Triumfalny powrót "Frankensteina Sportu" Victora Conte. Tak, tego od BALCO!
Victor Conte - szef okrytego hańbą laboratorium BALCO, "Frankenstein Sportu", jak nazywali go niektórzy, jeden z największych przestępców dopingowych w historii, jak mówili inni - człowiek ścigany przez FBI, wyklęty przez rodzinę olimpijską i wszystkie sportowe związki świata... znów pracuje z zawodnikami i ma się świetnie. Zarabia miliony!
W 1984 roku Victor Conte (na zdjęciu z 2005, obecnie nasz "bohater" unika fotoreporterów) założył firmę BALCO. Wszystko legalnie, a jej zadaniem miało być poprawienie sposobów odżywiania sportowców, a przede wszystkim wykorzystania potencjału ich organizmu. W latach 90, już prawie nic, co robił Conte nie było legalne. Ale tak skuteczne, że na jego kuracje "wspomagania" ustawiała się kolejka chętnych. W 2003 roku zawitali tam też agenci FBI, aresztując Conte i stawiając mu zarzuty, które groziły mu 30-letnim wyrokiem. Dziś 68-letni "Dr Frankenstein Sportu" ciągle pracuje z mistrzami, jest wrogiem środków dopingowych, a na odżywkach zarabia milion dolarów... miesięcznie.
Kuchnia mistrzów
Cokolwiek byśmy dziś nie powiedzieli o legalności czy etyce tego, co robił Victor Conte, dwie rzeczy nie podlegają wątpliwości: doskonale rozumiał biologię możliwości ludzkiego organizmu i... miał rezultaty. Był odpowiedzialny za rozpisywanie "odżywek" Marion Jones, która zdominowała igrzyska 2000 roku; to samo z Timem Montgomerym, rekordzistą świata na 100 metrów w 2002 roku, czy Kelli White, która wygrywała biegi sprinterskie na mistrzostwach świata w 2001, 2002 i 2003 roku.
Każdy z osiągnietych przez nich rezultatów został później unieważniony, a niektórzy z klientów BALCO - jak były mistrz świata, pięściarz Shane Mosley - skarżyli zeznającego przed prokuratorem Victora Conte, twierdząc, że nigdy nie korzystali z przygotowywanych przez niego specyfików. On sam się tego nie wypiera, dodając jednak, że "robiłem to, co oni i tak robili. Tylko ja byłem skuteczniejszy".
.
Od wroga publicznego numer 1 do mistrza treningu
Podczas procesu, Conte przyznał się do tylko dwóch z 42 stawianych mu zarzutów, spędzając w więzieniu nie trzydzieści lat, a zaledwie cztery miesiące. Na nogi stanał prawie natychmiast, otwierając SNAC - najpierw firmę produkująca legalne, opracowane przez Conte odżywki (bestseller w USA to ZMA, mająca "przyspieszać odnowę organizmu podczas snu"), a później supernowoczesny gym pięściarski. Zapytany wtedy, dlaczego akurat wybrał boks, Conte nie wahał się z odpowiedzią, pół żartem, pół serio: "Po wyjściu z więzienia, z moją reputacją, prawie wszystkie drogi były dla mnie zamknięte. Ale boks zawsze był mało regulowaną, czerwoną latarnią sportów".
Te same metody treningowe (bez zabronionych odżywek), które stosował w czasach BALCO, nadal przyciągają chętnych. Jego sala treningowa w Kalifornii wyposażona jest w namiot pozwalający na pełen trening, także sparingi symulujące przygotowania na wysokościach oraz urządzenia pozwalające na regulowanie zawartości tlenu nawet podczas okresu potreningowego.
Conte, przez którego salę przewinęło się - trenując na stałe lub tylko przed walkami - kilkunastu mistrzów świata lub challengerów do mistrzowskiego pasa (Nonito Donaire, Mikey Garcia, Danny Jacobs, Giennadij Gołowkin, Luis Ortiz - by wymienić tylko niektórych) sam jest mistrzem marketingu - płaci wszystkim związanym z nim zawodnikom za noszenie produktów z logo SNAC.
"W tym środowisku jestem jak Nike!” - śmieje się Conte. Na początku, niektórzy promotorzy nie chcieli by ich pięściarzy kojarzono z tak skompromitowaną postacią, ale kiedy otwarte poparcie dla Conte wyraziło między innymi WBC, takie obawy zniknęły. "Chcę, żeby zawodnicy trenujący u mnie byli poddawani testom WADA. Zawsze sprawdzam, żeby tak było. Zarobiłem na sprzedaży i dystrybucji legalnych środków SNAC, na czysto 50 milionów dolarów. Po co mi ryzyko babrania się w niedozwolonych specyfikach? Będę miał niedługo 69 lat - po co mi taki ból głowy?” - mówi Conte.
Only in America!
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze