Rajd Dakar: Awaria wspomagania w samochodzie Przygońskiego
Awaria wspomagania kierownicy w Mini była przyczyną dużej straty Jakuba Przygońskiego na szóstym etapie Rajdu Dakar. - Mam odciski na rękach, ale się nie poddaliśmy - powiedział kierowca Orlen Teamu na mecie w Rijadzie.
To kolejna poważna awaria w aucie Polaka. Już na pierwszym etapie uszkodzona skrzynia biegów wyeliminowała go z walki o wysokie pozycje w klasyfikacji końcowej.
- Dzisiejsza awaria nie zaskoczyła nas specjalnie, już po prostu przyjęliśmy, że nie jest to nasz rajd i tyle. Ostatnie cztery lata były bardzo pozytywne, cały czas awans. Widocznie w tym roku musieliśmy trochę zejść na ziemię - powiedział Przygoński.
Do awarii doszło na 121. kilometrze etapu z Ha’il do Rijadu.
- Do tego czasu bardzo dobrze nam się jechało, byliśmy koło szóstego miejsca. Nagle zauważyłem, że wspomaganie przestaje działać. Zatrzymaliśmy się, próbowaliśmy to naprawić, inny kierowca dał nam trochę płynu, ale nic się nie dało zrobić. Może trochę za dużo na to poświęciliśmy czasu, ale w takiej sytuacji nigdy nie wiadomo, jaka decyzja jest lepsza. Ruszyliśmy i 300 kilometrów przejechaliśmy bez wspomagania po wydmach, co wcale nie jest takie proste - podkreślił kierowca Orlen Teamu.
Jak dodał, problemy techniczne nie zniechęcają go i w drugiej części rajdu zamierza walczyć na 100 procent.
- Mam odciski na rękach, ale na pewno się nie poddaliśmy. Jest teraz dzień przerwy, żeby się zregenerować. Może ta druga, wydmowa część rajdu będzie bardziej szczęśliwa. Jedziemy na pełny gaz, bo znowu musimy wejść w czołową grupę zawodników. Chociaż pewnie znowu pierwszy odcinek będzie nam się ciężko jechało, żeby dogonić czołówkę - przewiduje.
Przygoński po raz 11. startuje w Dakarze, w tym piąty za kierownicą samochodu. W ubiegłym roku zajął czwarte miejsce.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze