Wałujew zdementował plotki o swojej śmiertelnej chorobie
W ostatnich dniach w mediach pojawiła się informacja, że były mistrz świata organizacji WBA w kategorii ciężkiej Nikołaj Wałujew (50-2, 34 KO) jest śmiertelnie chory. Sam zainteresowany zdementował plotki, informując, że miał nowotwór, ale niezłośliwy.
Wałujew w 2005 roku został mistrzem świata organizacji WBA w wadze ciężkiej. Pokonał przez decyzję sędziów Johna Ruiza. Pas stracił dwa lata później przegrywając z Rusłanem Czagajewem. Rok później wrócił na tron po raz kolejny zwyciężając Ruiza. Ostatni pojedynek stoczył w 2009 roku, kiedy to przegrał z Davidem Hayem.
Już wtedy nieświadomy Rosjanin chorował na akromegalię, czyli "chorobę spowodowana nadmiernym wydzielaniem hormonu wzrostu (somatotropiny) przez hormonalnie czynnego gruczolaka komórek kwasochłonnych przedniego płata przysadki mózgowej. Akromegalia występuje u osób dorosłych, u których skończony został proces wzrastania kości, a nasady kości długich uległy mineralizacji i zrośnięciu" (cytat za Wikipedią).
W rosyjskiej telewizji "Rosyjski Gigant" przyznał, że chorował na niezłośliwy nowotwór, ale po dwóch operacjach udało się pokonać chorobę. Media źle zinterpretowały jego wypowiedź. Pojawiła się plotka, że Wałujew jest śmiertelnie chory. On sam w końcu zdementował te informacje.
- Dzieciaki, zupełnie żeście powariowały. Słyszycie, że dzwonią, ale nie wiecie, w którym kościele. A głos się rozchodzi... W telewizji powiedziałem przecież wyraźnie. Zaczynamy wierzyć Internetowi bardziej niż żywym ludziom. Świat stanął na głowie! - skomentował sprawę były pięściarz.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze