Cecylia Kukuczka: To dla mnie pożegnanie z Jurkiem w Nepalu
W czwartek minie 30 lat od śmierci jednego z najsłynniejszych himalaistów globu Jerzego Kukuczki. 24 października 1989 r. odpadł od skały podczas wspinaczki południową ścianą Lhotse. W Nepalu do bazy pod ten szczyt idzie jego żona Cecylia. - To dla mnie pożegnanie z Jurkiem - powiedziała PAP.
Kukuczka, drugi człowiek, który zdobył Koronę Himalajów i Karakorum (rywalizował z Włochem Reinholdem Messnerem), czyli wszystkie 14 ośmiotysięczników, odpadł od niezdobytej wówczas, uważanej za jedno z największych wyzwań w górach najwyższych, południowej ściany Lhotse na wysokości powyżej 8200 m.
Czorten poświęcony Kukuczce znajduje się u wejścia do wsi Chhuckhung, na wysokości blisko 5000 m, u podnóża ekstremalnie trudnej południowej ściany Lhotse (8516 m), czwartego co do wysokości szczytu Ziemi.
- Zawsze bardzo przeżywam wyjazdy do Nepalu poświęcone pamięci Jurka. To dla mnie ważne, by być w dniu jego wypadku pod czortenem, na wysokości około 4800 m u podnóża ściany Lhotse. Chcę być jak najbliżej Jerzego: podumać, porozmyślać, porozmawiać z nim, zapytać o wiele rzeczy. To potrzebna podróż, od serca, romantyczna - powiedziała PAP żona himalaisty, która była w tym symbolicznym miejscu także pięć lat temu, w 25. rocznicę.
Kukuczka wspinał się na ścianie Lhotse z kolegą klubowym (KW Katowice) Ryszardem Pawłowskim. Prowadził, gdy na oblodzonym fragmencie płyty przykrytej świeżym śniegiem stracił równowagę i zaczął osuwać się z coraz większą prędkością w dół. Lina nie wytrzymała obciążenia spowodowanego kilkudziesięciometrowym lotem, pękła na jednym z występów skalnych, a Kukuczka spadł kilometry w dół. Nie odnaleziono jego ciała. Pawłowski, bez telefonu (miał go Kukuczka) i kontaktu z kolegami w bazie (nie widać było z niej tego fragmentu ściany), wycofał się samotnie, poruszając się bez asekuracji, z trudnego terenu i dotarł po dwóch dniach do obozu trzeciego, gdzie naprzeciw wyszli koledzy zaniepokojeni brakiem kontaktu ze wspinaczami.
Czorten pod Lhotse upamiętnia nie tylko urodzonego w 1948 r. w Katowicach alpinistę, ale i dwóch innych polskich wspinaczy, którzy zginęli zmagając się z tą ścianą: Rafała Chołdę (1985) i Czesława Jakiela (1987). Miejsce zostało wybrane przez Krzysztofa Wielickiego, piątego w historii zdobywcę Korony Himalajów i Karakorum. Ich nazwiska znalazły się także na innym pomniku w Nepalu - Memoriale Polskich Himalaistów, którego uroczyste odsłonięcie odbyło się w niedzielę w Namche Bazar (ok. 3500 m) na terenie Parku Narodowego Sagarmatha. Na czortenie umieszczono tablice z nazwiskami wszystkich 33 Polaków, którzy na zawsze pozostali na 14 ośmiotysięcznikach.
- Tym razem do Nepalu przyjechałam sama, to znaczy bez synów, ale z przyjaciółmi. Synowie są młodzi i mają jeszcze czas, a ja być może jestem tu ostatni raz. Nie wiem, czy za pięć czy dziesięć lat, w kolejną rocznicę, będę jeszcze w stanie podejść na tę wysokość, czy pozwoli mi na to zdrowie. To dla mnie takie pożegnanie z Jurkiem w tym miejscu - podkreśliła.
Cecylia Kukuczka ma tysiące wspomnień związanych z mężem, ale zawsze w pamięci pozostaje jego twarz wracającego z himalajskich szczytów, szczególnie z ekspedycji zakończonych sukcesem.
- Zawsze widzę go jak wracał z udanej wyprawy. Miał ten szczególny wyraz oczu, jeśli wyprawa była udana. Był bardzo szczęśliwy, radosny. Taka nieprawdopodobna twarz, na której malowało się ogromne szczęście, ale i zmęczenie, cały trud jaki podjął - przypalona słońcem skóra, czasami lekko odmrożony nos. Kiedy spotykało go niepowodzenie w górach, a szczególnie śmierć kolegów, był zupełnie inny. Bardzo przeżywał wypadki wspinaczkowych partnerów. Głowa spuszczona, wielki smutek. Nic nie chciał opowiadać - powiedziała.
Kukuczka drogę do Korony Himalajów i Karakorum rozpoczął od zdobycia właśnie Lhotse, czwartego co do wysokości ośmiotysięcznika globu, w październiku 1979 r. Zakończył po niespełna ośmiu latach wchodząc na najniższy z nich Sziszapangmę (8013 m) 18 września 1987 r. W dorobku ma trzy zimowe wyprawy zakończone zdobyciem ośmiotysięcznych szczytów, jako pierwszy człowiek w historii: Dhaulagiri (z Andrzejem Czokiem, 1985), Kanczendzongę (z Krzysztofem Wielickim, 1986) i Annapurnę (z Arturem Hajzerem, 1987).
Wyprawa na południową ścianę Lhotse była jego trzecią próbą na tej ekstremalnej drodze (po 1985 i 1987 r.).
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze