UFC 240: Jotko wygrał drugą walkę z rzędu
Krzysztof Jotko (21-4, 6 KO, 1 SUB) pokonał niejednogłośnie na punkty (2x 29:28, 28:29) Marka-Andre Barriault (11-3, 8 KO) na gali UFC 240 w Edmonton. Dla Polaka to drugie zwycięstwo z rzędu.
Jeszcze niedawno sytuacja polskiego zawodnika w największej organizacji MMA na świecie nie była godna pozazdroszczenia. Walki z Davidem Branchem, Uriahem Hallem oraz Bradem Tavaresem zakończyły się jego porażkami. Nikt nie pamiętał już o fantastycznym rozmontowaniu doświadczonego Thalesa Leitesa, którego Jotko pokonał dość zdecydowanie. Trzy porażki z rzędu oznaczały, że trzeba było brać pod uwagę nawet potencjalne zwolnienie z UFC.
W kwietniu tego roku Jotko wystąpi na gali w Petersburgu. Jego rywalem był mocno bijący, ale niesprawdzony Alen Amedovski. Polak świetnie zrealizował plan taktyczny i bez większych problemów wypunktował Macedończyka. Trzeba jednak zauważyć, że rywal nie zrobił zbyt wiele, by solidnie go przetestować? Czy Mark-Andre Barriault miał wystarczające umiejętności, by to zrobić?
Kanadyjczyk źle rozpoczął przygodę z amerykańskim gigantem. Mógł co prawda wyjść zwycięsko ze starcia przeciwko Andrew Sanchezowi, ale nie udało mu się wykończyć przeciwnika, który ostatecznie wygrał jednogłośnie na punkty. Barriault zapowiadał, że wyciągnął wnioski i chce cieszyć się walką, bo wtedy najwięcej mu wychodzi. Dodał też, że Jotko jest już rozbitym zawodnikiem i na pewno poczuje jego uderzenia. Z jedenastu wygranych reprezentant gospodarzy aż osiem odniósł przez nokaut.
- Barriault spróbował swoich swoich sił z przeciętnym zawodnikiem w organizacji i zapisał porażkę w rekordzie. Na pewno teraz będzie jeszcze bardziej zmotywowany, bo być może będzie walczył o pozostanie w UFC. Natomiast moje marzenia też się zmieniają. Przed ostatnią walką chciałem pozostać w UFC, a teraz chce zostać mistrzem organizacji. Zrobię wszystko, żeby to osiągnąć - powiedział Jotko w rozmowie z Polsatsport.pl.
Na oficjalnej ceremonii ważenia było trochę iskier. Jotko w swoim stylu rozłożył ręce, a jego pięść w pewnym momencie trafiła przeciwnika w szczękę. Przerażony szef UFC Dana White bardzo szybko wszedł między zawodników.
To był chyba moment, który wygenerował najwięcej emocji. Plan Jotki był prosty - skrócić dystans, klinczować i obalić rywala. Kanadyjczyk przygotował się jednak zapaśniczo i nie dawał się łatwo przewracać. W stójce Barriault niby dysponował ciężkimi rękoma, ale częściej starał się atakować niskimi kopnięciami. Jego zrywy nie były najgroźniejsze, a Polak nie dawał się trafiać. Co prawda cofał się w linii prostej, nie podejmował ryzyka w kontrze, ale kontrolował przebieg pojedynku.
Barriault kilka razy zaskoczył próbą obalenia, ale nawet, kiedy mu się udało, to... lądował na plecach. Jotko nie był w stanie zrobić mu większej krzywdy, ale miał szczęście, bo jego przeciwnik również miał problemy. Po trzech rundach sędziowie niejednogłośnie wskazali na Jotkę. To dla niego ósme zwycięstwo w największej organizacji MMA na świecie, a siódme odniesione przez decyzję.
Wynik walki:
Krzysztof Jotko (21-4, 6 KO, 1 SUB) pokonał niejednogłośnie na punkty (2x 29:28, 28:29) Marka-Andre Barriault (11-3, 8 KO)
Komentarze