Francuskie media po sukcesie PGE VIVE: To coś niemożliwego!

"Odrobili dziesięciobramkową stratę z Kielc, jednak nie wytrzymali psychicznie w końcówce, po dwóch „wielbłądach” Mikkela Hansena, oddając kwalifikację do Final Four. To coś nieludzkiego" - komentuje niedzielne odpadnięcie PSG z Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych i awans Vive Kielce największy francuski dziennik l’Equipe.
Z kolei w „le Parisien” w poniedziałek rano można znaleźć dwie pełne kolumny na ten temat niedzielnego meczu PSG z Vive z gorzkimi komentarzami. Na jedynce wymowny tytuł: "Nożna czy ręczna – zaprzepaszczona Europa"’, jasno nawiązujący do porażek najbogatszego francuskiego klubu zarówno jeśli chodzi o futbol, jak i szczypiorniak.
Jakby nad PSG, od 2011 roku własnością Katarczyków, dalej wisiała klątwa porażek w Lidze Mistrzów. Najpierw odpadli piłkarze nożni, prezentując na tacy awans Manchester United i to przed własną publicznością na Parc des Princes.
Później przyszła kolej na zespół kobiecy, który nie był w stanie uporać się z Chelsea. I wreszcie to feralne, niedzielne popołudnie w zabytkowej hali Pierre'a de Coubertina, gdzie szczypiorniści klubu o najwyższym budżecie w Europie już witali się z gąską.
Nie można narzekać na kibiców, bo ci w liczbie około 4 000 stanęli na wysokości zadania. Widoczny był transparent: ,,Gotowi na wojnę’’. Wszyscy byli przekonani, że to będzie niedzielne popołudnie z happy endem.
PSG miał wejść do historii, jako pierwszy klub francuski, który odrobi dziesięć bramek straty. Jeszcze raz jednak PSG udowodnił, że się pogniewał na Europę, że tzw. "Frexit"’ przeniósł się na wszystkie sekcje klubu.
Jak można roztrwonić taka przewagę, mając nawet w rękach piłkę na +12 i być blisko czwartego udziału w Final Four? W zeszłej edycji w czołowej czwórce Europy udział brały aż trzy francuskie zespoły: Montpelier, Nantes i PSG. W tym roku francuska ręczna, posiadającą ogromny potencjał będzie musiała się obejść smakiem.
,,Zabytkowe mury słynnej hali do dzisiaj się trzęsą’’, pisze l’Equipe. ,,Przez godzinę paryżanie szli jakby nawałnica, ale na końcu polały sie łzy, łzy rozpaczy, kiedy kaci z Kielc rozpoczęli taniec radości na którą już nie liczyli’’.
W paryskim dzienniku można również się zapoznać z obiektywna opinią, Marko Mamicia: „Mieliśmy po prostu trochę szczęścia, przyznał doskonały obrońca Kielc. Zielone światełko zaświeciło się dla nas tam, gdzie nikt by się tego nie spodziewał. Dubeltowy błąd popełniony przez najlepszego szczypiornistę świata (Mikkela Hansena – przyp. red), otworzył nam drogę do Final Four”
Przejdź na Polsatsport.pl