NBA: Obrońcy tytułu rozpoczęli fazę play off od zwycięstwa
Broniący tytułu mistrzów NBA koszykarze Golden State Warriors pokonali we własnej hali Los Angeles Clippers 121:104 i w play off objęli prowadzenie 1-0. Pierwsze mecze rozpoczętej w sobotę rundy pucharowej wygrały też ekipy z San Antonio, Orlando i Brooklynu.
Mecz w Oakland nie przyniósł większych emocji. Clippers dotrzymywali kroku gospodarzom tylko do połowy drugiej kwarty. Potem "Wojownicy" zdobyli bezpieczną, kilkunastopunktową przewagę, którą utrzymali do końca.
Bardzo dobrze zagrał Stephen Curry. Trzykrotny mistrz NBA uzyskał 38 punktów, ośmiokrotnie trafiając za trzy (na 12 rzutów), zanotował także 15 zbiórek, co jest jego osobistym rekordem. Łącznie w play off zdobył zza linii 7,24 m już 386 punktów, czyli o jeden więcej od dotychczasowego rekordzisty Raya Allena.
"Znowu usłyszałem pytanie: +Czy to był jego najlepszy mecz?+. Dla mnie Curry gra na najwyższym poziomie od pięciu lat" - powiedział trener "Wojowników" Steve Kerr.
Podobnie jak w poprzednich starciach tych drużyn, nie brakowało prowokacji i przepychanek między zawodnikami. Pięć minut przed zakończeniem meczu z powodu kolejnej kłótni boisko musieli opuścić Kevin Durant (Warriors) i Patrick Beverley (Clippers).
Wyżej notowani po sezonie zasadniczym Toronto Raptors przegrali u siebie z Orlando Magic 101:104. Zadecydował rzut za trzy punkty D.J. Augustina na niecałe cztery sekundy przed końcową syreną.
Drużyna z Florydy z trudem zdobyła przepustkę do play off, dzięki wygraniu 10 z 12 ostatnich spotkań. W sobotę w swoim pierwszym meczu tej fazy od 2012 roku wyróżnili się Augustin - 25 pkt i Evan Fournier - 16 pkt.
"Nikt się nas nie spodziewał w play off, nikt nie sądził, że możemy dziś wieczorem wygrać. My wierzymy w siebie i nie obchodzi nas, co się mówi na nasz temat" - skomentował Augustin.
Do niespodzianki doszło także w Filadelfii, gdzie drużyna 76ers uległa Brooklyn Nets 102:111. Gospodarze fatalnie pudłowali - mieli tylko 12 proc. skuteczności rzutów za trzy punkty. Złe wrażenie spotęgował fakt, że kamery telewizyjne uchwyciły moment, gdy lider drużyny Kameruńczyk Joel Embiid i jego kolega Amir Johnson... wysyłali sms z telefonu komórkowego.
"To nie był mój telefon. Patrzyłem tylko w ekran, ponieważ Amir powiedział mi, że jego córka jest bardzo chora i oczekiwał wieści" - bronił się Embiid. Johnson, który w tym spotkaniu nie zagrał, przeprosił za swoje zachowanie. Nie uniknął jednak kary finansowej, której wysokości w komunikacie klubu nie ujawniono.
Trener Brett Brown bronił lidera zespołu Embiida. Tłumaczył, że Kameruńczyk, mimo utrzymującego się od wielu tygodni bólu kolana, nie opuścił kolegów i rzucił 22 punkty oraz zaliczył 15 zbiórek.
W ostatnim sobotnim meczu Denver Nuggets przegrali z San Antonio Spurs 96:101, mimo świetnej gry Nikoli Jokica. Serb został czwartym koszykarzem w historii NBA, który w swoim debiucie w play off zaliczył triple-double, uzyskując 10 punktów, 14 zbiórek i 14 asyst. Poprzednim zawodnikiem z takim osiągnięciem był LeBron James w 2006 roku.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze