Piast mistrzem, czyli klasa Fornalika kontra brednie Vukovicia
Wreszcie znalazł się śmiałek, który potrafił skonsumować trwającą już od kilku dobrych lat słabość faworytów Ekstraklasy. Piast Gliwice po raz pierwszy w historii zdobył mistrzostwo Polski, choć przed sezonem za każdą złotówkę postawioną u bukmacherów na ten zespół można było wygrać 125 złotych. To obrazuje skalę niespodzianki, biorąc pod uwagę punkt wyjścia, czyli lato ubiegłego roku. Patrząc jednak na cały sezon, nie ma tu żadnej sensacji.
Drużyna Waldemara Fornalika po prostu na ten sukces solidnie zapracowała. I chyba nikt nie ma wątpliwości, że nie było w rozgrywkach zespołów lepszych...
Powie ktoś, że dla trenera, który zjadł zęby na naszej Ekstraklasie i potrafił przez wiele lat wyciskać, jak cytryny zespoły, które nie miały najsilniejszych składów, takie wykorzystanie nadarzającej się okazji to była bułka z masłem. I nawet można byłoby mu przyznać trochę racji, bo na pierwszy rzut oka, aby coś osiągnąć w tej lidze, potrzeba jedynie trochę zdrowego rozsądku, spokoju, racjonalnych decyzji personalnych i dobrego przygotowania fizycznego. Tyle, że taką teorię obalił skutecznie mający podobną charakterystykę inny były selekcjoner Adam Nawałka, który dostał swoją szansę w Lechu Poznań i chyba jeszcze więcej argumentów, aby podobną robotę, jak Fornalik wykonać. Jednak schrzanił ją koncertowo. Czyli wcale nie jest to takie proste.
Waldemar King, jest obecnie opiewany przez kibiców i media, co jest naturalne, a z drugiej strony może trochę irytować, biorąc pod uwagę background. Utarło się przecież, że jest bardzo solidnym trenerem, ale nigdy pewnego pułapu nie przeskoczy. Nie nadaje się na przykład do pracy w większych ośrodkach piłkarskich, co miał potwierdzić jego czas pracy w reprezentacji, gdzie z kretesem przegrał eliminacje i w powszechnej opinii nie potrafił poradzić sobie z gwiazdami typu Lewandowski, Błaszczykowski. Tyle, że w lidze nie dostawał dotąd szansy w klubach z dużymi budżetami, zatem do prawdziwej weryfikacji po prostu nigdy nie doszło. Ale argument w stylu: „skoro taki jest dobry, to pokaż mi ile trofeów wywalczył” był dość powszechny.
Mistrzostwo wywalczone przez Fornalika z Piastem w tym sezonie burzy te stereotypy. Akurat w tym przypadku widać było jak na dłoni kunszt trenera. Nie zdobył przecież tego trofeum na bazie finansowej, czy też jakiegoś rozpędu, który był w klubie od lat. Jak choćby Dean Klafurić w Legii w ubiegłym roku (swoją drogą kto o nim dziś pamięta?), ale musiał zrobić to sposobem. To on dobrał wcale nie najdroższych zawodników. To on wypracował schematy i sprawił, że Piast był jedną z nielicznych drużyn w Ekstraklasie, która miała swój styl, powtarzalną taktykę, w której po prostu wiadomo było o co chodzi. No i do tego Fornalik ewidentnie miał plan i pomysł na końcówkę rozgrywek. Przecież sposób w jaki dogonił konkurencję, a następnie ją zdystansował tuż przed końcem to był popis. Prawdziwy majstersztyk. To wyglądało tak, jakby się przyczaił i wszystkie swoje siły zebrał na te ostatnie siedem dodatkowych spotkań (sześć zwycięstw, jeden remis w tzw rundzie mistrzowskiej). Piast zdominował konkurencję fizycznie, biegał lepiej niż pozostali. A na to trzeba było po prostu ten zespół przygotować. I to jest właśnie mądrość trenera i jego sztabu.
Czyli coś czego zabrakło konkurencji. Wystarczyło to zderzyć z tymi bredniami wypowiadanymi przez opiekuna tracącej mistrzostwo Polski na rzecz Piasta Legii. Alaksandar Vukovic wykrzykiwał po ostatnim meczu coś o tym, że w Legii nie ma ma miejsca dla tych, którzy nie chcą zapier.. A jak ktoś nie tego nie potrafi to nie ma prawa czuć się legionistą. Przecież zestawienie go z Fornalikiem było jak porównanie przedszkolaka z profesorem.
Jakieś puste gesty, zagrania pod publiczkę, odwoływanie się do dumy, klubowego DNA i inne bzdety kontra systemowa mądra praca bez efekciarstwa i zbędnych słów. Tutaj jest właśnie pies pogrzebany w przypadku Legii. To właśnie trener zrobił tę różnicę, która sprawiła, że tytuł pojechał do Gliwic. Zamiast tej karuzeli eksperymentów, ciągłych zmian i koncepcji, które zmieniały się, co kilka miesięcy, trzeba było zatrudnić trenera. Tylko tyle. Niby prosta sprawa, ale jednak nie w warszawskich realiach w obecnej organizacyjnej konfiguracji.
Fornalik zrobił swoje, ale teraz jest czas, aby pomogli mu działacze Piasta. To jest ich czas i najważniejsza próba. Bo jestem przekonany, ze w tym składzie nieco wzmocnionym i z tym trenerem, Piast nie musiałby się zblamować na arenie międzynarodowej. Tyle, że już słychać, że jest właściwie niemożliwe do wykonania. Że już toczą się rozmowy transferowe. Odejdzie Jodłowiec, Dziczek, Valencia, może Plach... A sklecić nowego dobrego zespołu w ciągu kilkunastu tygodni, to nawet Waldemar King nie da rady.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze