Serwiński: Duży sport nie jest zakazany dla małych miast
- Muszynianka pokazała, że ten duży sport nie jest zakazany dla małych miejscowości i może być drogowskazem też dla innych miast – uważa Bogdan Serwiński, były trener i prezes siatkarek klubu z Muszyny, który rok temu wycofał się z rozgrywek ekstraklasy.
Przez ostatnie 15 lat siatkarki Muszynianki były wiodącą siłą ekstraklasy, zdobywając m.in. cztery tytuły mistrza Polski. Rok temu Serwiński podjął bardzo trudną decyzję, sprzedając drużynę i "przeprowadzając" ją do Radomia. Nie brakuje mu siatkówki w Muszynie?
- Nie patrzę na tę sytuację w kategoriach żalu czy tęsknoty. Na pewno siatkówka w Muszynie była ewenementem nie tylko na skalę krajową, ale także światową. Drużyna z miejscowości liczącej pięć tysięcy mieszkańców nie dość że przez jakiś czas występowała w ekstraklasie, ale przez 15 lat zdobyła osiem trofeów, w tym cztery tytuły mistrza kraju i europejski puchar. Uważam, że Muszyna była swego rodzaju drogowskazem, że "można", że potencjał ludzki nie ogranicza możliwości i że sport nie jest zakazany dla ludzi z małych miejscowości - przyznał.
Patrząc na klub z Muszyny, wydaje się, że wspomniana formuła dużego sportu w małym mieście się wyczerpała.
- Nie ma co dyskutować ze zdaniem sponsorów, że my jako zespół siatkarek z tak małego miasta jesteśmy produktem, który nie przynosi im większego pożytku biznesowego. A każdy, kto prowadzi firmę, patrzy na kwestię biznesową bardzo poważnie. Dywagowaliśmy nawet na temat, czy może nie przeczekać i nie zbudować zespołu o skromnym budżecie i niskich walorach sportowych. Decyzja sprzed roku była jednak przemyślana i racjonalna. Zawsze staraliśmy się tak pracować, żeby uniknąć kłopotów, o których coraz głośniej w siatkówce - mam na myśli długi czy nawet komorników pojawiających się w klubach. A robienie czegoś na kredyt to narażanie wiele osób na niepotrzebny stres. Dzisiejszy sport jest mocno powiązany z finansami. Tamten czas nie pokazywał żadnych perspektyw na pozyskanie nowych sponsorów, a tych "starych" nasz produkt przestawał już interesować. Może przyszło znużenie tą dyscypliną sportu, brakowało nowych bodźców. Nasz zespół pod względem sportowym przez ostatnie dwa sezony też przeżywał regres - rzekł.
Czy mieszkańcy Muszyny nie mają żalu, że w mieście nie ma rozrywki sportowej na wysokim poziomie? - Żal mają olbrzymi, ale nie kierują tego w moją stronę. Przez te lata bardzo dużo mieszkańców Muszyny interesowało się siatkówką, a wręcz nią żyło. Dysponowaliśmy halą na około tysiąc miejsc, ale nawet przy tych słabszych sezonach na trybunach było średnio 800 osób. A w latach mistrzowskich, to przed meczami play off rano pod halą do kasy ustawiały się kolejki - wspomniał Serwiński.
Należy zadać pytanie czy wielka siatkówka ma jeszcze szansę wrócić do Muszyny? - Obecnie siatkówka funkcjonuje w szkolnym klubie. Żeby zbudować coś solidniejszego potrzeba heroicznej pracy od podstaw. A tę trzeba zacząć od przedszkola i ta praca musi być systemowa. Żeby coś się mogło odtworzyć, to sam klub nie wystarcz. Potrzeba woli miasta, dyrektorów szkół. Póki co, siatkówka jest w Muszynie na poziomie czysto amatorskim, rekreacyjnym - zaznaczył.
Przez większość lat gry w ekstraklasie Serwiński bardzo często występował w podwójnej roli - prezesa i trenera. To musiało też kosztować sporo zdrowia...
- Dziś na szczęście jestem już szczęśliwym emerytem. Sport w moim przypadku był wielkim obciążeniem. Zawód trenera jest niezwykle trudny, a dochodziły jeszcze kwestie organizacyjne. Dla mnie była to praca niesamowicie wyczerpująca, od rana do wieczora. Dzięki rodzinie mogłem funkcjonować w ten sposób, ale to było naprawdę wielkie wyzwanie. Obowiązków było mnóstwo, nawet w dobie elektroniki i internetu nie można pewnych rzeczy zrobić szybciej - powiedział.
Serwiński nadal śledzi rozgrywki Ligi Siatkówki Kobiet. Czy brak Chemika Police w finale nie jest już dla niego niespodzianką?
- Nie odciąłem się od siatkówki, nadal utrzymuję kontakty z trenerami, zawodniczkami. Co do ligi, to oczywiście ją oglądam, choć już tylko w telewizji. Do półfinałów wszystko przebiegało tak, jak można było oczekiwać na początku sezonu. Natomiast skład finału jest sporym zaskoczeniem, a szczególnie brak Developresu Rzeszów. Oglądałem mecze półfinałowe i byłem trochę zdegustowany. Potencjał rzeszowskiego zespołu przy ŁKS jest olbrzymi, a jakość była mierna. Okazało się, że wola walki, ambicja, zespołowość mają przewagę nad indywidualnościami. Z drugiej strony, gdyby takie rzeczy nie zdarzały się w sporcie, nie byłby on atrakcyjny. W Policach pojawiły się pewne problemy organizacyjne, mam tu na myśli odejście Magdaleny Stysiak. Chemik stracił bardzo duży atut, a w siatkówce pozycja atakującej jest newralgiczna. A Budowlani Łódź, po perypetiach związanych z kontuzjami, w końcówce sezonu wyglądali bardzo dobrze. Trener Błażej Krzyształowicz zrobił fantastyczną robotę, co mnie szczególnie cieszy, ponieważ zawsze uważałem, że polscy szkoleniowcy nie są gorsi od zagranicznych, a w tym przypadku od włoskich - stwierdził.
Na kogo Serwiński stawia w finale LSK? - Faworytem są Budowlani, potencjał drużyny jest jednak większy. Nie ukrywam, że też im kibicuję, bowiem mocno sympatyzuje z trenerem Krzyształowiczem. Wiele lat temu pracował w Muszynie, pełniąc funkcję statystyka, i miło wspominam ten okres. Dlatego trzymam za niego kciuki - rzekł.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze