Sukces Eintrachtu Frankfurt? Cztery zasady szkolenia i trening do utraty tchu
- Wychowaliśmy Emre Cana, Niklas Süle, wielu innych, którzy grają obecnie w Bundeslidze. Wiemy, jak to robić, najważniejsza jest konsekwencja. Najważniejsze: nie zamęczać dzieciaków – mówi Karl Rotter, jeden z najważniejszych trenerów w akademii piłkarskiej Eintrachtu Frankfurt, rewelacji rozgrywek Ligi Europy.
Karl Rotter ma 43 lata, od wielu lat razem z Samadem El Messaoudim, jest filarem siatki trenerskiej w akademii piłkarskiej Eintrachtu Frankfurt. Obecnie odpowiada za zespół U13, ale też dogląda szkolenia w innych rocznikach. Pochodzi z Polski, urodził się w Rudzie Śląskiej, jego ojciec był w przeszłości piłkarzem Ruchu Chorzów.
Przemysław Iwańczyk: Jak Pan trafił do Eintrachtu?
Karl Rotter: Przyjechałem z Polski do Niemiec, mając trzy lata. Odkąd pamiętam byłem fanem Eintrachtu. Miałem zaledwie 15 lat, kiedy postanowiłem zostać trenerem. Tak to się zaczęło, dostałem wtedy pierwsze zespoły do prowadzenia w małym klubie. Przy okazji grałem w piłkę z Samadem El Messaoudim. Poznałeś go, to jedna z najbardziej uznanych postaci w niemieckim szkoleniu. Samad poszedł do Kickers Offenbach, zadzwonił, poszedłem za nim. Pracowaliśmy przez pięć lat, Eintracht z nami regularnie przegrywał, aż wreszcie zadzwonili, czy nie przenieślibyśmy się do nich.
Stanowicie z El Messaoudim duet rozpoznawalny w całych Niemczech.
Poświęcamy się tylko temu. Przewinęło się przez nasze ręce wielu chłopaków, którzy zrobili karierę, nawet na poziomie Ligi Mistrzów czy kadry narodowej Niemiec. Emre Cana, który gra obecnie w Juventusie, znalazłem w małym klubie we Frankfurcie. Podobnie było z Niklasem Süle, obrońcą reprezentacji Niemiec. Mogę spokojnie wymieniać dalej. Na szybko przychodzą mi do głowy Marc Oliver Kempf z VfB Stuttgart, wypożyczony do Fortuny Düsseldorf Aymen Barkok, czy występujący u nas pomocnik Marc Stendera, obrońcy Marco Russ, Timothy Chandler, reprezentant USA. Nie zliczę tych, którzy są w innych klubach na niższym poziomie, bądź zakończyli już kariery.
Jaka jest recepta na dobre szkolenia?
Nie ma recepty. Mamy swoją filozofię. Jeśli chcesz być w naszej akademii i zrobić w przyszłości karierę, musisz być szybki, mieć dobrą technikę, umiejętność gry jeden na jeden oraz musisz grać z głową. Każdy z tych aspektów realizujemy w każdym naszym treningu. Oczywiście, nie pozostajemy głusi na nowe rzeczy. Ostatnio zmieniliśmy nieco jedną rzecz za sprawą nowego dyrektora naszej akademii Marco Pezzaiuoliego [były członek sztabu niemieckich reprezentacji młodzieżowych, asystent Ralfa Rangnicka – red.]. Wszystkie gry treningowe rozgrywamy w systemie czterech na czterech. Dzięki temu chłopcy mają więcej kontaktów z piłką, w jeszcze większym stopniu poprawiają się indywidualnie.
Jak często trenują wasze najmłodsze grupy? W Polsce bywa, że dzieciaki trenują codziennie, żeby Zachód nam nie odjechał.
Nasza filozofia polega na tym, by intensywność zajęć była tak wielka, by stojącego z boku bolała głowa, by pomyślał, że to niemożliwe. Dzieciaki i młodzież trenują 90 minut, ale od pierwszego do ostatniego gwizdka niezwykle intensywnie. Taki wysiłek powinny jednak twprzedzielać przerwy, by organizm się zregenerował, a kolejnego dnia znów dał z siebie wszystko. To nas naprawdę wyróżnia, chciałbym żebyś znalazł miejsce, w którym trenuje się intensywniej.
Trenując codziennie, szybko przychodzi zmęczenie. To z kolei rodzi ryzyko, że chłopcy zaczną tracić szybkość. A już przecież wiesz, że bierzemy tylko tych najszybszych.
Dzieciaki doszkalają się poza klubem, wychodzą na podwórka?
W Niemczech, jak i w Polsce, już nikt nie wychodzi na podwórka. Nawet jeśli ktoś się zdecyduje, ludzie wyglądają z okien i przeganiają chłopców. Oczywiście mogą bawić się z piłką samemu, często to robią, w szkołach lekcje wychowania fizycznego również są na wysokim poziomie. Niedawno wprowadziliśmy jako obowiązkową część planu tygodniowego zajęcia z judo. Trwają godzinę, niebywale poprawiają atletykę młodych graczy.
