Polski Związek Rugby szuka w Londynie graczy do kadry narodowej
Blisko trzydziestu zawodników mających polskie korzenie wzięło udział w brytyjskich testach organizowanych przez Polski Związek Rugby, który szuka nowych graczy do kadry narodowej. - Tutaj każde miasto lub wioska ma drużynę - powiedział skaut Adam Michaelson.
Już teraz w polskiej reprezentacji grają m.in. zawodnicy pochodzący z Gruzji i Ukrainy, ale organizatorzy testów w Roslyn Park w Londynie liczą na to, że uda im się pozyskać także przedstawicieli blisko milionowej polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii.
Michaelson, który sam ma polskie korzenie, bo jego rodzice są Polakami, a na Wyspy Brytyjskie przyjechali po wojnie, przekonywał, że poszukiwanie przez federację graczy poza granicami kraju nie jest niczym nadzwyczajnym we współczesnym sporcie. Zgodnie z przepisami World Rugby, do gry w reprezentacji klasyfikują się wszyscy, którzy urodzili się w Polsce albo urodzili się tam ich rodzice lub dziadkowie.
W tym kontekście skaut PZR wskazał m.in. na podobną inicjatywę Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN) i podkreślił, że dzięki temu Polska będzie mogła skorzystać z talentów rozwijanych w znacznie bardziej rozbudowanych strukturach angielskiego rugby.
- Każdy związek używa wszelkich dostępnych środków, aby zwiększyć grupę zawodników, z których można skorzystać. Polska gra w europejskiej trzeciej lidze i nawet na tym poziomie są np. angielscy czy australijscy gracze w reprezentacji Holandii. W ten sposób działa teraz rugby na świecie, a polska federacja ma to szczęście, że może liczyć na potencjał Polonii rozsianej na całym świecie - tłumaczył.
Jak dodał, w Anglii jest znaczna populacja Polaków zarówno tych, którzy przyjechali tutaj ostatnio, jak również tych wywodzących się z migracji wojennej.
- Taka perspektywa w myśleniu o poszukiwaniu zawodników do kadry sprawia, że pula, z której możemy czerpać, znacząco się powiększa - zauważył skaut.
Według danych z 2016 roku w samej Anglii zarejestrowanych jest blisko 341 tys. zawodników, a ogólne szacunki wskazują, że amatorsko w rugby grają nawet dwa miliony osób.
- Tymczasem w Polsce jest mniej więcej kilka tysięcy graczy, głównie w kilku największych ośrodkach, np. Trójmieście i Łodzi. To zupełnie co innego niż w Wielkiej Brytanii, gdzie w niektórych miejscach kraju praktycznie każde miasto lub wioska mają swoją drużynę rugby - tłumaczył Michaelson.
Podkreślił, że celem przeprowadzenia testów było wychwycenie graczy, którzy z miejsca mogliby wejść do drużyny, ale także młodych zawodników. - Dlaczego zaczynamy już od piętnastolatków - wspomniał.
- Byłem zaskoczony tym, z jak pozytywną reakcją się spotkaliśmy i tym, dla jakich klubów grają ci, którzy się do nas zgłosili. Mamy młodych graczy - poniżej 16. i 18. roku życia - występujących w znanych klubach w Walii, ale też zawodników na poziomie hrabstw; otrzymaliśmy też pozytywne odpowiedzi ze strony kobiet, z których jedna gra w Tyrrels Premier 15s, najwyższej lidze w Anglii; inna występuje ligę niżej - wyliczył.
Pytany o to, jakie są główne cechy, których poszukiwali trenerzy PZR, rozmówca PAP wskazał na to, że zawodnicy muszą być naprawdę sprawni fizycznie i nie chodzi tylko o szybkość, bo rugby to znacznie bardziej wszechstronny sport.
- Potrzebujemy szybkości, ale także silnych górnych partii ciała. W trakcie gry pojawia się wiele sytuacji w zwarciu, co wymaga także pewnej siły wewnętrznej, w równym stopniu fizycznej, co psychicznej - dodał.
- Porównamy tych, których widzieliśmy, z tymi, którzy obecnie grają dla Polski - powiedział i dodał, że w trakcie zajęć było wiele testów mających na celu sprawdzenie umiejętności zawodników, ich sprawności fizycznej i świadomości przestrzennej.
Niedzielne testy były drugimi na terenie kraju po tym, jak w 2017 roku zorganizowano podobny sprawdzian w Exeter. - Może w przyszłości zdecydujemy się na bardziej długoterminowe projekty, będziemy częściej wracać i jeździć także do innych miast - podsumował Michaelson.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze