Dziesięć lat minęło jak jeden dzień... Porażka bezzębnej Polski ze Słowenią
Słowenia - Polska 1:0. Gol Struny
Słowenia - Polska 2:0. Gol Sporara
Słowenia - Polska: Nieuznany gol Grosickiego. Kontrowersyjna decyzja sędziów
Boniek: Słowenia nie była od nas lepsza, ale zagrała mądrze
Lewandowski: Zdobyliśmy prawidłową bramkę. Szkoda, że nie została uznana
Brzęczek: Rywal bezlitośnie wykorzystał nasze błędy
Fabiański: Słoweńcy zrealizowali swój plan. Nasz działał przez 15 minut
Bereszyński: Dla Słowenii to był mecz ostatniej szansy
Bielik: Mam nadzieję, że trener Brzęczek da mi kolejną szansę
W spotkaniu 5. kolejki eliminacji Euro 2020 Polska przegrała w Lublanie ze Słowenią 0:2, po raz pierwszy tracąc punkty na drodze do mistrzostw Europy. Ostatni raz w meczu o stawkę obie reprezentacje spotkały się we wrześniu 2009 roku i wówczas podopieczni Leo Beenhakkera przegrali w Mariborze 0:3, rozpoczynając długą i niezwykle pesymistyczną debatę o kondycji polskiej piłki.
Do meczu 5. kolejki eliminacji Euro 2020 Polacy przystępowali z kompletem zwycięstw i warto podkreślić, że żaden selekcjoner reprezentacji Polski w XXI wieku nie miał takiego komfortu na tym etapie rywalizacji o awans do wielkiej imprezy. W dodatku Polacy w pierwszych czterech meczach eliminacji nie stracili nawet jednej bramki i wyrównali tym samym rekord reprezentacji prowadzonej przez Antoniego Piechniczka, która w 1986 nie dała sobie strzelić gola w czterech spotkaniach o stawkę z rzędu.
Temperaturę meczu dodatkowo podgrzewał fakt, że ostatni raz o punkty obie drużyny grały niemal dokładnie dziesięć lat temu. 9 września 2009 roku Polska przegrała w Mariborze ze Słowenią 0:3 i zaprzepaściła tym samym szansę na wywalczenie awansu na mistrzostwa świata w RPA. Mecz ten zakończył erę Leo Beenhakkera w roli selekcjonera reprezentacji Polski i sprowokował dyskusję, w której pojawiały się przepowiednie o nadchodzącej, wieloletniej stagnacji "biało-czerwonego futbolu".
Na szczęście przepowiednie okazały się fałszywe i już kilka lat później cieszyliśmy się dobrą grą naszej drużyny narodowej podczas Euro 2016 we Francji, a następnie zakwalifikowaniem się do rosyjskiego mundialu. Teraz przyszedł czas, by potwierdzić potencjał reprezentacji Polski w meczu ze Słowenią.
Pierwsza połowa zaczęła się od szybkich akcji obu zespołów, jednak to poczynania Biało-Czerwonych charakteryzowały się większą dokładnością. Gospodarze starali się atakować z kontry, głównie za sprawą najlepszego w ich składzie Josipa Ilicicia, jednak długo nie mogli przedostać się pod bramkę strzeżoną przez Łukasza Fabiańskiego. Biało-Czerwoni przyspieszali akcje w środkowej strefie i czasem grali finezyjnie, czego dowodem były zgrania piłki "piętą". Cały czas brakowało jednak celnego strzału na bramkę gospodarzy...
W 35. minucie swego dopięli gospodarze, gdy po rzucie rożnym wykonywanym przez Andraž Šporar, piłkę z najbliższej odległości do "biało-czerwonej bramki" wbił Aljaž Struna. Stało się jasne, że "Orłom Brzęczka" nie uda się pobić rekordu z 1986, jednak cały czas pozostała walka o cenne punkty.
Mieliśmy jednak duże problemy, by stworzyć pod bramką Słowenii realne zagrożenie. Podobnie było w drugiej połowie, w której mimo optycznej przewagi gości, prowadzenie podwyższyli Słoweńcy. Geniuszem po raz kolejny popisał się wówczas Ilicić, który zewnętrzną częścią stopy, bajecznie dograł do wybiegającego na wolne pole Šporar, a ten z ostrego kąta posłał piłkę między nogami zabezpieczającego bliższy słupek Fabiańskiego.
Chwilę później Grzegorz Krychowiak oddał pierwszy celny strzał na bramkę Oblaka. Miało to miejsce w 70. minucie...
Do końca spotkania wynik już się nie zmienił i musieliśmy pogodzić się z pierwszą w tych eliminacjach stratą punktów. Od samej porażki bardziej niepokojący jest z pewnością fakt, że podopieczni Jerzego Brzęczka nie byli w stanie stworzyć realnego zagrożenia z przodu, co wprowadza dodatkową nerwowość przed poniedziałkowym meczem na PGE Narodowym, w ramach którego Biało-Czerwoni podejmą Austriaków.
Po dziesięciu latach po raz kolejny musieliśmy przełknąć gorzką pigułkę w towarzystwie słoweńskich gór. Wówczas snuto rozważania o konieczności przeprowadzenia długiej i mozolnej reanimacji polskiego futbolu. Teraz czasu mamy zdecydowanie mniej, ponieważ "omdlałemu pacjentowi" sole trzeźwiące trzeba podać do poniedziałku.
Słowenia - Polska 2:0 (1:0)
Bramki: Struna 34, Šporar 65
Słowenia: Jan Oblak - Petar Stojanovič, Aljaž Struna, Miha Mevlja, Jure Balkovec - Roman Bezjak, Rene Krhin, Jasmin Kurtič, Josip Iličić, Benjamin Verbič (62. Domen Črnigoj, 90. Robert Berič) - Andraž Šporar (85. Denis Popovič).
Polska: Łukasz Fabiański - Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Michał Pazdan, Bartosz Bereszyński - Piotr Zieliński, Mateusz Klich (70. Krystian Bielik), Grzegorz Krychowiak, Kamil Grosicki (70. Jakub Błaszczykowski) - Krzysztof Piątek (76. Dawid Kownacki), Robert Lewandowski.
Żółte kartki: Struna, Stojanovič - Klich, Krychowiak, Bereszyński.
Sędzia: Siergiej Karasiow (Rosja).
WYNIKI I TABELE ELIMINACJI EURO 2020
Przejdź na Polsatsport.pl