Magiera o konflikcie siatkarek z selekcjonerem: Prosimy zamykać drzwi...
W styczniu w Apeldoorn reprezentacja Polski siatkarek miała walczyć o kwalifikację olimpijską. Na turniej do Holandii pojedzie, ale czy będzie w stanie powalczyć? I w jakim składzie? Jeszcze do ubiegłej środy wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku i wtedy ukazało się oświadczenie zawodniczek, które stwierdziły, że - reasumując - trener Jacek Nawrocki nie nadaje się i nie powinien dalej prowadzić drużyny narodowej.
Nie ukrywam, że w tej całej sprawie najbardziej chciałbym poznać nazwisko autora tegoż oświadczenia, a konkretnie osoby, które wykonały pracę, aby to wszystko spisać, bo jakoś nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, że w jednym miejscu siada ze sobą trzynaście siatkarek, jedna z nich bierze do ręki kartkę i długopis, i rzuca obiegowe hasło - „no to piszemy dziewczyny, jedziemy, po pierwsze...”.
Treść oświadczenia, które z pewnością wszyscy doskonale znają była szeroko komentowana przez wielu ludzi ze środowiska. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, opinie na ten temat były skrajnie różne - część stanęła po stronie zawodniczek, część po stronie trenera, część bagatelizowała zarzuty siatkarek, część twierdziła, że to poważne i konkretne oskarżenia - jedni i drudzy byli zgodni w jednym, że w tego typu sytuacjach prawda pewnie leży gdzieś po środku.
Może i tak, ale nawet będąc daleko od kadry do kilku rzeczy z tego oświadczenia można się odnieść, bo niektóre z nich brzmią wręcz karykaturalnie, szczególnie wtedy, kiedy zestawi się je z wcześniejszymi wypowiedziami tych samych siatkarek na temat komunikacji z Jackiem Nawrockim oraz jego zaangażowania w pracę i warsztat trenerski. O prowadzeniu drużyny w czasie meczów nie ma nawet co wspominać, bo tutaj zawsze na końcu pojawia się wynik sportowy, a ten w tym roku - i to jest fakt, a nie jakieś domniemanie - był najlepszy od dekady.
Podobnie rzecz ma się z oglądaniem ligowych meczów, bo tutaj też przemawiają fakty. Kto tam w takim razie na przestrzeni ostatnich sezonów LSK siedział za reklamową bandą w Łodzi, Legionowie, Bydgoszczy, Rzeszowie, Kaliszu, czy w Nysie na Pucharze Polski, często w towarzystwie Waldemara Kawki? Sobowtór Nawrockiego? Brat bliźniak?
Pozostałe historie powinny pozostać tak zwaną „tajemnicą szatni” z jednej prostej przyczyny. Konflikty czy też nieporozumienia w drużynach zdarzały się zawsze, zdarzają się i będą się zdarzać. To samo dotyczy spraw, nazwijmy to, obyczajowych. W dojrzałych drużynach wszystkie tego typu historie załatwia się za zamkniętymi drzwiami we własnym gronie. I tu leży największy problem i pytanie na które być może nigdy nie poznamy odpowiedzi - komu i dlaczego zależało na tym, aby te drzwi z hukiem wywalić w powietrze?
Komentarze