Glik: Musimy grać bardziej wyrachowanie i dojrzale
Obrońca reprezentacji Polski Kamil Glik uważa, że Biało-Czerwoni rozegrali w Jerozolimie bardzo dobre spotkanie z Izraelem (2:1) w eliminacjach mistrzostw Europy. - Musimy grać bardziej wyrachowanie i dojrzale - dodał jednak, mówiąc o drugiej połowie.
Do przerwy Biało-Czerwoni, którzy już wcześniej zapewnili sobie awans na Euro 2020, oddali dziewięć strzałów, w tym siedem w światło bramki, a rywale nie mieli nawet jednego niecelnego uderzenia. Podopieczni Jerzego Brzęczka prowadzili 1:0 po golu Grzegorza Krychowiaka.
- Myślę, że było to nawet bardzo dobre spotkanie w naszym wykonaniu, szczególnie w pierwszej połowie. Stworzyliśmy trzy, cztery okazje, graliśmy dobrze w piłkę – uważa Glik, który grał w tym meczu z opaską kapitana, ponieważ w wyjściowym składzie nie było Roberta Lewandowskiego.
Po zmianie stron gospodarze częściej dochodzili do głosu, a w końcówce przejęli inicjatywę i zdobyli bramkę. Na listę strzelców wpisał się Munas Dabbur. Wcześniej na 2:0 trafił Krzysztof Piątek. - Musimy wystrzegać się częstych strat piłki. W drugiej połowie zdarzyło się to zbyt wiele razy i nadziewaliśmy się na kontry. Musimy grać trochę bardziej wyrachowanie, dojrzale. Mimo wszystko myślę, że bliżej nam do tej drużyny z pierwszej połowy. Teraz trzeba to jeszcze potwierdzić wtorkowym meczem ze Słowenią – zaznaczył Glik.
W poprzednich ośmiu kolejkach podopieczni Jerzego Brzęczka stracili dwa gole – oba w przegranym spotkaniu ze Słowenią 0:2 w Lublanie. Wówczas Glik nie grał z powodu kontuzji. Polak nie ukrywał, że szkoda mu bramki straconej w sobotę. - To była końcówka meczu i taka bramka dość przypadkowa – rykoszet po strzale, piłka odbiła się od Janka Bednarka... Miałem przed tymi dwoma meczami cel, żeby skończyć eliminacje na zero z tyłu. Byłoby to wielką sprawą. Nie udało się – no trudno. Jak zostanie bilans tylko z jedną straconą bramką, też nie będę narzekał – dodał.
Na listę strzelców nie wpisał się w Jerozolimie piłkarz gospodarzy Eran Zahavi, który z 11 trafieniami jest współliderem klasyfikacji strzelców, wraz z Anglikiem Harrym Kane'em. Trafił za to drugi z napastników Dabbur. - Zahavi pokazał, że ma świetne uderzenie. Strzelił sporo bramek, również dla klubu. Trener nas na to uczulał. To nieprzyjemna dwójka do grania, ale myślę, że z Jankiem całkiem nieźle sobie z tym poradziliśmy – ocenił Glik.
Obrońca AS Monaco nie robił też problemu z wydarzeń z końcowych minut, kiedy na boisko wbiegli kibice z sektora gospodarzy. Zapewnił, że był spokojny, choć jego kolega z defensywy Arkadiusz Reca mówił, że na moment wkradła się panika. - Takich sytuacji jest wiele na stadionach europejskich. Sędzia chciał nas ściągnąć do szatni. Chyba myślał, że to był atak kibica na Tomka Kędziorę. Podszedłem do niego i wytłumaczyłem, że to był przypadek, że Tomek zderzył się ze stewardem. Zostały dwie, trzy minuty, więc myślę, że najlepszym rozwiązaniem było dokończenie tego meczu – relacjonował.
Jego zdaniem postęp, jaki drużyna narodowa robi w ostatnich miesiącach, jest wyraźny. - Nie ma co porównywać tych spotkań z Ligi Narodów czy nawet z początku eliminacji do tych ostatnich – z Izraelem u siebie czy z Macedonią. To pokazuje, że ta reprezentacja idzie w całkiem niezłym kierunku, trzeba to po prostu kontynuować i nie schodzić poniżej pewnego poziomu, do którego powoli przyzwyczajamy kibiców – ocenił.
Biało-Czerwoni mają już zagwarantowane pierwsze miejsce w grupie G. Wtorkowy, ostatni mecz eliminacji ze Słowenią rozegrany zostanie w Warszawie o 20.45.