Farsa w Las Vegas! Fury błyskawicznie znokautował Schwarza
Ktoś chyba naprawdę wierzył, że w MGM Grand Arena zdarzy się w sobotnią noc kolejny pięściarski cud. Notowania Tysona Fury (27-0, 20 KO) jako faworyta spadły w ciągu ostatnich 48 godzin, z nie dających Niemcowi Tomowi Schwarzowi (24-1,16 KO) realnych szans 30 do 1, do całkiem przyzwoitych 12-1. Naiwnych nie brakuje - Fury pobawił się przez niespełna dwie rundy z niewiele umiejącym Schwarzem, złamał mu nos i go znokautował. Byłbym zapomniał - później jeszcze zaśpiewał.
Tylko dziewięć tysięcy kibiców zasiadło na trybunach MGM Grand Garden Arena by oglądać walkę pięściarza, który na liście magazynu “Ring” zajmuje pierwsze miejsce wśród rywali wagi ciężkiej. Z tych dziewięciu tysięcy, pewnie około siedem zapłaciło za bilety, a reszta była gośćmi okolicznych kasyn. Patrząc na trybuny i słuchając hymnów, przynajmniej połowa to byli Anglicy, którzy przyjechali świętować nokaut w wykonaniu “Króla Cyganów”. - Ten tytuł dostają ci, którzy się najlepiej biją, Ja go mam, miał go ojciec mojej matki. To zobowiązuje - mówił Fury. Tak łatwo chyba nie miał od czasów, kiedy trenował boks gdzie na polach w pobliżu Manchesteru.
Walka, od pierwszych minut wyglądała tak samo - Fury robił co chciał, Schwarz nie robił nic. W drugiej rundzie Anglik nawet opuścił ręce, dając szansę Niemcowi na trafienie, ale to i tak było zbyt wiele dla pięściarza sklasyfikowanego na siódmym miejscu rankingu...w rodzinnych Niemczech. Farsa skończyła się szybko, bo po niecałych sześciu minutach. Kiedy Fury obijał w narożniku nawet nie próbującego się bronić Schwarza, sędzia Kenny Bayless kończył walkę w tej samej chwili, kiedy narożnik Niemca rzucał ręcznik poddając swojego pięściarza.
Ringside of the finish #FurySchwarz pic.twitter.com/6ozX3sSdvW
— Top Rank Boxing (@trboxing) 16 czerwca 2019
Fury trafiał go kiedy chciał, a statystyka jest przerażająca, choć nie zaskakująca: Schwarz trafił Fury'ego tylko 6 razy, Fury odpowiedział mu 45 celnymi trafieniami. Nie ma się więc co dziwić, że po walce był w znakomitym nastroju. - Dzisiaj chodziło przede wszystkim o to, żebym się dobrze czuł na ringu. Było fajnie w Las Vegas. Dorzuciłem parę kilogramów, dawajcie następnych! Jestem gotowy na walki, niech Bóg błogosławi Amerykę! - krzyczał w ringu Fury. Ponieważ kontrakt z ESPN jest warty 100 milionów, dodał coś od siebie - zaczął śpiewać przebój Aerosmith, ten sam który wykonał po walce z Władymirem Kliczko.
There is absolutely nobody like him. The most entertaining man in sports @tyson_fury #FurySchwarz 😂🎶 pic.twitter.com/2gkKuVE3uL
— Top Rank Boxing (@trboxing) 16 czerwca 2019
Co dalej? Fury zrobił to, co niego należało, teraz czeka go przynajmniej jedna (21 września lub 3 października) walka, zanim dojdzie w 2020 roku do rewanżu z Deontayem Wilderem. Jak kibic boksu mam nadzieję, że w tej następnej zobaczymy “Króla Cyganów” z kimś, kto nie przyjechał do Las Vegas na wakacje.
Przejdź na Polsatsport.pl