W stolicy Wielkopolski wielkich emocji nie było, dopisała natomiast frekwencja. Poznański klub po raz kolejny przeprowadził akcję "Kibicuj z Klasą", dzięki czemu zorganizowane grupy z opiekunem mogły obejrzeć mecz za darmo. Z tej okazji skorzystało ponad 11 tysięcy młodych kibiców. Łącznie na trybach stadionu przy ul Bułgarskiej zasiadło ponad 22 tysiące widzów.
Po pierwszych 45 minutach kielczanie mogli mówić o dużym szczęściu, że nie stracili gola. Gospodarze sytuacji mieli bez liku, ale ich skuteczność wołała o pomstę do nieba.
Już w pierwszym kwadransie poznaniacy stworzyli trzy dogodne sytuacje, których przynajmniej jedna powinna się powinna zakończyć golem. Darko Jevtic często sam próbował strzelać z dystansu lub świetnymi podaniami otwierał kolegom drogę do bramki. Przynajmniej dwukrotnie Marka Kozioła mógł pokonać Kamil Jóźwiak, szansę miał też Christian Gytkjaer, lecz jego uderzenie głową obronił bramkarz gości.
W 38. minucie strzał Jevticia został zablokowany przez jednego z kieleckich piłkarzy tuż przed linią bramkową.
Korona sporadycznie gościła pod bramką Mickey’a van der Harta, który nie miał zbyt wielu okazji do interwencji. Goście do przerwy oddali tylko jeden celny strzał.
W drugiej połowie lechici już tak łatwo nie dochodzili do pozycji strzeleckich, a coraz odważniej poczynali sobie podopieczni Mirosława Smyły. Uros Djuranovic próbował z dystansu zaskoczyć van der Harta, ale Holender wybił na rzut rożny. W kolejnej akcji gości Anders Lioi głęboko dośrodkował i bramkarz Lecha z trudem sparował piłkę nad poprzeczkę.
W 64. minucie Thomas Rogne po rzucie rożnym zdobył bramkę, ale radość Lecha trwała nieco ponad minutę. Sędzia Piotr Lasyk skorzystał z systemu wideoweryfikacji i gola nie uznał, dopatrując się zagrania ręką Norwega.
Ta sytuacja tylko podcięła skrzydła poznaniakom, którzy z każdą kolejną minutą tracili wiarę, że mogą to spotkanie wygrać. Obrona Korony bez większych kłopotów radziła sobie z chaotycznymi atakami "Kolejorza". Jóźwiak i Jevtic nie byli już tak aktywni jak w pierwszej odsłonie, zupełnie niewidoczny był Gytkjaer.
Nieco więcej emocji przyniosła sama końcówka meczu. W ostatniej minucie goście egzekwowali rzut wolny z ok. 18 metrów, ale Djuranovic uderzył wysoko nad bramką. Potem znów kielczanie mieli szczęście, gdy po strzale Pawła Tomczyka piłka otarła się od jednego z zawodników Korony i trafiła w poprzeczkę. Jeszcze Pedro Tiba mógł przesądzić losy spotkania, lecz z rzutu wolnego strzelił obok słupka.
Po meczu powiedzieli:
Dariusz Żuraw (trener Lecha Poznań): – Po takim meczu śmiało możemy stwierdzić, że straciliśmy dwa punkty. Zagraliśmy niezłe spotkanie, ale sytuacje, które stwarzaliśmy nie zostały wykorzystane, co spowodowało, że z upływem czasu nasza gra była coraz bardziej nerwowa. Szkoda tej pierwszej połowy, bo to było jedno z lepszych 45 minut w ostatnim czasie. Atakowaliśmy cały czas, brakowało tej kropki nad i, bowiem sytuacji mieliśmy mnóstwo.
– Nie gramy najgorzej, natomiast mamy za mało punktów i nie ma co z tym dyskutować. Nie jesteśmy w tej chwili zespołem ze ścisłej czołówki. Inna sprawa, że straciliśmy dużo bramek i punktów nie dlatego, że rywal rozegrał jakąś fantastyczna akcję, lecz po błędach indywidualnych. Zaczęliśmy ten sezon z dużego 'C', rozbudziliśmy apetyty, ale przez te wspomniane błędy przytrafiały się porażki. Brakowało stabilizacji w zespole, tak duża wymiana zawodników potrzebuje czasu. Jak zagraliśmy lepiej w ofensywie, to popełnialiśmy błędy w defensywie albo odwrotnie, tak jak to miało miejsce dzisiaj.
Mirosław Smyła (trener Korony): – Mieliśmy dziś 22 tysiące kibiców i niezwykle zmotywowany zespół gospodarzy. My wiedzieliśmy o co gramy i z kim gramy. Pierwsza połowa to nie była drużyna Korony z ostatnich meczów. Lech grał bardzo dobrze, ale szczęśliwie kończymy tę część meczu 0:0. Byliśmy w opałach w różnych fragmentach meczu, ale wyszliśmy z tej sytuacji obronną ręką. Zagraliśmy jednak trochę zbyt pasywnie, trochę źle też wyglądaliśmy fizycznie. Nie sztuką jest dobrze grać, jak się dobrze czujesz, a mecz układa się pod twoje dyktando.
– Na drugą połowę wyszyliśmy w innym ustawieniu i gdy z każdą minutą gramy coraz lepiej, straciliśmy bramkę. Znów nam jednak dopisało szczęście, którego nam ostatnio brakowało. Tym razem VAR stanął po naszej stronie. Mogliśmy pokusić się o zwycięstwo, ale szanujemy ten punkt, który jest dla nas ważny zarówno w pozycji w tabeli, jak i w sferze mentalnej.
Lech Poznań – Korona Kielce 0:0
Lech: Mickey van der Hart - Robert Gumny, Lubomir Satka, Thomas Rogne, Wołodymyr Kostewycz - Kamil Jóźwiak, Karlo Muhar (79. Paweł Tomczyk), Darko Jevtic, Pedro Tiba, Tymoteusz Puchacz (67. Filip Marchwiński) - Christian Gytkjaer.
Korona: Marek Kozioł - Mateusz Spychała, Ivan Marquez, Adnan Kovacevic, Michael Gardawski - Andres Lioi (73. Ivan Jukic), Ognjen Gnjatic, Milan Radin, Marcin Cebula (87. Matej Pucko) - Uros Duranovic, Michal Papadopulos (79. Michał Żyro).
Żółte kartki: Pedro Tiba (Lech), Milan Radin (Korona).
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów 22 179.
RM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze