Speedway od Polski przez Chorwację po Nową Zelandię. Gdzie na świecie ścigali się żużlowcy?
Żużel to sport niszowy? Interesują się nim tylko Polacy, Szwedzi czy Brytyjczycy? Nie do końca! Wbrew pozorom czarny sport uprawiany jest na całym świecie. Począwszy od kraju nad Wisłą, przez Rosję, Australię, a nawet Stany Zjednoczone. Postanowiliśmy sprawdzić, gdzie ścigali się zawodnicy i jakie tradycje panują w speedwayu za granicą.
Jeśli komuś wydaje się, że na żużlu jeździ się tylko w kilku krajach na krzyż - jest w błędzie. Dość powiedzieć, że w latach pięćdziesiątych poprzedniego wieku zawodnicy rywalizowali na Czarnym Lądzie. W RPA ścigały się takie ikony tej dyscypliny jak Ove Fundin, Olle Nygren czy Peter Craven - medaliści indywidualnych mistrzostw świata. Aktualnie speedway w Afryce wymarł, ale żużlowcy nierzadko decydują się na krótsze lub dłuższe przygody w tak zwanych egzotycznych krajach. Jakuba Jamroga ze Sparty Wrocław można było podziwiać w... Argentynie, a Grzegorza Walaska we Włoszech. Natomiast jeden z bohaterów naszego reportażu Nicki Pedersen miał okazję pościgać się na nowozelandzkiej ziemi.
Gdzie mieli okazję ścigać się bohaterzy naszego magazynu?
- Pamiętam Brockstedt, Diedenbergen, Wittstock, Berlin, Landshut, Teterow, Gustrow. Więcej nazw torów nie pamiętam, ale parę okrążeń w lidze niemieckiej przejechałem. Nasi zachodni sąsiedzi niestety nie inwestują w infrastrukturę poza torem. Wszyscy są tam raczej przyzwyczajeni do tego, że przynoszą na mecze własne krzesełka. Zasiadając na nich lub na ziemi piją sobie piwko i bratwursta i oglądają żużel - powiedział Patryk Dudek, indywidualny wicemistrz świata z 2017 roku.
- Na Węgrzech na wielki stadion przychodziło po 500-1000 osób. Niestety frekwencja tam z roku na rok malała i było kameralnie - przyznał Sebastian Ułamek, były uczestnik cyklu Grand Prix.
- Po paru latach ciszy na arenie międzynarodowej żużel w moim kraju ruszył w dobrą stronę. W 2020 roku w Chorwacji odbędzie się Grand Prix Challange. Na zawody przyjdzie wiele ludzi i będzie dużo hałasu wokół tego. Mam nadzieję, że pojawią się również dobre wyniki. Chciałbym, żeby więcej speedwaya było w telewizji. Na razie wszystko jest na moich barkach - stwierdził Jurica Pavlic, który na swoim koncie posiada srebrny oraz brązowy medal indywidualnych mistrzostw świata juniorów.
Bałkany są ubogie jeśli chodzi o speedway, bazę oraz zawodników, a jak to wygląda w Skandynawii?
- Kiedy byłem młodszy ścigałem się na motocyklach z silnikami o pojemności 50 centymetrów sześciennych. Była to rodzinna rozrywka. Bawiliśmy się. Ludzie, z którymi miło spędzałem czas, później stali się moimi rywalami. Po zawodach znów byliśmy dobrymi kumplami. Chciałbym, żeby liga duńska była silniejsza i cieszyła się taką popularnością jak liga w Polsce - mówił Mikkel Bech, żużlowiec gdańskiego Wybrzeża.
- W szwedzkiej Malilli dużo jest owadów. Na szczęście podczas jazdy nie zdarzyło mi się, żebym miał pół gogli zasypanych insektami, ale przeszkadzają czasami w parkingu - wspominał Kacper Gomólski, klubowy kolega Becha.
Przyglądnęliśmy się również jak wygląda żużel w krajach anglosaskich.
- Wiele jest torów gdzie od razu za bandą jest specjalny, wyścigowy tor dla psów. Kiedy jeździłem w Swindon Robins poszedłem właśnie tam i za pięć funtów obstawiłem na zwycięstwo jednego z czworonogów, ale niestety nie trafiłem z tym wyborem - dodał Gomólski.
- Żużel narodził się w Australii i nigdy nie zginie. Mamy wielu zdolnych chłopaków, którzy chcą się ścigać i spełniać marzenia. Geometria australijskich torów jest ciekawa. Szczerze chciałbym, żeby kiedyś powstała tam zawodowa liga - życzył sobie Sam Masters, który trzykrotnie startował z dziką kartą na Grand Prix w Melbourne.
- Nowa Zelandia? Cóż... nigdy nie ścigałem się na tak długim torze jak obiekt w Auckland - przyznał Nicki Pedersen, trzykrotny indywidualny mistrz świata.
Rosja to największe państwo na świecie, ale jak to wygląda z popularnością czarnego sportu?
- W moim kraju ludzie lubią żużel, ale tylko w miastach, w których są kluby i stadiony. Wystarczy pojechać 50 kilometrów dalej i już ten sport jest zapomniany. Społeczeństwo nie interesuje się tą dyscypliną, albo nawet o niej nie wie. Speedway tam nie jest pokazywany w telewizji. Ten sport nie jest tak rozwinięty jak w Polsce lub Szwecji. Kiedy oglądałem stare nagrania, to doświadczeni trenerzy opowiadali, że w Rosji startowało wiele drużyn. Były nawet trzy ligi. Niestety teraz wygląda to o wiele słabiej - stwierdził Wiktor Kułakow, żużlowiec Unii Tarnów.
- Rosja to specyficzny kraj. Trudno zrozumieć ich tok myślenia. Mało kto mówi tam po angielsku, jednak kibice są cudowni i darzą mnie szacunkiem. Jeździłem w tamtejszej lidze, więc wiem o czym mówię - zakończył Pedersen.
Reportaż w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze