Finał Ligi Europy nie dla wszystkich. "Nie dziwi mnie ta decyzja"

Piłka nożna

Duże zamieszanie przed finałem Ligi Europy wywołała sprawa Henrikha Mkhitaryana. Ormiański pomocnik Arsenalu zdecydował, że nie pojedzie na mecz z Chelsea. Spotkanie odbędzie się w Azerbejdżanie, z którym Armenia pozostaje w stanie konfliktu. Ponadto z powodu dużych kosztów przelotu a także dużej odległości, nie wiadomo, czy stadion w Baku się zapełni. Bojkot zapowiedzieli kibice Chelsea i Arsenalu, którzy zaczęli masowo zwracać bilety.

Pomocnik "Kanonierów" zrezygnował z występu w finale Ligi Europy w związku z konfliktem na linii Azerbejdżan - Armenia. Dla Mkhitaryana będzie to już trzeci mecz na terenie Azerbejdżanu, w którym nie będzie mógł zagrać. Jeszcze w barwach Borussii Dortmund nie mógł zagrać z Gabalą FK. W tym sezonie jego Arsenal mierzył się z Karabachem Agdam i Ormianina również zabrakło w kadrze.

 

- Po rozważeniu wszystkich możliwości, podjęliśmy trudną decyzję, bym nie jechał z drużyną na finał Ligi Europy. To coś, co nie dzieje się zbyt często i muszę przyznać, że bardzo mnie boli, że mnie tam zabraknie. Będę trzymał kciuki za moich kolegów z drużyny! Zabierzcie puchar do domu - napisał na Instagramie Mkhitaryan.

 

Napięcia między Azerami i Ormianami trwają już niemal 30 lat. Niestety cierpi na tym sport. Co prawda w 2015 roku podczas Igrzysk Europejskich w Baku Armenia postanowiła wystawić swoją reprezentację. W dalszym ciągu zespoły z obu krajów nie mogą jednak trafiać na siebie w rozgrywkach klubowych, a obywatele Armenii mają zakaz wjazdu na teren sąsiada.

 

- Nie dziwię się piłkarzowi, ale tak samo nie dziwiłaby mnie odwrotna sytuacja, gdyby to zawodnik z Azerbejdżanu miał zagrać mecz w np. w Erywaniu. Nie jest najprzyjemniejszą rzeczą bawić się w sport przy tak nieprzychylnej publice. Ponadto domyślam się, że wpływ na decyzję Ormianina miał wpływ rodziny i znajomych - stwierdził dr hab. Maciej Raś z Instytutu Stosunków Międzynarodowych.

 

Oczywiście Azerowie zapewnili, że Mkhitaryan będzie miał zapewnione największe standardy bezpieczeństwa. - Tam nadal istnieje zagrożenie dla życia i zdrowia piłkarza. Uważam, że to słuszna decyzja - powiedział prezes Stowarzyszenia Młodych Ormian, Babken Khanzadyan.

 

Wybór Baku na organizatora finału od samego początku budził kontrowersje. Duże koszty podróży, daleka odległość i ceny na miejscu spowodowały, że zaczęto się zastanawiać, czy lokalizacja spotkania była dobrą decyzją.

 

Ponadto bojkot rozpoczęli kibice Arsenalu i Chelsea oraz sponsorzy. Fani masowo zaczęli zwracać bilety i w dalszym ciągu nie wiadomo, czy mogący pomieścić 70 tysięcy osób stadion w Baku wypełni się w całości.

 

W europejskich rozgrywkach Arsenal mierzył się z Chelsea ostatni raz w sezonie 2003/2004 W ćwierćfinale Ligi Mistrzów. "The Blues" wygrali w dwumeczu 3:2. Kilka miesięcy po tym spotkaniu drużynę ze Stamford Bridge zasilił Petr Cech. Spędził on w Chelsea 11 lat, po czym przeniósł się do Arsenalu.

 

Spotkanie w Baku będzie ostatnim Cecha w karierze. Po sezonie ma on zostać dyrektorem sportowym w... Chelsea. Co więcej zdaniem wielu osób Czech nie powinien grać również z uwagi na lepszą postawę w ostatnim czasie Bernda Leno.

 

- Wiem, że Arsenal potrzebuje tego pucharu bardziej niż Chelsea. Musi go zdobyć, żeby grać w przyszłym sezonie w Lidze Mistrzów. Trzeba zawsze grać najlepszym składem. Dla mnie to oznacza Bernda Leno w bramce. Jestem jednak pewny, że zagra Petr Cech, ponieważ to będzie jego ostatni mecz - skomentował sprawę dla "Sky Sports" były bramkarz Arsenalu, David Seaman.

 

Dużo zamieszania przed finałem w Baku na pewno nie wpływa pozytywnie na promocję tego wydarzenia. Miejmy nadzieję, że pod względem sportowym kibice nie będą mieli już na co narzekać.

 

Materiał przed finałem Ligi Europy w załączonym wideo.

Igor Marczak, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie