Premier League: Pięć goli Chelsea na trudnym terenie. Cenne zwycięstwo Manchesteru United
5. kolejka Premier League przyniosła kilka interesujących wyników. W oczy rzuca się przede wszystkim efektowne zwycięstwo Chelsea, która pokonała na wyjeździe Wolves aż 5:2. Trzy punkty dopisał też Manchester United.
Ekipa Wolves przyzwyczaiła już fanów do żelaznej defensywy oraz świetnej postawy na własnym boisku przeciwko zespołom z TOP6. Mało kto z faworytów wyjeżdża z tego terenu z trzema oczkami, dlatego nikt nie przypuszczał, że Chelsea czeka tak łatwa przeprawa.
Frank Lampard przechytrzył Nuno Espirito Santo już przed spotkaniem, decydując się na grę trójką środkowych obrońców. W skład defensywy weszli Andreas Christensen, 21-letni Fikayo Tomori oraz wracający po kontuzji Antonio Ruediger. To wystarczyło, by gospodarze nie potrafili zagrozić bramce Kepy Arrizabalagi.
A goście błyszczeli w ataku. Zaczęło się od fenomenalnego strzału... Tomoriego. Młody obrońca zdecydował się na uderzenie z dystansu, co zaskoczyło Rui Patricio, który tylko odprowadził piłkę wzrokiem. Po kilku minutach dwa gole dołożył Tammy Abraham i do przerwy Chelsea prowadziła 3:0.
Po przerwie Abraham skompletował hat-tricka (pierwszego w barwach Chelsea, zostając też samodzielnym liderem klasyfikacji strzelców Premier League z dorobkiem siedmiu trafień), więc emocje właściwie się zakończyły. "The Blues" przyzwyczaili jednak do gigantycznych emocji...
"Wilki" co prawda odpowiedziały za sprawą Romana Saissa (błąd Kepy), ale straty poniesione we wcześniejszych minutach były zbyt duże. Ostatecznie jednak gola zapisano na konto... Abrahama, który został pierwszym graczem w historii Chelsea ze zdobytym hat-trickiem i golem samobójczym w jednym spotkaniu. Kiedy do siatki trafił Patrick Cutrone, fani "The Blues" znowu mogli drżeć o wynik. W doliczonym czasie gry bramkę na 5:2 zdobył jednak Mason Mount
Na innym stadionie Manchester United pokonał po męczarniach Leicester City. Po raz kolejny gospodarze otrzymali rzut karny. Na gola zamienił go Marcus Rashford. "Lisy" momentami potrafił zamknąć faworyta na ich połowie, ale to nie wystarczyło do pokonania Davida de Gei.
WYNIKI, TERMINARZ I TABELA PREMIER LEAGUE
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze