Obrazki z play-off Energa Basket Ligi: Pozycja atakującego
- Anwil Włocławek i jego trener zdominowali w piątym meczu półfinału Arkę Gdynia i zasłużenie awansowali do finału - pisze komentator Polsatu Sport Adam Romański po niedzieli, ostatnim dniu półfinałów play-off Energa Basket Ligi, z których transmisje można obejrzeć w stacjach sportowych Polsatu.
Mecz 5 rywalizacji półfinałowej Arki z Anwilem był niebywale emocjonujący i pełen sportowej walki. Nie było już tematów sędziowskich, ani przepychanek, kto lepiej kibicuje i komu należą się bilety. Przy ponad 4000 widzach w hali w Gdyni, z czego na pewno ponad 1000 stanowili włocławianie, grało się obu zespołom świetnie. Nawet jeśli tak naprawdę grał tylko jeden z nich.
Po meczu, w wywiadzie udzielonym Marcinowi Murasowi na antenę Polsatu Sport, kapitan Arki Krzysztof Szubarga w zasadzie nie wiedział, czym się tłumaczyć. - Nie wytrzymaliśmy ciśnienia - powtórzył bodaj dwa razy, chyba zresztą słusznie. Tymczasem jak zwykle elokwentny kapitan Anwilu Kamil Łączyński wspomniał, że jego drużyna była w tym meczu w "pozycji atakującego".
Nie ma chyba lepszego określenia. Z tą poprawką, że w tej "pozycji atakującego" Anwil był w zasadzie bez przerwy aż od początku trzeciej kwarty meczu 4, który jeszcze w czwartek rozgrywany był we Włocławku. Wtedy to włocławianie byli w stanie błyskawicznie odrobić 13 punktów straty i wygrać mecz, mimo że 38 punktów zdobył James Florence z Arki.
W niedzielę imponujący był zwłaszcza początek meczu, na co zwrócił uwagę w pomeczowym StudioAdRom Max na YouTube były zawodnik obu rywalizujących w tym półfinale klubów Robert Witka (dzisiaj trener klubu z Radomia). Podkreślił on, że nawet kiedy Anwil przegrywał 0:11, nawet kiedy było 8:17, a Arka trafiała wszystkie rzuty, włocławianie wyglądali na pewnych siebie i wiedzących co robią. Trener Igor Milicić, doświadczony w bojach w play-off, nie poprosił nawet o przerwę, co w euforii boiskowej sugerowali mu nawet przeciwnicy. To była ta "pozycja atakującego".
Była ona widoczna także w grze w ataku. Anwil grał jeden na jednego z większością zawodników Arki, a ci - jakby zaskoczeni - nie wiedzieli, jak mają bronić. Jak opowiadał Witka, siedzący za ławką Arki w trakcie meczu, trener gdynian Przemysław Frasunkiewicz co chwila zaskoczony zwracał swoim graczom uwagę, że przecież nie tak mieli bronić, nie tak biegać, nie tak się zachowywać. Anwil tymczasem robił swoje, w czym uczestniczyli wszyscy gracze na boisku, ale zwłaszcza fenomenalny Chase Simon (33 punkty) i Kamil Łączyński, znów aktywny w ataku. A w decydującym momencie (patrz niżej) pokazał się także Ivan Almeida.
Tymczasem Arka gasła w oczach i mimo że Josh Bostic zdobył świetne 37 punktów, to było to chyba najmniej istotne 37 punktów w historii play-off ekstraklasy koszykarzy. Szokujący było zwłaszcza występ Jamesa Florence’a, który trzy dni wcześniej we Włocławku rzucił 38 punktów. Tym razem rozgrywający Arki oddał dziewięć wyłącznie niecelnych rzutów, nie zdobył żadnego punktu i w drugiej połowie nie miał nawet asysty. Trener Frasunkiewicz trzymał go na boisku bez zmiany pierwsze 14 minut meczu, a później stwierdził, że jego lider… jest zmęczony i w czwartej kwarcie wpuścił tylko na moment.
To nie była "pozycja atakującego". W ten sposób najlepszy zespół rundy zasadniczej pożegnał się z marzeniami o powrocie na mistrzowski tron po siedmiu latach przerwy. Anwil był w niedzielę wyraźnie lepszy, wygrał przecież aż 109:97, ale to, jak do tego doszło, samo w sobie było jednak sporą niespodzianką.
Obrazek dnia: Ivan, Ivan, Ivan
W tym meczu można jeszcze było zastanawiać się, co może się wydarzyć w końcówce, tylko do początku czwartej kwarty. Wtedy sprawy w swoje ręce wziął Ivan Almeida, gwiazda Anwilu. Kabowerdeńczyk w tej serii momentami był dość niewidoczny, ale w niedzielę w Gdyni nagle złapał swój moment. W 1,5 minuty trafił trzy trójki z rzędu, w tym jedną z faulem i po ostatniej z nich Anwil prowadził już 88:73, a do końca meczu pozostało 7 minut. Po ostatnim z tych trafień koszykarze Anwilu wpadli już niemal w euforię, ale przy ławce stonowany trener Igor Milicić pokazywał im wyraźnie, że jeszcze trzeba się uspokoić...
Niedziela w półfinale play-off Energa Basket Ligi:
Arka Gdynia - Anwil Włocławek 97:109, stan rywalizacji 2:3, Anwil Włocławek awansował do finału.
Wcześniej zakończona rywalizacja:
Polski Cukier Toruń - Stelmet Enea BC Zielona Góra 3:0, Polski Cukier Toruń awansował do finału.
Terminarz finału (do czterech zwycięstw)
Mecz 1: 30 maja (czwartek), Polski Cukier Toruń - Anwil Włocławek, Polsat Sport Extra, godz. 17.00
Mecz 2: 1 czerwca (sobota), Polski Cukier Toruń - Anwil Włocławek, Polsat Sport Extra, godz. 17.30
Mecz 3: 4 czerwca (wtorek), Anwil Włocławek - Polski Cukier Toruń, Polsat Sport Extra, godz. 17.30
Mecz 4: 6 czerwca (czwartek), Anwil Włocławek - Polski Cukier Toruń, Polsat Sport Extra, godz. 17.00
Mecz 5: 9 czerwca (niedziela), Polski Cukier Toruń - Anwil Włocławek, Polsat Sport, godz. 17.00
Mecz 6: 12 czerwca (środa), Anwil Włocławek - Polski Cukier Toruń, Polsat Sport, godz. 17.00
Mecz 7: 14 czerwca (piątek), Polski Cukier Toruń - Anwil Włocławek, Polsat Sport, godz. 19.30
Terminarz rywalizacji o trzecie miejsce (mecz i rewanż)
Mecz 1: 31 maja (piątek), Stelmet Enea BC Zielona Góra - Arka Gdynia, Polsat Sport Extra, godz. 17.15
Mecz 2: 3 czerwca (poniedziałek), Arka Gdynia - Stelmet Enea BC Zielona Góra, Polsat Sport, godz. 20.00
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze