Słodko-gorzkie pożegnanie kapitana
Licznik Gary'ego Cahilla w Chelsea zatrzyma się na siedmiu latach, choć sam piłkarz zamierza wymazać z pamięci ostatni rok. Sposób, w jaki potraktował go trener Maurizio Sarri, był dla niego największym rozczarowaniem w karierze. Czy to powinno się wydarzyć?
Niemal każdy wiedział, że Anglik ma swoje ograniczenia, jednak nigdy nie można było odmówić mu zaangażowania. W erze "po starej gwardii", na którą składali się Didier Drogba, John Terry czy też Frank Lampard, mocne charaktery były bardzo pożądane w szatni. Cahill był ważną postacią dla kolejnych szkoleniowców. To z nim w składzie Roberto di Matteo świętował zdobycie Ligi Mistrzów, z nim Rafael Benitez triumfował w Lidze Europy, to z nim Jose Mourinho i Antonio Conte cieszyli się z wywalczenia Premier League.
Siedem milionów funtów, jakie zapłaciła Chelsea Boltonowi w styczniu 2012 roku, było rozpatrywane jako promocja. Taka transakcja nie miała słabych punktów. Cahill rósł w oczach fanów, kolegów z drużyny, trenerów, aż w końcu przejął opaskę kapitańską po Johnie Terrym. Permanentnie w 2017 roku, choć nosił ją też znacznie wcześniej, kiedy to "JT" siedział na ławce. Był nazywany "małym Terrym", czerpał od niego garściami i uczył się nowej roli.
Na początku tego sezonu coś się jednak zmieniło. Przybycie Maurizio Sarriego okazało się przekleństwem dla zasłużonego piłkarza, który z tym klubem przeżywał lepsze i gorsze chwile. Włoch nie widział w Cahillu oparcia niebieskiej defensywy. Anglik postanowił jednak walczyć o swoją pozycję, choć walka od samego startu była przegrana. Trener zachowywał się tak, jakby ten utytułowany piłkarz nie istniał. 33-latek nie mieścił się w kadrze meczowej, siedział na trybunach i nigdy nie dostał wyjaśnienia, co robi źle.
Jego kontrakt kończy się latem tego roku. Cahill już wcześniej poinformował, że go nie przedłuży i poszuka kolejnych wyzwań. Niewłaściwe traktowanie przez Sarriego bardzo nie podobało się pozostałym zawodnikom Chelsea, którzy widzieli w Cahillu lidera i jednego z twórców sukcesów tego klubu. Już kilka miesięcy temu z szatni "The Blues" dochodziły głosy, że kapitan jest traktowany niczym duch, a Sarri z premedytacją go nie zauważa. Czarę goryczy przelał jednak wywiad, jakiego udzielił przed niedzielnym spotkaniem z Watford.
- Jeśli nie wystawiasz piłkarza przez dwa, trzy, cztery spotkania, to nei musisz mu zdradzać powodów. Jeśli jednak trwa to osiem czy dziewięć meczów, to musisz wyjaśnić tę sytuację. O co chodzi? Bardzo trudno mi szanować kogoś, kto nie szanuje tych, którzy wywalczyli tak wiele z tym klubem. Byłem na mistrzostwach świata, nie grałem zbyt wiele, ale jednak Gareth Southagte urósł w moich oczach. Nie chodzi o to, czy trener cię wystawia, tylko jak cię traktuje - powiedział.
To były bardzo mocne słowa uderzające w autorytet trenera. Nie po raz pierwszy Sarriemu można było coś zarzucić, gdyż sławetna sytuacja z Kepą Arrizabalagą, który odmówił zejścia z boiska w trakcie finałowego meczu Carabao Cup z Manchesterem City, mocno nadszarpnęła jego profesjonalizm. Na konferencji prasowej po niedzielnym spotkaniu Włoch przyznał wprost, że nic nie wie o wywiadzie Cahilla, skupiając się na docenieniu jego wkładu dla tej drużyny.
Nie wiadomo, czy na skutek presji fanów, czy też problemów kadrowych, ale kapitan Chelsea znalazł się na ławce rezerwowych w starciu przeciwko Watford. Była to dla niego ostatnia szansa, by pożegnać się ze Stamford Bridge. Przy okazji każdego ostatniego meczu domowego w sezonie piłkarze odbywają rundę honorową, w trakcie której dziękują fanom za wsparcie. Był to chyba najpiękniejszy moment w tym sezonie dla Cahilla. Anglik pojawił się na boisku w 89. minucie, a każdy jego nieliczny kontakt z piłką był kwitowany głośnymi okrzykami. Już w trakcie jego rozgrzewki przed wejściem na murawę sympatycy Chelsea chcieli pokazać, że identyfikują się ze swoim kapitanem. Uśmiech na jego twarzy mówił wiele.
- Świetnie, że mogłem podziękować fanom. To był kapitalny moment, by wyjść tam i pożegnać się ze wszystkimi i podziękować za wspaniałą karierę, jaką tutaj miałem. Było w niej więcej wzlotów. Doceniam klub, ponieważ dał mi szansę gry na najwyższym poziomie - powiedział szczęśliwy kapitan, który z opaską na ramieniu najdłużej rozdawał autografy w trakcie wspomnianej rundy honorowej.
Cahill wciąż ma przed sobą kilka lat gry na solidnym poziomie. Wiele klubów Premier League z pewnością chciałoby mieć takiego obrońcę w swoich szeregach. Ze Stamford Bridge odchodzi po siedmiu latach, choć ten ostatni rok zamierza wykreślić z pamięci. Jego ostatnim wspomnieniem ma być wywalczenie Pucharu Anglii po ograniu Manchesteru United na Wembley. Choć ten rok był dla niego gorzki, to przynajmniej samo pożegnanie dostarczyło mu wiele pozytywnych emocji.
Osiągnięcia Cahilla w Chelsea:
Premier League (2): 2014/2015, 2016/2017
Puchar Anglii (2): 2011/2012, 2017/2018
Puchar Ligi Angielskiej (1): 2014/2015
Liga Mistrzów (1): 2011/2012
Liga Europy (1): 2012/2013