Iwanow: "Kolejowy" model gry. Lech gwarancją widowiska
Tak się akurat złożyło, że podczas trzech ostatnich weekendów dwukrotnie z trybun przyglądałem się wyjazdowym ligowym meczom Lecha Poznań. Najpierw w Łodzi na stadionie beniaminka ŁKS-u, a teraz w Gdyni na obiekcie Arki. I choć często narzekamy na poziom jak i atrakcyjność spotkań Ekstraklasy w obu przypadkach obserwator meczów z udziałem „Kolejorza” mógł być zadowolony. Obok Śląska Wrocław to z pewnością ekipa, którą podczas wakacji najlepiej się ogląda.
Oczywiście, włączając do tego spisu oddzielający wyżej wspomniane spotkania równie atrakcyjny mecz przy Bułgarskiej - nota bene ze Śląskiem - okaże się, że drużyna Dariusza Żurawia zdobyła w sierpniu zaledwie 4 punkty. Mało, ale po pierwsze, w tabeli nie wygląda to najgorzej bo klub z Wielkopolski jest w tej chwili tuż za podium, po drugie, wokół Lecha aura jakby nieco się uspokoiła.
Przebudowa drużyny (czytaj eliminacja niepotrzebnych graczy zagranicznych ściąganych w poprzednich oknach) na pewno jeszcze nie dobiegła końca. W kadrze ciągle jest za dużo obcokrajowców, choć kibic z Poznania woli chyba debiutującego w sobotę Lubomira Śatkę od Thomasa Rogne i docenia fakt, że trener potrafi posadzić na ławce Amarala, któremu gra na innych pozycjach niż ta „ulubiona” wyraźnie nie odpowiada.
Zespół jest powtarzalny w grze, często kombinacyjnej, koronkowej, opartej na kunszcie i formie Pedro Tiby i Darko Jevticia oraz oskrzydlających wejść bocznych obrońców, z których niestety – nie zawsze ma kto skorzystać. Bo największym problemem Lecha jest drastyczny spadek dyspozycji Christiana Gytkjaera. I za małe wsparcie zespołu w kontekście finalizacji akcji przez graczy ustawionych na skrzydłach.
Jeżeli tak jak w sobotę „dzień konia” będzie miał bramkarz rywali trzeba liczyć na większe pole rażenia z szesnastki, a nie tylko na „bomby” Tiby czy Jevtića. Żuraw to widzi, bo przecież w Gdyni kończył mecz z dwójką napastników i o mały włos ten wariant nie przyniósł Pawłowi Tomczykowi gola.
Wymagający bywalec Bułgarskiej widzi jednak, że coś drgnęło. Nie ma już kombinowania przy ustawieniu, którego uparcie trzymał się Ivan Djurdjević. I robi to także w Chrobrym Głogów – zresztą również bez powodzenia. Nie ma nudnych meczów, które Lech grał za Adama Nawałki. Na „Kolejorza” przychodzi się z przyjemnością, bo jest gwarancją widowiska. A przecież futbol to przecież w dużej mierze rozrywka.
Jeżeli ktoś wątpił w to, że Dariusz Żuraw w tej kwestii sobie poradzi, był w błędzie. Z presją pracy w tym klubie radzi sobie świetnie. Jest zrelaksowany i idzie wytyczoną przez siebie drogą. Ten „Kolejowy Model Gry” zdaje nie tylko „wizerunkowy” egzamin. Jeśli dojdzie do tego lepsza skuteczność – cytując byłego selekcjonera i trenera Lecha – zarówno w grze obronnej jak i ataku – zespół z Poznania znów wróci tam, gdzie jego miejsce. Zaufanie zostało zdobyte. Teraz najważniejsze jest to, by tego zysku nie utracić. Za nami przecież dopiero piąta kolejka.
WYNIKI I TABELA PKO EKSTRAKLASY
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze