Kowalski: Vukovic zapracował nie na jedno zwolnienie, ale trzy
Legia pod wodzą Aleksandara Vukovica przegrała w spektakularnym stylu rundę mistrzowską poprzedniego sezonu (dwa zwycięstwa na siedem meczów), europejskie puchary (porażka o awans do fazy grupowej Ligi Europy z Rangers FC, a wcześniej kompromitujący remis na Gibraltarze), a w nowym sezonie uległa już w czterech meczach i po raz pierwszy od dawna jest na miejscu numer 9, czyli w grupie spadkowej.
Biorąc pod uwagę, że Vukovic podejmował w tym czasie także decyzje personalne, które absolutnie były nie do obrony (jak niewystawianie w kluczowych meczach najlepszego strzelca Carlitosa, choć największą bolączką był brak goli), to nazbierało się trenerowi Legii nie na jedno zwolnienie, ale przynajmniej trzy. Zwłaszcza, że wcześniej prezes i właściciel klubu Dariusz Mioduski wywalał trenerów za mniejsze przewiny. I to bez zastanowienia. Teraz ewidentnie się waha. A przecież przerwa na mecze reprezentacji to idealny moment na zmianę.
Czyżby zatem jesteśmy świadkami zmiany strategii? A może właściciel dostrzegł, że sam bardzo mocno maczał palce w doprowadzeniu drużyny do obecnego stanu (mówiąc w skrócie nic się w niej nie klei i nie da się jej oglądać). Pozbył się przecież najlepszych zawodników (Szymański, Carlitos, Kucharczyk), a wcześniej dał się namówić na portugalski zaciąg przeciętniaków od Sa Pinto, którzy w niczym nie są w stanie pomóc. Letnie transfery, wobec których udało się wylansować opinię wśród niektórych ekspertów i internautów, że są „ciekawe”, tak naprawdę poza nielicznymi wyjątkami, były marne. Prezes zrobił z klubu tramwaj. Jedni wsiadają, inni wysiadają, właściwie bez przerwy, nie ma żadnej stabilizacji, wciąż zmienia się zawodników, trenerów, strategię. Klub chwali się reformami w pionie administracyjnym, budowaniem korporacji, zarządzaniem, marketingiem, ale kibic widzi bałagan. Zresztą współpraca między stronami też nie jest chyba idealna, skoro w ostatnich latach klub za wybryki kibiców zapłacił 500 tysięcy euro kar.
To oczywiste, że Vukovic ma problem z opanowaniem drużyny, bo ewidentnie nie ma jeszcze odpowiedniej rutyny, aby kierować zespołem, który jest bardzo przeciętny personalnie, a są wobec niego tak duże wymagania. Nadrabiał miną, próbował przykryć braki ideologią (słynne „tu jest Legia, tu trzeba zapier..”), grać emocjami i bazować na fakcie, że naprawdę jest uczuciowo związany z klubem i autentycznie dałby się za niego pokroić. Tyle, że ta kołdra zaczyna się robić zbyt krótka. Nie udaje się już nią przykryć coraz bardziej widocznych deficytów. I jego i zawodników.
Wydaje się, że w tym momencie (mimo dziewiątego, miejsca strata do lidera jest bardzo niewielka, a w naszej lidze wszystko jest przecież możliwe), logika wskazywałaby na konieczność zmiany trenera. Uwielbiający eksperymentować właściciel Legii, mógłby np. w ramach swoich ekstrawagancji po raz pierwszy za swojej kadencji zatrudnić normalnego trenera. Nie od razu Pepa Guardiolę, ale zwykłego szkoleniowca z dobrym warsztatem i świeżym spojrzeniem. Bez opinii furiata, jak Sa Pinto i z doświadczeniem w przeciwieństwie do Romeo Jozaka, Deana Klafurica czy Vukovica. Kogoś w typie byłego selekcjonera Waldemara Fornalika, który ostatnio systematycznie ogrywa Legię, jako trener znacznie uboższego Piasta.
A że Fornalik ma ważny kontrakt w Gliwicach i walczy o obronę mistrzowskiego tytułu? Biorąc pod uwagę podejście działaczy Piasta (przed rewanżem z Rygą w walce o awans do Ligi Europy sprzedali swojego najlepszego zawodnika), pewnie dałoby się to jakoś załatwić.
Przejdź na Polsatsport.pl