Rajd Dakar: Giemza awansował na 17. pozycję
Motocyklista Orlen Teamu Maciej Giemza już na półmetku Rajdu Dakar zrealizował cel, jakim jest dla niego miejsce w czołowej „20”. W piątek awansował na 17. pozycję. - Na razie się nie ekscytuję, bo to dopiero połowa i wszystko się może zdarzyć - powiedział na mecie w Rijadzie.
- To dobry wynik. Ten pierwszy tydzień poszedł nieźle, nie miałem większych błędów nawigacyjnych, żadnej wywrotki. Plan wykonany w 90 procentach. Dlaczego nie w 100? Bo trzeba dojechać do mety - podkreślił.
Przyznał, że na piątkowym etapie najadł się strachu.
- To był długi i szybki etap z prędkościami do 150 kilometrów na godzinę. Przez jakieś 200 kilometrów jechałem jednak z duszą na ramieniu. Początek szedł mi bardzo fajnie, miałem dobre międzyczasy, ale później zacząłem mieć problemy ze sprzęgłem. Obawiałem się przede wszystkim o skrzynię biegów. Okazało się, że to błahostka, regulacja sprzęgła straciła gwint. Ale tego nie wiedziałem, starałem się jechać bardzo ostrożnie. Strasznie się bałem, bo co chwila mijałem kogoś, kto miał problemy z motocyklem - opisuje.
Tym razem motocyklista Orlen Teamu nie miał problemów z zimnem, jak dzień wcześniej.
- Nauczony doświadczeniem, dzisiaj na dojazdówkę włożyłem na siebie wszystko co mogłem. Udało mi się nie przemarznąć, a widziałem zawodników, którzy się zatrzymywali i przykładali ręce do wydechu, żeby się trochę ogrzać – powiedział.
Uczestnicy Dakaru i tak mogą mówić o szczęściu, bo udało im się uciec przed jeszcze większymi chłodami. Na biwaku w Rijadzie furorę robi film przedstawiający burzę śnieżną w miejscowości Neom, w której byli jeszcze dwa dni temu.
Giemza zdaje sobie sprawę, że to dopiero półmetek rajdu, ale jest optymistą.
- To mój trzeci Dakar i na razie jest najcięższy. Strasznie dużo zawodników odpada, więc ja też muszę się mieć na baczności. Ale mam receptę na sukces - utrzymywać równe tempo i nie ryzykować, gdy się robi niebezpiecznie. Na razie to zdaje egzamin - podkreślił.
Od lat Dakar wygrywają zawodnicy fabrycznych zespołów, dominuje KTM. Czy jest w stanie nawiązać z nimi walkę?
- Fabrycznych zawodników w stawce jest prawie 30. Ja już jestem gdzieś tam pomiędzy nimi. Zdaję sobie sprawę, że jeszcze wiele tysięcy kilometrów przede mną, żebym mógł rywalizować jak równy z równym z najlepszymi. Ale nie jest też tak, że się tego nie da zrobić poza zespołem fabrycznym. Najlepszym przykładem jest Stefan Svitko, który parę lat temu był drugi, a jest sponsorowany podobnie jak ja przez koncern paliwowy - Slovnaft. Dlatego ja wiążę przyszłość z Orlenem – zapewnił.
W sobotę uczestnicy Dakaru mają dzień przerwy. W niedzielę czeka ich siódmy etap z Rijadu do Wadi ad-Davasir. Jego długość to 741 km, z czego 546 to odcinek specjalny.
Komentarze