Iwanow: Powtarzalność jest, logiki już mniej
Po tym, co w turnieju Final Four Ligi Narodów zaprezentowali np. Szwajcarzy, oglądając mecz Polaków w Skopje bolały zęby. Idealnie, że po trzech meczach eliminacji mistrzostw Europy 2020 mamy komplet punktów. Bo to i tak pewnie wynik ponad stan. Remis w Austrii przyjęlibyśmy przecież z pocałowaniem ręki.
Spotkanie z Macedonią Północną przebiegało zresztą bardzo podobnie jak to w Wiedniu. Nie idzie, w przerwie wpuszczamy Krzysztofa Piątka, który także po stałym fragmencie gry wbija piłkę do siatki. Powtarzalność jest więc zachowana. Pytanie, czy działa tu też logika?
Nie będę się tu już pochylał nad stwierdzeniem, że musimy grać na dwójkę napastników, bo wiadomo, że tak. Cztery lata temu wymyślił już Adam Nawałka, choć nie było to wtedy tak oczywiste. Arkadiusz Mili został zabrany Marcinowi Dornie przed najważniejszym spotkaniem drużyny U21, być może pozbawiając jej szans na awans do Mistrzostw Europy. A przypominam też, że jesienią pozycja Milika nawet w Ajaksie nie była taka pewna.
Dziś „Arkadiuszo” jest zupełnie gdzieś indziej, o sytuacji Piątka nikogo nie trzeba przekonywać. Przemysław Frankowski na razie nadaje się tylko na jokera, Mateusz Klich solidnie prezentował się jedynie w pierwszych meczach Jerzego Brzęczka, a Tomasz Kędziora jest gorszym prawym obrońcą od Bartosza Bereszyńskiego, więc kilka personalno-taktycznych decyzji nie broniło się nawet przed pierwszym użyciem gwizdka przez arbitra piątkowego spotkania.
Nie podoba mi się teza, że teraz najważniejszy jest awans, bo gramy w najsłabszej grupie tych eliminacji. Dla potwierdzenia tej tezy: Portugalia ma Serbię i Ukrainę, Szwajcaria Danię i Irlandię, Hiszpania: Szwecję, Rumunię i Norwegię, Włosi: Grecję i Bośniaków. Więc naprawdę od naszych piłkarzy możemy wymagać ciut więcej. Bo na razie każde z tych trzech zwycięstw to nasza męczarnia. A sprawę dwa razy rozstrzygnął facet, który wszedł z ławki. Czy doprawdy ta nasza wyjściowa jedenastka jest tak silna, by go na niej trzymać?
Przejdź na Polsatsport.pl