Matlak: Przegraliśmy z jedną zawodniczką
Polskie siatkarki doznały pierwszej porażki na tegorocznych mistrzostwach Europy. W Łodzi uległy Belgijkom 2:3. - Tak naprawdę przegraliśmy z jedną zawodniczką, z Britt Herbots - powiedział Polskiej Agencji Prasowej były selekcjoner reprezentacji siatkarek Jerzy Matlak.
Podopieczne Jacka Nawrockiego w środowy wieczór stoczyły niezwykle dramatyczny pojedynek z Belgijkami. W tie-breaku miały trzy meczbole, ale ostatecznie przegrały decydującego seta 15:17. Zdaniem Matlaka, jedna zawodniczka Herbots zrobiła zasadniczą różnicę. Britt Herbots zdobyła 33 punkty.
- Przegraliśmy z jedną zawodniczką. Ta 19-latka zachowywała się na boisku na pełnym luzie, ale bez jakiś wygłupów. Grała odpowiedzialnie i wybiła nam siatkówkę z głowy. Jej postawa na boisku, taki "ciąg do przodu", charakter, zrobiły na mnie dużo wrażenie, tym bardziej, że nie miałem wcześniej okazji jej widzieć. Ta młoda dziewczyna nie przestraszyła się tysięcy kibiców. To jest ogromny talent i pokazała, że nie potrzeba mieć dwóch metrów wzrostu, ale wystarczy właśnie niesamowity charakter. Gdyby tej zawodniczki nie było na boisku, to ten mecz skończyłby się 3:0 dla naszego zespołu - powiedział.
Matlak nie ukrywa, że jest bardzo rozczarowany postawą biało-czerwonych. W jego opinii Polska ma w tej chwili zdecydowanie większy potencjał od Belgii.
- Te trzy wcześniejsze wygrane trochę zamydliły obraz. Mówiło się, że wykonujemy 100 procent normy, ale powiedzmy sobie uczciwie, nie było z kim przegrać. Przy całym szacunku, Portugalki i Słowenki to trzecia kategoria europejska. Tymczasem pierwszy zespół, który umie grać w siatkówkę i jest na podobnym poziomie, wygrywa z nami. Mamy jednak lepszą drużynę niż Belgia, lepsze zawodniczki, bardziej perspektywiczne, doświadczone, a o warunkach fizycznych już nie wspomnę. Poza tym nasza drużyna gra już piąty sezon razem pod wodzą jednego trenera. I tak naprawdę do końca nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego przegraliśmy - przyznał.
Były selekcjoner reprezentacji uważa, że Polki nie zlekceważyły rywalek, ale też były bardzo pewne zwycięstwa.
- Belgijki z kolei sprawiały zupełnie inne wrażenie, one nie były nastawione jakoś agresywnie, że strasznie chcą te Polki pokonać. Raczej liczyły się z porażką, ale chciały przede wszystkim powalczyć. Tylko, że gdy zobaczyły, że rywalki robią głupoty na boisku, to zaczęły grać, serwować i do tego wspomniana Herbots miał "dzień konia". Nie powinnyśmy byli przegrać tego spotkania, tym bardziej, że Belgijki grały dużo gorzej w tych mistrzostwach od nas" - zaznaczył.
Matlak przyznał, że przyjęcie zagrywki nie jest mocną stroną polskiej drużyny, ale też nie to zadecydowało o porażce z Belgią.
- Na pewno był duży kłopot z przyjęciem zagrywki, zbyt często trzeba było wystawiać piłkę sposobem dolnym i to nam nie ułatwiło życia. Takie serwisy wpadające na boisko po siatce też ktoś musi je "wziąć", powinna to zrobić rozgrywająca, jeśli jest pod siatką - ocenił.
Jak dodał, sama porażka niczego nie przesądza.
- Przy tym systemie turnieju, gdy cztery zespoły wychodzą z grupy, nie stało się jeszcze jakieś nieszczęście. Tyle, że mieliśmy grać o medale, a ta porażka nie ułatwi nam życia. To jednak nie Belgia nam skomplikowała życie, tylko sami sobie je skomplikowaliśmy - podsumował szkoleniowiec.
W czwartek Polki w ostatnim meczu fazy grupowej zmierzą się z Włoszkami. W przypadku wygranej za trzy punkty, zajmą pierwsze miejsce w grupie.
WYNIKI I TERMINARZ MISTRZOSTW EUROPY SIATKAREK
Przejdź na Polsatsport.pl