Sędzia Rozum: Decyzja o brązie Nowickiego kuriozalna
Janusz Rozum, sędzia międzynarodowy IAAF, uważa, że decyzja, która doprowadziła do przyznania młociarzowi Wojciechowi Nowickiemu brązowego medalu mistrzostw świata w Dausze jest kuriozalna. Rzut Węgra Bence Halasza powinien być unieważniony.
Nowicki schodząc w środę ze stadionu był przekonany, że jest czwartym zawodnikiem mistrzostw świata. Miał wynik 77,69, który dawał mu miejsce tuż za podium. Dyrektor sportowy PZLA Krzysztof Kęcki dostał jednak poprzez jeden z komunikatorów od wiceprezesa związku Marka Fostiaka, oglądającego konkurs w telewizji, filmik, w którym było widać, iż Węgier spalił pierwszy rzut w konkursie - 78,18. On dał mu ostatecznie trzecie miejsce.
- Długo się nie zastanawialiśmy, mimo że to nagranie nie było wcale takie oczywiste. Dopiero w wideo-roomie było widać czarno na białym, że Węgier przekroczył rzut. Ale za to sędzia uznał, że nie jest to do końca oczywiste i nam w pierwszej instancji odrzucono protest. Poczułem się jak w filmie u Barei. Nerwy były straszne, ale emocje trzeba było opanować, żeby nie wywierać na nikim presji. Postanowiliśmy walczyć dalej i się odwołaliśmy. To się udało - powiedział dziennikarzom Kęcki.
Zdaniem Rozuma lepiej takie rzeczy załatwiać od razu w trakcie konkursu, a nie po jego zakończeniu. Przepisy jednak na to pozwalają, a wszystkie ekipy protest mogą złożyć do 30 minut po zakończeniu danej konkurencji. - A tu doszło do kuriozalnej decyzji. Nowicki dostanie medal, to znaczy, że rzut Węgra jest unieważniony, a tak nie jest. To teraz pytanie - czy ten rzut był ważny, czy nieważny? Wynik Halasza nadal widnieje, co znaczy, że rezultat nie został unieważniony. A właśnie tak powinno być i Węgier powinien w drodze łaski otrzymać medal. Takie zachowanie sędziów bym zrozumiał - przyznał Rozum.
Międzynarodowy sędzia nie zgadza się z argumentacją, że gdyby Węgier wiedział, iż próba jest nieważna, inaczej by rzucał. - Konkurs był tak wyrównany, że on cały czas rzucał jak najlepiej. Gdyby prowadził od pierwszej kolejki z dwumetrową przewagą - to tak. Wtedy rzuca się inaczej, ale ten zawodnik cały czas walczył o medal. Po trzeciej kolejce był jeszcze drugi, w czwartej stracił i dopiero jak wszyscy poza Fajdkiem wykonali swoje ostatnie próby, on wiedział, że ma pewny medal. Wcześniej nie - podkreślił Rozum.
Innego zdania jest trenerka Pawła Fajdka Jolanta Kumor. - On, wiedząc, że ma spalony pierwszy rzut, nie ryzykowałby w kolejnych próbach. Mógł przypuszczać, że 78 metrów da mu już medal, więc podjął walkę o złoto. Ryzykował, szedł na maksa i dlatego kolejne podejścia palił - tłumaczyła.
Kęcki przyznał, że z czymś takim, jak teraz spotkał się po raz pierwszy. - Dobrze jednak, że sędziowie znaleźli takie rozwiązanie - ono nie krzywdzi nikogo - podkreślił.
Impreza w Dausze zakończy się w niedzielę. Polacy zdobyli na razie cztery medale. Oprócz złota Fajdka i brązu Nowickiego, srebro w rzucie młotem wywalczyła Joanna Fiodorow, a brąz w skoku o tyczce Piotr Lisek.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze