Heller po skokach: Danke i drzim palce
Trzymamy kciuki za Michala Doleżala i dziękujemy Stefanowi Horngacherowi za trzy lata wyjątkowo owocnej pracy w Polsce. W Słowenii wydarzyło się to, co tak naprawdę wisiało w powietrzu już od roku, kiedy to były już szkoleniowiec naszych skoczków postanowił przedłużyć kontrakt z Polskim Związkiem Narciarskim tylko o dwanaście miesięcy. Teraz decyzja Austriaka, który jest obecnie w trakcie dopinania umowy z naszymi zachodnimi sąsiadami dla nikogo nie była już zaskoczeniem.
Jego misja w Polsce dobiegła końca w wyśmienitym stylu. W sobotę Jakub Wolny, startujący w drugiej grupie Kamil Stoch (ostatni i udany eksperyment Horngachera z naszą eskadrą), Dawid Kubacki oraz Piotr Żyła przelecieli łącznie 1842 metry i po raz pierwszy w historii triumfowali w konkursie drużynowym na obiekcie do lotów narciarskich. To była efektowna pieczęć pod Pucharem Narodów, który w pełni zasłużenie odebrali dzień później. Indywidualnie na końcowe podia wskoczyli także Stoch i Żyła. Ten pierwszy zakończył długą zimę na trzecim miejscu w Pucharze Świata, ten drugi finiszował jako trzeci lotnik sezonu.
Wyświetl ten post na Instagramie.!!!!!!!!!! #team #nationscup #skijumping #family #planica #bestteam 📷@ewabilanstoch
Czapki z głów przed Horngacherem. Za jego kadencji Polska dwukrotnie nie miała sobie równych we wspomnianej klasyfikacji Nations Cup. Cieszyliśmy się z pierwszego drużynowego tytułu mistrzów świata oraz pierwszych drużynowych medali na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata w lotach. Za czasów Apoloniusza Tajnera czy Hannu Lepistoe o takich wynikach mogliśmy jedynie pomarzyć. Nasz zespół zaczął zajmować miejsca na podium dopiero pod wodzą Łukasza Kruczka, który położył silne fundamenty pod sukcesy Austriaka. Ten zbudował na nich najlepszą drużynę na świecie, a jej członkowie również indywidualnie przeżywali najwspanialsze chwile w swoich karierach. Tak było dwa lata temu z Maciejem Kotem, w poprzednim sezonie z Kamilem Stochem i Stefanem Hulą czy we właśnie zakończonym z Dawidem Kubackim i Piotrem Żyłą. Dziękując Stefanowi Horngacherowi o jednym warto jednak pamiętać. Austriakowi zawdzięczamy równie dużo, co on nam. Na miano najlepszego bądź też jednego z najlepszych trenerów na świecie zapracował przecież w Polsce. To właśnie u nas dostał pierwszą, w pełni samodzielną pracę na najwyższym szczeblu. A jako, że wykorzystał swoją szansę w stu procentach, Polski Związek Narciarski postanowił pójść podobną drogą.
Kim jest Michal Doleżal? Drugi Czech, po Pavle Mikesce, który poprowadzi reprezentację Polski w skokach narciarskich? Skoczkiem był przeciętnym, choć na przykład na igrzyskach olimpijskich w Nagano spisał się o wiele lepiej niż nasz Adam Małysz. 21 lat temu w Japonii zajął jedenastą i ósmą pozycję. Najwyższe – siódme – miejsce w konkursie Pucharu Świata zanotował, co dobrze nam wróży, rok później w Zakopanem.
Jako trener pracował z czeską kadrą B, by trzy lata temu dołączyć do sztabu Horngachera. „To najlepszy wybór jakiego mogła dokonać polska federacja. Michal jest bardzo dobrym i wszechstronnym trenerem” – mówił Austriak przed kamerą Polsatu News. „Praca ze Stefanem była zaszczytem. Zamierzam w dziewięćdziesięciu procentach kontynuować jego dzieło” – rewanżował się uprzejmościami Czech.
Wybór naszych działaczy zweryfikuje oczywiście kolejna zima, wierząc w powodzenie Doleżala, de facto zimy. Odnoszę jednak wrażenie, że w drodze na igrzyska w Pekinie, najlepszej, ale i najstarszej drużynie świata przyda się nowy impuls. A zatem, drzim palce panie Michale!
Przejdź na Polsatsport.pl