Jak wiele meczów rozgrywacie, ile minut gry dajecie każdemu z chłopców, dlaczego w kategorii U13 w ogóle nie przystąpiliście do rozgrywek ligowych?
Nasza akademia rozpoczyna się od grupy U10. Ten rocznik oraz U11 i U12 grają w lidze. Rok starszych chłopaków z premedytacją wycofaliśmy z rozgrywek. Musielibyśmy grać w futbol dziewięcioosobowy na skróconej długości boiska, ale za to szerokim jak u seniorów. Przecież to kompletnie mija się z celem. Chcemy, by chłopcy w tym wieku uczyli się już piłki 11-osobowej, organizujemy im cotygodniowe mecze sparingowe oraz turnieje. To rocznik przejściowy, od U14 Eintracht znów występuje w rozgrywkach.
Mój zespół U13 rozgrywa jeden mecz w tygodniu, zdarza się, że dwa. Spotkanie trwa 90 minut [3x30 minut – red.], każdy z chłopców dostaje godzinę gry, co daje mu minimum 240 minut w miesiącu, ale często więcej, bo przecież dochodzą również turnieje, na które wyjeżdżamy. W grupie U12 jest podobnie, ale tam spotkania ligowe trwają 60 minut. Wyrównujemy im szanse poprzez spotkania sparingowe.
Na ile akademia Eintrachtu różni się od pozostałych w Niemczech? Czy na te różnice ma wpływ zamożność miasta oraz kosmopolityczność Frankfurtu?
Drużyna jest bardzo różnorodna, to fakt, ale przecież tzw. multi-kulti to wręcz wizytówka Frankfurtu. Tak było od zawsze, dla nas trenerów to nic specjalnego. Każdy talent może grać u nas niezależnie od tego, skąd się wywodzi. Nie chcę porównywać do innych, ale w tym aspekcie nie kierujemy się żadną regułą. Piłka nożna jest jedynym kryterium.
Nie ma zresztą takiej możliwości, by sprawdzić, która akademia w Niemczech jest najlepsza i gdzie w tym wszystkim my jesteśmy. Obowiązuje nam narzucona przez federację certyfikacja akademii, mamy trzy gwiazdki, podobnie jak inne kluby. Różni nas niewiele, to są niuanse. Obiektywnie mogę powiedzieć, że w najniższych rocznikach jesteśmy naprawdę bardzo dobrzy, jeśli nie najlepsi. Wystarczy spojrzeć na wyniki turniejów, w większości, w których bierzemy udział, wygrywamy. Zresztą na tym poziomie wyniki też niewiele mówią, tam rządzi zasada: kto pierwszy zrobi błąd, przegrywa.
W starszych rocznikach bywa różnie, ostatnio przez dwa sezony mieliśmy kłopot z drużyną U19, ale jestem pewien, że za chwilę zmieni się to na lepsze.
Jacy trenerzy mogą pracować w Eintrachcie?
Szkoleniowcy, którzy hołdują czterem zasadom, o których mówiłem wcześniej, ludzie, których konikiem jest szybka piłka i szybcy zawodnicy. To tworzy podstawy bardzo ofensywnej gry, której elementem jest bardzo agresywny pressing. Widziałeś nasze treningi, więc łatwiej ci to zrozumieć, wiesz, jak to wygląda.
Spotykamy się regularnie, wszyscy trenerzy w akademii, by wspierać się wzajemnie w tej filozofii. Im bardziej będziemy się na to nastawiać, tym większe będziemy mieć efekty.
Jak postępujecie z zawodnikami, którzy wstępują w wasze progi? Mają tzw. okres ochronny?
Tak, z reguły są to dwa lata. Ale umówmy się, jeśli widzimy, że ktoś nie daje rady już po pół roku, po roku się rozstajemy. Bywają różne sytuacje. Kiedyś obserwowaliśmy chłopaka, który wydawał się idealny do nas. Przyjechał na testy, wraz z nim, zupełnie przypadkiem jego kolega. Ten, którym byliśmy wcześniej zachwyceni, w ogóle się nie odnalazł, miał problem, że trafił do markowego klubu. Został kolega, na którego wcześniej w ogóle nie spoglądaliśmy.
Prowadzisz drużynę U13. Ilu z chłopaków jest od początku?
Oni startowali od U11, dopiero od tego sezonu mamy rocznik U10, i na razie są wszyscy. Oglądamy nowych chłopców, nie możemy sobie pozwolić, by przeoczyć kogoś, kto jest rokujący i najczęściej lepszy od tych, których mamy. Zapewne czekają nas zmiany.
Współpracujecie z okolicznymi klubami, czy rywalizujecie?
Naszym konkurentem jest FSV Mainz 05, ale mamy umowę, że my nie bierzemy ludzi od nich, a oni od nas. Z pozostałych klubów, np. FSV Frankfurt, Kickers Offenbach, SV Darmstadt 98, bierzemy wszystkich najlepszych. Po jednym, dwóch w każdym okienku transferowym.
Tęsknisz za Polską?
Byłem jeden raz, obejrzałem trening młodych piłkarzy Ruchu Chorzów. No całkiem inny niż u nas. Co by tu więcej powiedzieć? Miło było zobaczyć, to wszystko…
Przejdź na Polsatsport.pl