NBA: Szykuje się najbardziej wyrównany sezon od lat
We wtorek rozgrywki wznawia koszykarska liga NBA. Już dawno wskazanie faworyta nie było tak trudne. Latem wiele gwiazd zmieniło kluby, a do najbardziej poszkodowanych należą broniący tytułu Toronto Raptors oraz dominujący w ostatnich latach Golden State Warriors.
W mijającej dekadzie typowanie prawdopodobnych uczestników finału było względnie proste. Najpierw wystarczyło spojrzeć gdzie występuje LeBron James. Drużyna z nim w składzie w decydującej serii grała bowiem za każdym razem w latach 2011-18. Później doszła jeszcze dominacja Warriors, którzy do finału dotarli w pięciu ostatnich sezonach. W tym czasie "Wojownicy" mistrzostwo zdobyli trzykrotnie.
Teraz przed kibicami i ekspertami znacznie trudniejsze zadanie. James w ubiegłym roku przeniósł się do słabych wówczas Los Angeles Lakers i nawet ściągnięcie latem przez "Jeziorowców" Anthony'ego Davisa nie czyni ich murowanym faworytem. Warriors natomiast opuścił Kevin Durant - MVP finałów 2017 i 2018, a w dodatku w ostatnim finale poważnej kontuzji doznał Klay Thompson, którego powrót spodziewany jest najwcześniej pod koniec lutego.
Zdaniem wielu fachowców to koniec dynastii Warriors. W miejsce weteranów Shauna Livingstona i Andre Iguodali pojawili się młodzi zawodnicy, a pozyskany za Duranta D'Angelo Russell, choć jest bardzo utalentowanym graczem, to jednak nie aż tak dużego formatu.
- Wiemy, kto jest w naszym zespole i bez wątpienia jego szkielet wciąż jest silny. Oczywiście wiele rzeczy będzie teraz wyglądać inaczej - nowa hala w San Francisco, nowi zawodnicy. Mamy jednak mistrzowskie doświadczenie, na którym możemy polegać - odpierał pesymistyczne prognozy rozgrywający Stephen Curry.
W sześciu kolejnych finałach tej samej drużyny nie widziano od 1966 roku, kiedy po raz dziesiąty z rzędu wystąpili w nim koszykarze Boston Celtics.
- Myślenie, że nie będziemy się już liczyć w walce o mistrzostwo byłoby po prostu głupie. Nie wydarzyło się nic, co mogłoby zmienić moje oczekiwania - dodał skrzydłowy Draymond Green.
W 2012 roku generalny menedżer Houston Rockets Daryl Morey wysnuł "teorię pięciu procent", która sprowadza się do tego, że jeśli dają ci pięć procent szans na mistrzostwo, to znaczy, że jesteś tego celu bardzo... blisko i powinieneś się w pełni skoncentrować na walce o tytuł.
- Tak naprawdę przed sezonem jest niewiele klubów, którym daje się co najmniej pięć procent szans. Jedna czy dwie kontuzje u rywali mogą całkowicie zmienić obraz, a takiej okazji nikt nie chce zmarnować - powiedział wówczas.
Przed rozgrywkami 2018/19 bukmacherzy szanse Raptors oceniali jeszcze niżej - na ok. 2,5 proc. Warriors natomiast wydawali się nie do pokonania. A jednak kontuzje Duranta i Thompsona spowodowały, że kanadyjska ekipa wygrała decydującą serię 4-2.
Teraz szanse Raptors wcale nie stoją wyżej. Wszystko dlatego, że opuścił ich MVP finałów - Kawhi Leonard. Na 28-letniego skrzydłowego chętnych w lidze było wielu, a przekonać go do przejścia udało się Los Angeles Clippers.
- Pokazaliśmy Kawhiemu listę graczy i zapytaliśmy, z którym chce grać, a my go ściągniemy. Kiedy zobaczył na niej Paula George'a, wskazał go bez wahania. O innych nie chciał już słyszeć. Uważam, że ta lista nie była dobrym posunięciem z naszej strony, ale mieliśmy szczęście i wszystko dobrze się skończyło - zdradził trener Clippers Doc Rivers w wywiadzie dla "Los Angeles Times".
George, sześciokrotny uczestnik Meczu Gwiazd, był zawodnikiem Oklahoma City Thunder. Szczęście Clippers polegało na tym, że Thunder postanowili rozpocząć przebudowę, bo opuścił ich lider Russell Westbrook, który przeniósł się do Houston Rockets. Clippers za George'a musieli oddać obiecującego rozgrywającego Shaia Gilgeousa-Alexandra, Włocha Danilo Gallinariego i aż siedem wyborów w drafcie w nadchodzących latach, ale dzięki temu zdobyli też Leonarda i z miejsca stali się niezwykle silni.
Przed zbliżającym się sezonem co najmniej pięć procent szans na mistrzostwo bukmacherzy dają aż ośmiu ekipom. Kolejno: Clippers, Lakers, najlepszym w sezonie zasadniczym 2018/19 Milwaukee Bucks, Philadelphii 76ers, Rockets, Warriors, a także Utah Jazz i Denver Nuggets.
Nieco niżej stoją notowania Brooklyn Nets, choć nowojorski zespół śmiało może rywalizować z Clippers o miano "króla polowania". Do Nets trafili bowiem Durant oraz Kyrie Irving. Mniejsze szanse wynikają z tego, że nie wiadomo kiedy do gry wróci leczący zerwane ścięgno Achillesa Durant. Niewykluczone, że w sezonie 2019/20 w ogóle nie zagra.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze