MŚ koszykarzy: Amerykanie są jak Polacy? Oba zespoły mają wiele wspólnego!
Koszykarze USA, dwukrotni obrońcy tytułu mistrza świata, tylko raz zagrali w Chinach, jak Dream Teamu z igrzysk w Barcelonie. Ale nawet wygrana różnicą 53 punktów (98:45) z Japonią dla nikogo nie oznacza, że nagle zespół Gregga Popovicha przeszedł metamorfozę. Media w Ameryce krytykują swój team. A trener buduje drużynę identycznie, jak szkoleniowiec Polaków Mike Tylor. Nie liczą się gwiazdy, których nie ma, liczy się zespół!
Nikt nie ma strachu przed USA
Nie potrzeba było bardziej wyraźnego sygnału, co reszta świata myśli o zespole Stanów Zjednoczonych niż mecz z Turcją. Siedemnasta drużyna światowego rankingu, nie brana pod uwagę jako jeden z faworytów turnieju, nie przejmowała się napisem “USA” na koszulkach tylko grała swoje. To czego się najbardziej obawiał trener Popovich - że nie ma w drużynie zawodnika, na którym można opierać atak w ostatnich sekundach - widać było jak na dłoni.
Turcy, na dziesięć sekund przed końcem meczu, prowadzili 92:91 i wykonywali cztery rzuty osobiste, nie wykorzystując ani jednego. "Było po meczu aż do czasu, gdy się okazało, że... nie jest po meczu” - powiedział Popovich, zdając sobie sprawę, jak wiele szczęścia miał jego zespół już w fazie grupowej mistrzostw.
Dalej będzie jeszcze gorzej, bo zespoły lepsze niż Turcja już wiedzą, jak grać przeciwko obrońcom tytułu: obrona strefowa, dajmy Amerykanom rzucać za trzy, bo częściej będą pudłować niż trafiać. "Graliśmy lepiej, ale ciągle uczymy się jak skuteczniej współpracować na parkiecie. Ciągle nam tego brakuje, ale najważniejsze jest to, że z każdym meczem powinno być lepiej. Na to wszyscy liczymy" - powiedział Popovich po szczęśliwej wygranej dogrywce z Turcją. Tą samą Turcją, która nawet nie zakwalifikowała się dalszych rozgrywek, przegrywając z Czechami.
"Greek Freak" nie może się doczekać USA (inni też)
Giannis Antetokounmpo, najbardziej wartościowy gracz (MVP) NBA ostatniego sezonu powiedział, że jego marzeniem, jest zagrać na mistrzostwach przeciwko kolegom z ligi. Marzenie zostało spełnione bo z reprezentacją USA Grecy spotkają się już w sobotę o awans do najlepszej ósemki mistrzostw.
"Nie widzieliśmy na razie niczego w grze reprezentacji USA, co napawa nas optymizmem. Nie ma (na razie) niczego w grze reprezentacji, co pozwala wierzyć, że zespół Popovicha wygra z naprawdę dobrymi zespołami mistrzostw, jak Serbia, Francja czy Hiszpania” - komentuje po pierwszej fazie zawodów "USA Today". Trener nie ma teraz łatwiej, tylko trudniej - wiadomo, że kontuzjowany Jayson Tatum (zastąpił go Harris) nie zagra w meczach z Brazylią i Grecją, narzeka na kontuzję Marcus Smart, więc Popovich ma do dyspozycji tylko dziesięciu (w miarę) zdrowych koszykarzy.
Budowanie zespołu: zupełnie jak Polacy!
Z wieści, które dochodzą w Chin wynika, że przynajmniej atmosfera w drużynie jest znakomita. Dla jednego z najlepszych trenerów w historii National Basketball Association, budowa zespołu zaczyna się od tego, że musi być zasada wszyscy za jednego, jeden za wszystkich. Tak Popovich uczył grać mistrzów NBA, San Antonio Spurs, to samo robi w Chinach z kadrą.
Zdając sobie sprawę, że nie przywiózł na mistrzostwa wielkich gwiazd, popularny "Pop" stara się rozluźnić zespół typowymi dla siebie quizami. Na przykład pytając reprezentantów: "gdzie leżą Czechy?" albo "gdzie leżą Chiny?" pokazując im mapę świata bez zaznaczonych granic krajów. Pyta ich także o chemiczny symbol srebra, trzeba odpowiadać na pytania z geografii. Zawodnicy mają prawo zapytać kolegów o pomoc, co zdaniem Popovica buduje wspólnotę między graczami. Najlepszy w trafnych odpowiedziach: Harrison Barnes, którym już w Uniwersytecie Północnej Karoliny udowadniał, że potrafi mieć doskonałe oceny w nauce, jak grać znakomicie w kosza.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze