Kowalski: Szóste mistrzostwo świata dla Brazylii w Katarze?

Piłka nożna
Kowalski: Szóste mistrzostwo świata dla Brazylii w Katarze?
Fot. PAP

Brazylia wygrała turniej Copa America 2019 i po raz dziewiąty w historii została mistrzem Ameryki Południowej. Pytanie czy canarinhos mają już zalążek zespołu, który w 2022 roku w Katarze może sięgnąć po szóste mistrzostwo świata? Bo jeśli nie Brazylia, to chyba żadna inna drużyna z tej części świata nie jest w stanie przełamać panującej od czterech edycji mundialu hegemonii zespołów z Europy.

Rozdźwięk miedzy drużynami z Ameryki Południowej a europejskimi w ostatnich latach coraz mocniej się pogłębiał. Po Brazylii w 2002 roku kolejne mundiale wygrywali Włosi, Hiszpanie, Niemcy i Francuzi. Krytycznie patrzący na to co dzieje się z piłką południowoamerykańską w jej reprezentacyjnym wydaniu twierdzą, że tendencja szybko się nie odwróci. Zakończony turniej w Brazylii wskazuje jednak na to, że jeśli którakolwiek ekipa amerykańska miałaby szansę na przełamanie, to właśnie Brazylia.

 

Selekcjoner Brazylijczyków Tite prowadzi drużynę blisko trzy lata i sięgnął po pierwsze trofeum. Na mundialu w Rosji się nie udało, a zespół który dotarł do ćwierćfinału (porażka z Belgią) został zapamiętany głównie dzięki teatralnym gestom Neymara, który symulował, że był uderzany. Po roku zespół już bez swojego asa, który wypadł ze składu z powodu kontuzji w ostatniej chwili, wygrywa najstarszy turniej na świecie. W 42 grach pod wodzą 61-letniego selekcjonera, biorąc pod uwagę także mecze towarzyskie Brazylijczycy strzelili 93 gole. Widać tu ciągłość i pomysł na tę drużynę.

 

Ofensywa imponująca, ale jednak jej siła została wygenerowana przez znakomitą grę defensywną. To jest baza współczesnej Brazylii i coś co zaproponował Tite, aby najbardziej utytułowany zespół świata znów zaczął wstawiać trofea do swojej przepastnej gabloty. To nie jest tak, że Tite gasi indywidualności, ale na pewno w większym stopniu niż jego poprzednicy stara się rozłożyć ciężar gry na całą drużynę, a nie podporządkowywać ją indywidualnościom. Fakt, że udało się wygrać Copę bez Neymara stawia selekcjonera w bardzo korzystnej sytuacji przed jego powrotem. To nie Neymar będzie teraz dyktował warunki, będzie się musiał dostosować do reszty, do planu, być może dać z siebie więcej, popracować nad innymi rolami. Bo jak się okazało, istnieje brazylijski świat bez Neymara. 

 

W bramce stoi najlepszy chyba zawodnik na tej pozycji na świecie – Alisson Becker z Liverpoolu. Trudno sobie przypomnieć czasy, w których Brazylijczycy mieli na tej pozycji aż takiego fachowca. Najlepszym zawodnikiem turnieju wybrano prawego obrońcę Daniego Alvesa, który zdobył swoje czterdzieste trofeum w karierze!

 

Niektórzy drwią, że to przejaw słabości turnieju, skoro w Ameryce Południowej takie wyróżnienie trafia do obrońcy i to mającego już 36 lat na karku. Ale to krzywdzące. Dani był świetny, nie tylko bronił, ale także kreował. Napędzał tę drużynę na boisku i poza nim. Na środku Thiago Silva i Marquinhos, czyli wielka siła z europejskich klubów i ogromne doświadczenie. Podobnie z lewej strony Filipe Luis i Alex Sandro. A jak trzeba było to, to gotowy do gry był inny rutyniarz Joao Miranda. Razem z bramkarzem Alissonem tworzyli oni rygiel nie do przełamania. Fakt, że w sześciu meczach turnieju Brazylijczycy stracili tylko jednego gola w finale i to po rzucie karnym nie jest przypadkiem.

 

Jasne, że za trzy lata w Katarze połowa tych graczy będzie się już zbliżać do czterdziestki, ale generalnie widać tu ideę, a następcy tacy jak nowy gracz Realu Madryt Eder Militao są już przez Tite wprowadzani i pewnie będzie z nich częściej korzystał w długich eliminacjach mistrzostw świata. 

 

Odkryciem turnieju był Everton, jeden z nielicznych graczy z ligi brazylijskiej powołany na turniej, a drugi skrzydłowy Gabriel Jesus z Manchesteru City odblokował się dla reprezentacji i pomijając fakt, że skandalicznie zachowywał się po tym jak dostał czerwoną kartkę w finale, był wartością dodaną rozgrywek. Dla samych jego sztuczek i dryblingów warto było go oglądać. 22-latek z przytupem wszedł w buty Neymara. Duet jaki stworzył z Evertonem to powinna być siła Brazylii na lata. Mundial w Katarze może być kulminacją ich możliwości. A są jeszcze w odwodzie, też młodzi, Richarlison, David Neres czy Paqueta

 

Rewelacyjni skrzydłowi mają między sobą innego magika - Coutinho. Co prawda mówi się, że brakuje mu charyzmy, jest za bardzo skryty i wycofany i miał słaby sezon w Barcelonie, ale podczas Copa America pokazał nieco inną twarz i rozbudził nadzieję. 

 

Za ich plecami niby defensywni pomocnicy, ale potrafiący być niezwykle kreatywni czyli Casemiro i Arthur (Real i Barcelona). Niby już gracze sformatowani, ale jeszcze niezwykle rozwojowi. W ataku na szpicy Roberto Firmino. Pewnie gracz Liverpoolu nie jest kandydatem na bohatera narodowego i jednak innym napastnikiem niż kiedyś Ronaldo, Romario, Robinho czy Bebeto, ale być może właśnie taki Brazylii jest potrzebny. Harujący dla drużyny, bez gwiazdorskich manier, strzelający to co powinien strzelić.

 

Jeśli dodamy to tego Neymara, który być może nieco skruszeje, dojrzeje i poradzi sobie ze swoimi pozaboiskowymi problemami, to… nawiązując do książki Bartłomieja Rabija „Podcięte skrzydła kanarka”, za trzy lata Canarinhos wzbiją się do lotu po swój szósty tytuł mistrza świata. Doskonałą bazę do odlotu podczas Copa America 2019 na własnej zimie już sobie stworzyli.

 

WYNIKI COPA AMERICA  

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie