Pindera: Zimny prysznic przyda się naszym siatkarkom
Polskie siatkarki wracają z Ankary bez medalu. Historia nie zatoczyła koła, oba rozegrane tam mecze Polki przegrały. Ale mistrzostwa Europy w ich wykonaniu należy uznać za udane. A porażki z Turcją i Włochami jeszcze mogą wyjść naszej drużynie na dobre. Do prawdziwego mistrzostwa droga wciąż jest bowiem daleka i przydał nam się taki kubeł zimnej wody na mocno rozgrzane już głowy.
Medalistki były od nich lepsze, tego nie da się ukryć. Z Serbkami wprawdzie nie grały, ale podopieczne Zorana Terzicia raz jeszcze pokazały, że potrafią wygrywać wszędzie i w każdych okolicznościach. Ubiegłoroczne mistrzynie świata obroniły w Ankarze tytuł mistrzyń Europy, ale w finale z Turczynkami miały sporo problemów.
Nas z kolei Turcja rozbiła w półfinale serwisem, w innych elementach też grając znakomicie. Turczynki niesione dopingiem żywiołowej publiczności były nie do zatrzymania. Włoszki też mają lepszy zespół od Polek, ale w Łodzi z nami przegrały. Gdy przyszło grać o medal nad Bosforem, w dwóch setach, pierwszym i trzecim miały problemy. I kto wie jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby drużyna Jacka Nawrockiego prowadziła 2:1.
Polkom zabrakło skutecznego serwisu, takiego jak w Łodzi. Tam zafundowały wicemistrzyniom świata 12 asów, w Ankarze żadnego. Popełniły też sporo błędów, to już nie był tak odważny i głodny sukcesu zespół jak w Atlas Arenie i zapłacił za to porażką.
Inna sprawa, że czwarte miejsce przed turniejem chyba każdy brałby w ciemno. Za nami znalazły się przecież Rosjanki, Holenderki, Belgijki.
Dziś żal medalu, który uciekł na tureckiej ziemi, a przecież miało być tam tak pięknie. Pisano już filmowe scenariusze, że tak, jak 16 lat temu Polki znów staną na podium. I nawet jeśli nie zagrają w finale, to wrócą do domu z medalami.
Tak się nie stało, bo to jeszcze nie jest drużyna na medal. Ma jednak potencjał, by taką być w niedalekiej przyszłości. Jak gra na maksimum możliwości, to jest groźna dla najlepszych, ale nie zdarza się to regularnie. Polki mają mocne argumenty, by grać lepiej, ale muszą też poprawić parę rzeczy i Jacek Nawrocki doskonale o tym wie.
Pamiętajmy, że w styczniu przyszłego roku nasze siatkarki zagrają w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich. Przyjedzie (jeszcze nie wiadomo gdzie) osiem europejskich drużyn i tylko jedna będzie się cieszyć z awansu. Warto jednak przygotować optymalną formę i powalczyć o wielką szansę. Nie będzie w tym gronie Serbii, Włoch i Rosji, więc powinno być nieco łatwiej. Ale to niczego nie gwarantuje.
Najbardziej cieszy fakt, że odżywa w naszym kraju moda na żeńską siatkówkę. W Atlas Arenie w Łodzi Polki grały przy pełnych trybunach, a to dla nich nowość. Zyskały popularność i dużo wiary że to co jeszcze nie tak dawno wydawało się niemożliwe, jest możliwe.
Mam cichą nadzieję, że po tych mistrzostwach nasza żeńska siatkówka będzie rosła w siłę. Cudownie byłoby, gdyby Polki wywalczyły olimpijski awans i zagrały na igrzyskach w Tokio, choć będzie to piekielnie trudne, ale znów cała sportowa Polska będzie żyć ich meczami kwalifikacyjnymi.
Z Polkami, co ważne, wszyscy już muszą się liczyć, o czym w pierwszym turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk przekonały się Serbki, a w trakcie zakończonych właśnie mistrzostw Europy nie tylko Włoszki.
Bardzo prawdopodobne, że moda na żeńską siatkówkę w Polsce właśnie wraca za sprawą tych, które choć nie zdobyły medalu ME, to dostarczyły nam tak wielu emocji. Warto o tym pamiętać oceniając występ naszego zespołu. Zimny prysznic w Ankarze w przyszłości może nam tylko pomóc. Schłodził bowiem rozgrzane głowy i uświadomił, że do prawdziwego mistrzostwa jeszcze daleka droga.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze