateusz Bieniek, Benjamin Toniutti, Sam Deroo, Łukasz Wiśniewski, Łukasz Kaczmarek, Paweł Zatorski (L) oraz Przemysław Stępień, Brandon Koppers, Tomasz Kalembka, Kamil Szymura (L)
PGE Skra: Milad Ebaipour, Jakub Kochanowski, Mariusz Wlazły, Milan Katić, Karol Kłos, Grzegorz Łomacz, Kacper Piechocki (L) oraz Kamil Droszyński, David Fiel Rodriguez, Piotr Orczyk
Przejdź na Polsatsport.pl