Portugalczyk Goncalo Feio wraca do Ekstraklasy!
Hiszpan Kiko Ramirez oraz Portugalczyk Goncalo Feio, którzy pracowali w Polsce w Wiśle Kraków nie prowadzą już greckiego klubu Xanhti. Hiszpan odpoczywa w Katalonii. Portugalczyk, znany kibicom, także jako telewizyjny ekspert Polsatu Sport, wraca do Polski. Do pracy w Rakowie Częstochowa namówił go trener Marek Papszun.
Para Kiko Ramirez – Goncalo Feio szybciej niż się spodziewała zakończyła swoją trenerską przygodę w Grecji. Były hiszpański trener Wisły Kraków i asystujący mu Portugalczyk, który w Polsce pracował nie tylko pod Wawelem oraz w Legii Warszawa, ale i świetnie radził sobie zarówno jako ekspert Polsatu Sport, mieli świetny początek w Xanhti. Potem był jednak mały kryzys. Prezesi ciśnienia nie wytrzymali. Kiko odpoczywa w swoim domu w Katalonii szukając po raz kolejny nowych wyzwań za poza granicami Hiszpanii. Goncalo znów pracuje w Polsce! Do pracy w Rakowie Częstochowa namówił go trener Marek Papszun. Teraz piłkę oglądać będzie już nie z perspektywy ruin starożytnej Grecji, a spod Jasnej Góry.
Bożydar Iwanow: Twoje „greckie wesele” trwało krócej niż przypuszczałeś. Nie dano wam szansy nawet na poprawiny. Czujesz duże rozczarowanie?
Goncalo Feio: Nie. Jeżeli mam być szczery, to minęło już trochę czasu od naszego rozstania z Xanthi więc absolutnie tego nie rozpamiętuje. Jak zaczynaliśmy tam pracę zanotowaliśmy najlepszy początek w całej historii istnienia tego klubu. Potem, owszem, przyszedł gorszy okres i po bardzo dobrym starcie drużyna zaczęła osiągać słabsze wyniki, z różnych względów. Natomiast jeżeli chodzi o naszą pracę, atmosferę w szatni i relacje z piłkarzami to mieliśmy przekonanie, że możemy przezwyciężyć ten kryzys i szybko wrócić na właściwe tory. Z drugiej strony to wiedzieliśmy, że jak ktoś się decyduje się na pracę w tym kraju to musi się liczyć z pewnymi panującymi tam uwarunkowaniami. Grecy słyną z tego, że są w „gorącej wodzie kąpani” i zawsze może dojść do takiej sytuacji.
Zmiana nie przyniosła jednak jakiejś znaczącej poprawy sytuacji klubu.
Drużyna znalazła się po tym nawet na ósmym miejscu, my zostawiliśmy ją na szóstym, z taką samą liczbą punktów, co zespoły z czwartej i piątej pozycji. I zaledwie dwa za trzecim AEK-em. Zresztą poniżej tej lokaty nigdy nie byliśmy. Teraz trochę to podreperowali, są na piątej pozycji, a sytuacja jest praktycznie taka sama. Utrzymanie takiego stanu rzeczy będzie moim zdaniem wielkim sukcesem Xanthi.
Wiemy jak wyglądają kwestie realizacji zobowiązań finansowych przez kluby greckie. Przekonał się o tym kiedyś Michał Probierz wraz ze swoim sztabem. Jak było w waszym przypadku?
Musze powiedzieć, że w naszym wypadku w ciągu tygodnia zostało to rozwiązane. Owszem, były rozmowy, jakieś małe przepychanki ale klub wywiązał się z zobowiązań z elegancją. Brakuje kilku szczegółów, jest jeszcze kilka rozliczeń m.in. podroży samolotowych ale jeżeli chodzi o inne sprawy klub zachował się profesjonalnie.
Miałeś krótki odpoczynek w Portugalii, ale jesteś już w Polsce i pracujesz w Rakowie Częstochowa. To wszystko wydarzyło się błyskawicznie.
Spędziłem miesiąc w swojej ojczyźnie, minęło to bardzo szybko. Ja nie zamykałem sobie drzwi do powrotu do Polski ale byłem też otwarty zarówno na pozostanie w Portugalii, jak i pracę w innym kraju. Gdy trener Maciej Kędziorek zakończył swoją pracę u boku Marka Papszuna w Rakowie trener częstochowian zadzwonił do mnie z zapytaniem czy mógłbym się z nim spotkać. Przyleciałem z Lizbony do Warszawy i odbyliśmy długą rozmowę. Pierwszy raz w cztery oczy tak naprawdę. Poznaliśmy się. Trener Papszun powiedzial wtedy, że ma odbyć takie spotkania także z innymi kandydatami i że w ciągu dwóch dni się ze mną skontaktuje. Decyzja była na „tak” więc jeszcze tego samego dnia przyjechałem o 22 do Częstochowy, a rankiem pojechaliśmy już na obóz do Uniejowa. Miasta jeszcze na dobrą sprawę nie zobaczyłem.
Trener Kędziorek zasłynął głównie z opracowań stałych fragmentów gry.
Tak. I wiele goli Raków zdobył także dzięki nim. I bardzo to trzeba szanować. Ale tak samo jak praca trenera Kędziorka - on był zaangażowany w wiele spraw, również jeśli chodzi o relacje z piłkarzami oraz członkami sztabu, był ważną osobą - tak i teraz moja rola w sztabie to nie tylko to. To jest wspólna odpowiedzialność związana z różnymi obszarami, myślę że liczba goli strzelonych po „SFG” również jest wynikiem dobrej pracy zespołowej wykonanej przez cały sztab Rakowa. Mamy wiele innych obowiązków. Docieramy się, poznajemy.
Nie było Cię w naszym kraju przez kilka miesięcy a w lidze znowu personalnie sporo się zmieniło. Jesteś zaskoczony, że polska Ekstraklasa w tym oknie straciła już trzech czołowych napastników, a dwójka z nich obrała amerykański kierunek?
Mimo to, że nie było mnie w kraju, to starałem się śledzić polską piłkę, aby być na bieżąco. A wracając do pytania. Nie dziwię się. Polska Ekstraklasa to liga sprzedająca, dobra pod kątem wypromowania zawodników. Kierunek amerykański jest już nam znany. Poziom sportowy w MLS jest coraz wyższy, wzrasta zainteresowanie tą ligą, oferuje ona dobre warunki do pracy, kluby mają płynność finansową. A napastnicy z naszych zespołów mają tam dobrą renomę.
Nemanja Nikolić bardzo dobrze radził sobie w Chicago Fire. Zdenek Ondrasek po takim sobie początku w Dallas też „odpalił”, dostał powołanie z reprezentacji Czech i strzelił zwycięskiego gola w eliminacyjnym spotkaniu z Anglią. Mam dużą satysfakcję bo z obydwoma tymi piłkarzami miałem przyjemność pracować, z jednym w Legii Warszawa, z drugim w Wiśle Kraków. Sprawdził się też tam Przemysław Frankowski. Dlatego kluby z USA uważnie „skautują” naszą Ekstraklasę i z tych efektów jak dotychczas mogą być zadowoleni.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze