Kowalski: Lechia gra o coś więcej niż awans, Piast nie ma prawa bać się Rygi, a Legia Kuopio
Lechia Gdańsk najpóźniej spośród polskich drużyn rozpoczyna udział w europejskich rozgrywkach pucharowych. Jako zdobywca Pucharu Polski, zagra w drugiej rundzie eliminacji Ligi Europy z Breondby Kopenhaga. Mistrz Polski Piast Gliwice, który odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów, przegrywając w pechowych okolicznościach z BATE Borysów, zmierzy się z Rygą, a Legia Warszawa z fińskim Kuopio.
Mimo podłych nastrojów, w jakie wprawiają kibiców polskie drużyny w pucharach, wydaje się, że wszystkie polskie kluby powinny poradzić sobie z duńskimi, łotewskimi i fińskimi rywalami.
W przypadku drużyny z Gdańska gra toczy się nie tylko o prestiż i pieniądze, ale także o przyciągnięcie kibiców na trybuny, które mogłyby się wypełniać także w kolejnych spotkaniach. O stworzenie mody na Lechię, której tak bardzo dotychczas brakuje. Na stadion wybudowany na Euro 2012 w najlepszym sezonie Lechii w historii przychodziło ledwie po kilkanaście tysięcy widzów, a mieści on 42 tysiące (tym razem ma być około 30 tysięcy). Potencjał futbolu w tym miejsce jest ogromny, ale z jakiegoś powodu nie udaje się gromadzić oczekiwanej publiki. Być może jedną z przyczyn jest styl gry drużyny.
Trener Piotr Stokowiec zadbał przede wszystkim o defensywę, z niej zrobił największe oręż drużyny, dzięki któremu udało się zdobyć Puchar i Superpuchar Polski, a mistrzostwo niemal do samego końca było na wyciągniecie ręki. Taktyka polegająca na bronieniu, kontratakach, dobrych stałych fragmentach gry, konsekwencji i przygotowaniu fizycznym była doskonałą bazą, piłkarskim rzemiosłem, którego czasem nie dało się jednak oglądać. Stokowiec mówił jednak, że skoro nie ma innych możliwości to trzeba do perfekcji opanować tę sztukę (Lechii bardzo trudno strzelić gola), a w przyszłości coś się do tego doda. Zapowiadał, że popracuje nad walorami estetycznymi, atakiem większą liczbą zawodników itp.
Patrząc na letnie ruchy kadrowe, wydaje się, że nie rzucał słów na wiatr. Lechia jest jednym z nielicznych polskich zespołów szykujących się do europejskich pucharów od dawna, który nie osłabił się przed nimi a realnie wzmocnił. Transfery Macieja Gajosa, Żarko Udovicica, Mario Malocy (powrót z Niemiec), Sławomira Peszki (powrót z Wisły Kraków) są w naszych warunkach więcej niż ciekawe. Za potężne wzmocnienie należy uznać powrót do zdrowia Rafała Wolskiego. Odszedł jedynie reprezentant młodzieżówki Konrad Michalak, ale wszyscy najlepsi zostali. Mało tego, kilku graczy, nauczyło się już w poprzednim sezonie gry w Lechii i ten może być w ich wykonaniu jeszcze lepszy. Mam tu na myśli przede wszystkim świetnego napastnika Artura Sobiecha, ale także Jarosława Kubickiego czy uczestnika ostatnich mistrzostw Europy U-21 Karola Filę.
W meczu o Superpuchar Polski z Piastem Gliwice już było widać rosnący rozmach drużyny Stokowca, w pierwszym starciu z beniaminkiem ŁKS (0:0) mniej, ale trzeba pamiętać, że całą drugą połowę Lechia grała w dziesiątkę. Poza tym trener nie skorzystał z wszystkich swoich możliwości personalnych, myśląc pewnie o czwartkowym meczu z Breondby.
Generalnie istnieje w Gdańsku jakaś zwięzła myśl i projekt jest kontynuowany, co patrząc na tradycyjny rozgardiasz przedsezonowy w większości polskich klubów już jest jakimś postępem i wartością. Czwarty zespół ligi duńskiej znajduje się w przebudowie (największą gwiazdą drużyny, która trzy razy z rzędu grała ostatnio w eliminacjach Ligi Europy, jest Kamil Wilczek) i warto ten moment po prostu wykorzystać. Zarobić 260 tysięcy euro i dostać się do trzeciej rundy w której czeka portugalska Braga z trenerem Sa Pinto (aby awansować do fazy grupowej i skasować 3 mln ero od UEFA, trzeba wyeliminować jeszcze jednego rywala po Bradze). Przynajmniej na pokonanie tej pierwszej przeszkody, Lechia ma odpowiednią liczbę armat.
Identycznie zresztą jak Piast. Lider i mistrz ligi łotewskiej (jedna z tych, która stoi w rankingach europejskich niżej niż polska) nie powinien mieć większych szans, jeśli Piast zagra na swoim poziomie (wielu zawodników tego klubu jak m.in. Deniss Rakels, Kamil Biliński, Ivans Lukjanovs grało kiedyś w polskiej Ekstraklasie). Trener Fornalik zarzeka się, że mimo czterech meczów bez zwycięstwa w tym sezonie (Superpuchar z Lechią, dwa mecze w BATE i ostatnio remis w lidze z Lechem), drużyna nie znajduje się w kryzysie. Wrzucił jednocześnie kamyczek do ogródka organizatorów polskich rozgrywek, przypominając, że w innych ligach zespoły reprezentujące swoje kraje na arenie międzynarodowej mają przekładane mecze.
Największą niewiadomą jest Legia. Skoro wicemistrzowie Polski męczyli się z amatorami z Gibraltaru (0:0 w pierwszym meczu) i nie dali rady u siebie Pogoni Szczecin, a wcześniej mieli fatalną końcówkę poprzedniego sezonu, to ewidentnie coś tam nie gra i tylko patrzeć, jak sprawy w swoje ręce zacznie brać właściciel Dariusz Mioduski. W takich sytuacjach idzie on zwykle na łatwiznę i zmienia trenera. Trzecia drużyna ligi fińskiej ubiegłego sezonu w skali europejskiej nie jest nawet średniakiem i nawet taka rozedrgana Legia powinna sobie dać radę, choć pewnie nie bez trudu.
WYNIKI I TERMINARZ LIGI EUROPY
Oglądaj na żywo największe europejskie gwiazdy piłki nożnej i ekscytujące zmagania najlepszych europejskich drużyn – fazy pucharowe Ligi Mistrzów UEFA i Ligi Europy UEFA 2019/2020 na kanałach Polsat Sport Premium 1 i Polsat Sport Premium 2, w Cyfrowym Polsacie, Plusie i IPLI. Prestiżowe rozgrywki dostępne są w telewizji, na komputerach, smartfonach i tabletach.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze