Trałka: Cieszymy się z lidera, ale zachowujemy spokój
Piłkarze poznańskiej Warty po niedzielnym zwycięstwie nad Chojniczanką Chojnice 2:0 wrócili na pozycję lidera 1. ligi. - Cieszymy się, że jesteśmy znów liderem, ale zachowujemy spokój - przyznał po spotkaniu pomocnik gospodarzy Łukasz Trałka.
"Zieloni" wykorzystali potknięcie Radomiaka, który w sobotę w Legnicy przegrał z Miedzią 1:3 i po zaledwie tygodniu znów otwierają tabelę. Trener Warty Piotr Tworek nie ukrywał, że przed niedzielnym meczem próbował trochę prowokować swoich podopiecznych.
- Dzisiaj przed spotkaniem na odprawie zadaliśmy sobie pytanie: ile razy w swojej karierze miałeś szansę być liderem? To była prowokacja z mojej strony, bowiem znaliśmy wyniki i to zwycięstwo dawało nam powrót na fotel lidera. Z drugiej strony w takim meczu, gdzie jest już końcówka rundy, dochodzą kontuzje, kartki i zmęczenie, a boiska są trudniejsze, zespół musi pokazać dojrzałość. My ją pokazaliśmy - podkreślił szkoleniowiec na konferencji prasowej.
Trałka, który ostatnie siedem lat spędził w Lechu Poznań, do Warty dołączył już w trakcie rozgrywek. I szybko stał się jedną z pierwszoplanowych postaci drużyny.
- Nikt z nas nie przypuszczał, że po 16 kolejkach będziemy liderem. Tym bardziej, że ta drużyna była "klejona" krótko przed inauguracją sezonu, nie było jeszcze zamkniętej kadry. Przegraliśmy pierwsze spotkanie, ale później zaczęło to światełko świecić. Zebrała się fajna ekipa, a ta atmosfera przenosi się na boisko. Uważam, że wygrywaliśmy mecze dzięki naszej dobrej grze, a nie dzięki jakiemuś szczęściu. Cieszymy się, że jesteśmy liderem, ale też nie "grzejemy się" i zachowujemy spokój. Na pewno będąc na pierwszym miejscu w tabeli lepiej się pracuje, niż jak się jest na dziesiątym - ocenił doświadczony pomocnik.
Samo spotkanie nie było porywającym widowiskiem. Poznaniacy w pierwszej połowie stworzyli trzy dogodne okazje, z których dwie wykorzystali - na listę strzelców wpisali się Mateusz Kupczak i Michał Jakóbowski. Goście przez 90 minut nie potrafili poważniej zagrozić bramce Adriana Lisa. To właśnie bramkarz gospodarzy sprokurował najlepszą okazją dla rywali - tak niefortunnie wybijał piłkę, że trafił ją w napastnika Chojniczanki Jana Mudrę. Piłka na szczęście dla Warty potoczyła się obok słupka. W końcówce honorowego gola dla przyjezdnych mógł zdobyć Mateusz Kuzimski, jego strzał z kilku metrów głową z trudem obronił Lis.
Chojniczanka z kolei liczyła na wydostanie się ze strefy spadkowej, ale na to będzie musiała poczekać przynajmniej tydzień.
- Staramy się coś zmienić, potrzebujemy wygrać spotkanie. W trzech wcześniejszych meczach na wyjazdach mogliśmy zdobyć więcej punktów, ale dziś zawiedliśmy. Szczególnie w pierwszej połowie - powiedział trener gości Josef Petrik.
Mimo że poznaniacy są liderem niemal na półmetku rozgrywek, nikt w stolicy Wielkopolski głośno nie mówi o awansie.
- Chcemy pokonywać kolejne bariery, dziś przekroczyliśmy 30 punktów, to taka ważna granica. Ekstraklasa - po zakończeniu rundy usiądziemy i pomyślimy. Jeszcze dużo przed nami - podsumował Tworek.
Ze względu na brak licencji Warta mecze w roli gospodarza musi rozgrywać w oddalonym o ponad 50 kilometrów Grodzisku Wielkopolskim. Poznański stadion nie ma bowiem sztucznego oświetlenia. Jupitery mają stanąć do końca kwietnia przyszłego roku, ale klub liczy, że już na początku rundy wiosennej zespół wróci na swój obiekt.
Przejdź na Polsatsport.pl