Były polski sędzia przed MŚ koszykarzy: Liczę, że w Chinach nasza ekipa wznieci ogień na parkiecie
Reprezentacja Polski koszykarzy drugi raz w historii wystąpi w mistrzostwach świata. Wiesław Zych miał okazję sędziować trzy mundiale. - Liczę, że w Chinach nasza ekipa wznieci ogień na parkiecie - powiedział najbardziej znany polski arbiter.
Zych jest drugim polskim arbitrem, po Marku Paszusze, sędzią MŚ w Urugwaju w 1967 roku, który otrzymał od FIBA powołanie na koszykarski mundial i jednocześnie krajowym rekordzistą pod tym względem. Od 1986 do 1994 roku był na trzech kolejnych turniejach tej rangi: w Hiszpanii, Argentynie i Kanadzie. Biegał z gwizdkiem w sumie w 20 spotkaniach.
Ukoronowaniem był finał mistrzostw świata w Toronto, gdzie arbiter w Wrocławia razem z Isaacem Glassem z Urugwaju prowadził spotkanie USA z Rosją, zakończone zwycięstwem Amerykanów 137:91. Do dziś to największa punktowa różnica w historii meczów o złoto MŚ.
- Supremacja Amerykanów nie podlegała dyskusji. W zasadzie po pierwszych 10 minutach było już wszystko jasne, zrobiło się ok. 20 punktów różnicy. Do przerwy Amerykanie prowadzili 73:40. Można powiedzieć, że Rosjanie i tak byli zachwyceni tym, że dotarli do finału. Nie starali się specjalnie stawiać oporu. Wynik świadczy o tym zdecydowanie - wspomniał Zych.
Dla Dream Teamu II najwięcej punktów zdobył Dominique Wilkins - 20. Wybrany MVP turnieju Shaquille O'Neal dodał 18, Alonzo Mourning - 15, Shawn Kemp - 14, Joe Dumars i Derrick Coleman - po 13. Najskuteczniejsi w ekipie Rosji byli: Siergiej Babkow - 22, Michaił Michajłow - 19 i obecny trener reprezentacji Siergiej Bazarewicz - 17.
Spotkanie w hali SkyDome obejrzało blisko 30 tysięcy widzów.
- Taka publiczność robiła wrażenie. Wiadomo było, że to impreza o olbrzymim zasięgu, rozgrywana blisko Stanów Zjednoczonych. W dodatku w Kanadzie koszykówka także jest szalenie popularna, na pewno jest dyscypliną numer dwa po hokeju. Zresztą mecze MŚ odbywały się też w hali hokejowej, gdzie na co dzień gra zespół NHL Toronto Maple Leafs - dodał 72-letni zasłużony arbiter.
W najbliższych dniach Wojciech Liszka ze Szczecina i Michał Proc z Warszawy, jako czwarty i piąty polski sędzia, zadebiutują w turnieju finałowym MŚ koszykarzy, rozgrywanym od tej edycji w rozszerzonej formule 32 zespołów.
- Osobiście gratulowałem jednemu i drugiemu, bo uważam, że jest to olbrzymie wyróżnienie dla sędziów i dla polskiej koszykówki. Doceniono dwóch arbitrów, a bardzo rzadko w historii koszykówki zdarzało się, żeby dwóch sędziów z jednego kraju pojechało na igrzyska olimpijskie czy mistrzostwa świata. Wielkie gratulacje dla kolegów - zaznaczył.
Trzecim arbitrem związanym z Polską będzie pochodzący z Kamerunu Arnauld Kom Njilo, który w Chinach będzie reprezentował swoją ojczyznę, ale na co dzień prowadzi spotkania Energa Basket Ligi.
Na szanse polskich koszykarzy w turnieju doświadczony sędzia i działacz patrzy z nadzieją.
- My Polacy, jako Słowianie, mamy coś takiego w naturze, że zaczynamy walczyć o życie jak widzimy nad sobą topór. Tak jest też z naszą reprezentacją. Byłem w trakcie przygotowań do mistrzostw na sparingu kadry w Wałbrzychu. Grali sobie, grali i w pewnym momencie, gdy ktoś kogoś poszturchał, od razu wzniecił się ogień na parkiecie. Myślę, że w Chinach będzie podobnie, że na pewno wyjdą na boisko bardzo skoncentrowani, że zostawią na nim dużo potu i serca - zakończył.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze