Rajd Dakar: Sukcesy Polaków podczas 10. etapu
To był polski dzień w Rajdzie Dakar. Dziesiąty etap w klasyfikacji quadów wygrał Kamil Wiśniewski, a trzeci był Rafał Sonik. Jadący samochodem Mini Jakub Przygoński był drugi, ustępując tylko słynnemu Hiszpanowi Carlosowi Sainzowi (Mini).
Z powodu burzy piaskowej organizatorzy przerwali etap na 345. kilometrze odcinka specjalnego (miał liczyć 534 km), ale ostatecznie do wyników końcowych zaliczono rezultaty uzyskane na punkcie kontroli czasu na 174. kilometrze. W tak silnym wietrze nie mogły latać helikoptery, a ich asysta jest niezbędna z powodów bezpieczeństwa.
Wiśniewski odniósł największy sukces w Dakarze. W tym rajdzie startuje po raz czwarty, ale nigdy nie wygrał etapu. W ubiegłorocznej edycji zajął wysokie szóste miejsce.
Z jego sukcesu dumny jest ojciec Tadeusz, który wraz z członkami wszystkich ekip pozostał na biwaku w Haradh.
- Kamil od samego początku miał problemy z mocą silnika, bo jedzie seryjnym quadem, który w porównaniu ze zmodyfikowanym sprzętem rywali jest znacznie wolniejszy. Ale powiedział, że będzie walczył do samego końca sercem i głową. I właśnie dzisiaj to pokazał. Jestem z niego bardzo dumny i wiem, że to nie jest jego ostatnie słowo w Dakarze. On będzie w stanie w przyszłości walczyć tu o pierwszą trójkę, a może i wygrać ten rajd – podkreślił Tadeusz Wiśniewski, który od lat towarzyszy synowi we wszystkich startach.
Kolejny raz podium wywalczył Sonik, który jest trzeci w klasyfikacji generalnej. Poprzedzający go rywale ponieśli w środę straty. Zwłaszcza prowadzący Chilijczyk Ignacio Casale, który pogubił się na początku etapu i był wolniejszy od Wiśniewskiego o blisko 45 minut. Po 10 etapach Casale ma tylko 16 minut przewagi nad Francuzem Simonem Vitse i nieco godzinę nad Sonikiem. Wiśniewski jest piąty. Dziesiąty był w środę kolejny polski quadowiec Arkadiusz Lindner, który z powodu poniesionych wcześniej strat zajmuje dalekie miejsce w klasyfikacji generalnej.
W „królewskiej” klasie samochodów po raz drugi drugie miejsce wywalczył Przygoński. Jak podkreślił, odcinek był bardzo wymagający, ale udało mu się uniknął problemów.
- Bardzo słaba widoczność, bo była burza piaskowa. Trzeba było być bardzo czujnym, bo co chwila trafiały się takie urywane wydmy. Dogonił nas Carloz Sainz i złapaliśmy się za nim, jechaliśmy w jego kurzu i trzymaliśmy jego tempo. Samochód mamy zupełnie sprawny, więc na biwaku bez serwisu nie będziemy musieli na szczęście niczego sami naprawiać - powiedział kierowca Orlen Teamu.
Kłopoty mieli inni czołowi zawodnicy. Straty ponieśli Stephane Peterhansel (Toyota) i Nasser Al-Attiyah (Toyota), a efektowne dachowanie już na początku odcinka zaliczył były mistrz świata Formuły 1 Fernando Alonso (Toyota).
Po wymianie silnika tempo odzyskują jadący pojazdem UTV Aron Domżała i Maciej Marton. W środę uzyskali piąty czas.
Osiemnaste miejsca w klasyfikacji generalnej utrzymali motocyklista Maciej Giemza i załoga ciężarówki Robert Szustkowski, Jarosław Kazberuk (skład uzupełnia czeski mechanik).
W czwartek odbędzie się druga część etapu maratońskiego. Zawodnicy powrócą do Haradh, a do przejechania będą mieli 744 km, z tego 379 to odcinek specjalny.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze