NBA: Ósme z rzędu zwycięstwo Celtics
W poniedziałek w lidze NBA ósme zwycięstwo z rzędu odnieśli koszykarze Boston Celtics. We własnej pokonali Dallas Mavericks 116:106 i z bilansem 8-1 umocnili się na prowadzeniu w Konferencji Wschodniej.
Od początku meczu inicjatywa należała do Celtics, którzy długo utrzymywali niewielkie prowadzenie. Gościom ten trend udało się odwrócić dopiero w czwartej kwarcie, ale na bardzo krótko.
Mavericks na przeszkodzie stanął Kemba Walker. W kluczowym okresie w 67 sekund trzykrotnie trafił za trzy punkty i bostończycy znów osiągnęli przewagę. W całym meczu Walker zdobył 29 punktów. - Po prostu starałem się grać agresywnie i podejmować odpowiednie decyzje. Na początku skuteczność mnie zawodziła, ale się nie zrażałem. W czwartej kwarcie wreszcie zacząłem trafiać - przyznał bohater wieczoru.
Wśród pokonanych najlepszy był Słoweniec Luka Doncic - 34 pkt i dziewięć asyst. Słabszy dzień miał natomiast Kristaps Porzingis. Łotysz trafił tylko jeden z 11 rzutów z gry. - Kristaps miał ciężki wieczór. Po prostu musimy o tym zapomnieć i iść dalej. Słabszy mecz może przydarzyć się każdemu. Najważniejsze, aby tego nie rozpamiętywać - powiedział trener Mavericks Rick Carlisle.
Teksańczycy z bilansem 6-4 zajmują siódme miejsce w Konferencji Zachodniej. Prowadzą koszykarze Los Angeles Lakers (7-2), którzy minionej nocy odpoczywali.
Ciekawie było w Los Angeles, gdzie mający wysokie aspiracje miejscowi Clippers podejmowali broniących tytułu Toronto Raptors. Gospodarze wygrali 98:88 dzięki świetnej postawie w czwartej kwarcie. W niej pozwolili rywalom zdobyć tylko 10 punktów.
Clippers nie przeszkodził słabszy występ w ofensywie Kawhi Leonarda, który trafił tylko dwa z 11 rzutów z gry i miał aż dziewięć strat. Najbardziej wartościowy zawodnik (MVP) ostatnich finałów i były gracz Raptors starał się robić inne rzeczy parkiecie. Odnotował 11 zbiórek oraz dziewięć asyst.
21 punktów dla gospodarzy zdobył rezerwowy Lou Williams, a w ekipie Raptors prym wiódł Kameruńczyk Pascal Siakam - 16 pkt i 10 zbiórek.
Indywidualnie w poniedziałek najlepiej zaprezentował się James Harden. Słynny brodacz z Houston Rockets zdobył 39 pkt i miał dziewięć asyst, a jego zespół pokonał na wyjeździe New Orleans Pelicans 122:116. "Rakiety" (7-3) po czterech z rzędu wygranych są obecnie piątą ekipą Zachodu.
Koszykarze San Antonio Spurs przegrali z Memphis Grizzlies 109:113, ale wynik szybko pójdzie w niepamięć ze względu na emocjonalną ceremonię, która odbyła się przed meczem. Klub zdecydował się zastrzec numer dziewięć, z którym przez 17 lat jego barwy reprezentował francuski rozgrywający Tony Parker. Bohater wieczoru celebrował tę chwilę wspólnie z żoną Axelle, synami Joshem i Liamem oraz byłymi kolegami z zespołu, m.in. Timem Duncanem czy Davidem Robinsonem.
W wystąpieniu skupił się jednak na trenerze Greggu Popovichu. - Miał na mnie największy wpływ. Był moim przewodnikiem po koszykówce, nauczył mnie rozumieć grę, dał szansę zaistnieć w NBA, a poza boiskiem był jak drugi ojciec. Mogę śmiało powiedzieć, że miałem dwóch niesamowitych ojców - powiedział trzykrotny mistrz tej ligi.
- Obserwowałem jego rozwój jako człowieka i zawodnika od 19. roku życia. To wielki zaszczyt, że mogłem z kimś takim pracować - przyznał szkoleniowiec.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze